Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).
2025/07/08

Godzina szczura, koku tygrysa - jak odmierzano czas w Japonii shogunatu Edo?

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Godzina królika, godzina smoka

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).„Drużyna samurajów zakradła się do zamku o 23:00” — coś tu zgrzyta, prawda? Bo choć brzmi to może ekscytująco, w Japonii epoki Edo nikt nie znał pojęcia „dwudziestej trzeciej”. Czas liczono wtedy inaczej: skradanie mogło się odbywać na przykład na początku godziny Szczura. Bo czy zastanawiałaś/eś się kiedyś, jak naprawdę mierzono czas w Japonii samurajów? Gdy doba dzieliła się na 12 „godzin”, a każda z nich miała inną długość — zmienną w zależności od aktualnej pory roku, jednej z dwudziestu czterech sekki.

 

W świecie Tokugawów czas nie był linią, lecz ogrodem ruchomych kręgów, gdzie wszystko pozostawało w cichym tańcu światła i cienia. Kanji 時 łączy w sobie słońce (日) i świątynię (寺), przypominając, że nie był to czas, który się „miało”, lecz czas, który się „przeżywało” wraz z naturą. W południe letnia godzina potrafiła trwać blisko 150 współczesnych minut, zimowa — zaledwie 45. Ten nieregularny system futei-ji (不定時) nie był prymitywnym reliktem, lecz subtelnym instrumentem zsynchronizowanym z rytmem przyrody; sprawiał, że każda pora miała własny smak.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Za prawidłowe odmierzanie futei-ji odpowiadała w Edo rozbudowana infrastruktura dźwięków. W dzielnicach mieszkalnych dudniły taiko, na placach rozbrzmiewały potężne kane, a w portach salutowały moździerzowe armatki. Wartownik z gnomonem mierzył cień, nanosił korekty na tabliczkę i dawał sygnał wieży dzwonnej — tak powstawała słyszalna siatka czasu oplatająca miasto. Nad wszystkim czuwało Biuro Astronomiczne, które co kilka tygodni publikowało tablice nowych długości koku („godzin”). Może mniej poważną nutą - w zakamarkach folkloru radzono sobie jeszcze prościej: ninja „mierzyli” chwilę po szerokości kocich źrenic, a jeśli nie było pod łapą futrzastego chronometru, wystarczyło… sprawdzić, przez którą dziurkę nosa oddycha się lżej.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W domach mieszczan płonęły senkō-dokei — spiralne kadzidła, których wypalenie wyznaczało pół koku, idealne na gotowanie ryżu; w rezydencjach samurajskich kapały krople z lakowych klepsydr wodnych, a liść cyprysu dryfujący po lustrze wskazywał upływające chwile. W dzielnicy rozkoszy Yoshiwarze każdy kijek kadzidła był walutą miłości (15 minut): gdy dym dogasał, pomocnice (kamuro) odpalały następny naliczając opłaty bardziej surowo niż niejedn poborca podatkowy. Zegary Edo nie tylko mierzyły czas — one opowiadały o nim historie, pachniały, brzmiały i migotały. Sprawdźmy dziś, jak w Edo czas był mniej matematyką, a bardziej poezją?

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Nierówny i zmienny

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W epoce Edo czas nie był równy. Nie płynął jak dzisiejsze godziny, odliczane z obojętną precyzją zegarków kwarcowych, lecz oddychał rytmem natury. W Japonii rządzonej przez shogunów Tokugawa doba była podzielona nie na dwadzieścia cztery jednostki tej samej długości, lecz na dwanaście zmiennych odcinków – sześć dziennych i sześć nocnych. Nazywano ten system futei-ji (不定時), co oznacza dosłownie „czas niestały” – i rzeczywiście, każda z tych „godzin” miała długość zależną od pory roku. Latem godziny dnia wydłużały się, a godziny nocy skracały; zimą następowało odwrócenie – dzień kurczył się do minimum, a noc rozlewała się na większość doby.

 

W praktyce oznaczało to, że „dziewiąta rano” w maju i „dziewiąta rano” w grudniu trwały zupełnie różną ilość minut – choć nikt wówczas nie myślał tam o czasie w kategoriach zachodnich minut. Tradycyjna japońska „godzina” nie była jednostką stałą, lecz elastycznym przedziałem – bardziej jak pewien etap dnia niż matematyczny kwant. A ponieważ dzień i noc zawsze dzielono na sześć części, ich długość zmieniała się płynnie wraz z długością dnia słonecznego. Zmiany te następowały dwadzieścia cztery razy w roku, zgodnie z punktami kalendarza lunisolarnego – takimi jak shunbun (równonoc wiosenna), taisho (wielki upał) czy kanro (zimna rosa) (więcej o kalendarzu i 72 porach roku znajdziesz tu: 72 japońskie pory roku cz. 1 – wiosna i lato w kalendarzu subtelnej uważności oraz tu : 72 japońskie pory roku cz. 2 – jesień i zima w kalendarzu świadomego życia). Tylko w czasie równonocy dzień i noc – a co za tym idzie, godziny dzienne i nocne – stawały się sobie równe.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W codziennym życiu ludzie nie postrzegali czasu jako precyzyjnego układu cyfrowego, lecz jako coś zmysłowego i cyklicznego. Czas „czuło się” poprzez ciepło słońca na skórze, przez dźwięk dzwonów bijących o świcie i zmierzchu, przez bladnięcie gwiazd lub pojawienie się cieni na ogrodowej ścieżce. O wschodzie słońca – „godzinie królika” – budzili się chłopi, składając swoje posłania z mat tatami. W porze „konia”, czyli w samo południe, odpoczywano od pracy. A gdy nadchodziła „godzina koguta”, zmierzch, zapalano papierowe lampiony i przygotowywano się na chłód nocy.

 

System futei-ji może dziś wydawać się nielogiczny, ale w świecie, który nie znał elektryczności, GPS-u ani cyfrowych kalendarzy, był w gruncie rzeczy praktyczny. Dostosowywał się do naturalnego rytmu światła i ciemności, pozwalając ludziom żyć w zgodzie z cyklami przyrody. Nie był to czas, który się „miało”, lecz czas, który się „przeżywało”.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Czas w znakach

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Zanim jeszcze zagłębimy się w pomysłowe cuda epoki Edo, warto zatrzymać się na chwilę przy samym języku. Bo sposób, w jaki Japończycy mówili o czasie – i wciąż mówią – odsłania zupełnie inną, głęboko zakorzenioną w kulturze koncepcję jego natury. W odróżnieniu od zachodniego, grecko-łacińskiego dziedzictwa, gdzie czas to chronos – abstrakcyjna oś złożona z identycznych jednostek – język japoński przesiąknięty jest intuicją cykliczności, przemijania i rytmu życia.

 

Najbardziej podstawowym znakiem oznaczającym czas jest 時 (toki lub ji), używany m.in. w słowie tokei (時計 – „zegar”, dosł. „pomiar czasu”). Sam znak 時 składa się z dwóch części: po lewej stronie mamy klucz (radical) 日 – „słońce” lub „dzień”, a po prawej 寺 – „świątynia”. Ten drugi element nie jest przypadkowy: to właśnie w buddyjskich świątyniach mierzono dawniej czas, bijąc w dzwony o określonych porach. Innymi słowy, już sam zapis słowa „czas” wskazuje na jego związek z cyklem słońca i duchową przestrzenią świątyni.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Drugim ważnym znakiem jest 刻 (koku, kizamu), oznaczający „wycinać”, „ryć”, a w kontekście czasu – „odmierzać”. Czas w Japonii nie „płynął”, lecz był „wycinany” w rzeczywistości – w drewnie, w brązie, w dźwięku bębna, w liniach na tarczy zegara. W epoce Edo termin koku odnosił się również do jednej z dwunastu „godzin” doby, które były nazywane właśnie tak – „wycięciami” (lub „wycinkami”) czasu.

 

Ciekawy jest również termin futei-ji (不定時), który opisuje niestały system godzin obowiązujący do końca okresu Edo. Składa się on z trzech znaków: 不 („nie” lub „brak”), 定 („ustalony”, „stały”) i 時 („czas”). Razem oznaczają dosłownie: „czas nieustalony”, „czas zmienny” – co doskonale oddaje filozofię tego systemu. W opozycji do niego wprowadzony później czas zachodni określany był jako jōtei-ji (定時) – „czas ustalony, regularny”, czyli taki, jakim mierzymy doby dziś.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Warto też wspomnieć o dawnym sposobie mówienia o porach dnia. Zamiast mówić „trzecia po południu”, używano np. wyrażenia uma no koku (午の刻) – „czas konia”. Dwanaście godzin doby odpowiadało bowiem dwunastu znakom chińskiego zodiaku (十二支 – jūnishi), które pełniły funkcję nazw godzin. Pojęcia te były tak głęboko zakorzenione, że do dziś język japoński zachował ślady dawnego systemu: np. słowo gozen (午前 – „przed południem”) i gogo (午後 – „po południu”) zawierają znak 午, czyli właśnie „koń” – który w tradycyjnym systemie wyznaczał południe.

 

Czas w języku japońskim nie był czymś zewnętrznym, lecz raczej czymś obecnym w rytuałach, porach roku, nazwach, w strukturze kalendarza, w samej składni myślenia. Nie był to czas cyfrowy, lecz obrazowy – określany metaforami światła, zodiaku, kadzidła i dźwięku dzwonu. I właśnie dlatego system ten, choć dla współczesnego oka wydaje się chaotyczny, był tak głęboko spójny z kulturą Japonii przednowoczesnej.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Jak naprawdę działał futei-ji

 

Od zarania japońskiej państwowości czas mierzono względem wschodu i zachodu słońca, lecz precyzyjny, dwunastodzielny schemat niestałych godzin zaczął się rozpowszechniać w VII w. razem z kalendarzem lunisolarnym. Za rządów shogunów Tokugawa system urósł do rangi filaru codziennego życia. Nazywano go futei-ji – „czasem nieustalonym” – i traktowano jak oczywisty wyraz harmonii z przyrodą, tak samo naturalny jak słoneczne i księżycowe cykle, które porządkował.

 

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Szkielet doby: 12 odcinków zamiast 24

 

Futei-ji dzielił dobę na dwanaście odcinków, po sześć dla dnia i dla nocy. Każdy z nich nazywano koku (刻) albo po prostu toki (時), ale nie miał stałej długości – rozszerzał się wraz z letnim świtem i kurczył w zimowym mroku. Z punktu widzenia astronomii system był elegancko prosty: pierwszy dzienny koku zaczynał się dokładnie o brzasku, ostatni kończył się wraz z zachodem słońca; dalej zaczynały się koku nocne, aż do kolejnego świtu. Sześć równo podzielonych porcji światła i sześć ciemności – niczego więcej rolnikowi, kupcowi czy mnichowi nie trzeba było, by zsynchronizować pracę w polu, handel w miejskiej bramie i recytację sutr.

 

 

Dlaczego godziny są nierówne?

 

W naszym współczesnym rozumieniu czasu taki układ wydaje się kłopotliwy, lecz społeczeństwu agrarnemu przynosił same korzyści. Ryż dojrzewał w rytmie słońca, a nie w rytmie zegara; modlitwy buddyjskich mnichów wybrzmiewały o brzasku i zmierzchu, więc równie elastyczny musiał być ich kalendarz liturgiczny. Z perspektywy Tokugawów niestałe godziny były też politycznym atutem: skutecznie odróżniały Japonię od „barbarzyńskiego” Zachodu i stanowiły część szerszej idei sakoku – zamknięcia wysp przed cudzoziemską dominacją.

 

 

Regulacja – 24 korekty w roku

 

Kluczem do funkcjonowania futei-ji była precyzyjna tablica długości godzin przygotowywana przez dworskich astronomów (天文方 tenmonkata). Razem z poetami i matematykami tworzyli oni kalendarze, w których rok dzielono na 24 sekki – solarne „węzły” oznaczające m.in. mały chłód (shōkan), wielki upał (taisho) czy białą rosę (hakuro). Przy każdym z tych terminów długość dziennych i nocnych koku korygowano o kilka chwil (dziś byśmy powiedzieli „minut”): stąd popularny w źródłach zwrot, że „czas przestawiano dwadzieścia cztery razy w roku”. Najpóźniej od XVII w. obwieszczenia z dokładnymi tabelami rozsyłano do wszystkich głównych świątyń i zamków, skąd wieść rozchodziła się dalej dzięki uderzeniom bębnów i dzwonów.

 

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Inżynieria w służbie słońca

 

Po pojawieniu się europejskich zegarów japońscy rzemieślnicy – tacy jak Yasui Santetsu, autor reformy kalendarza Jōkyō z 1684 r. – stanęli przed zagadką: jak sprawić, by metal i sprężyny poddawały się niestałemu czasowi. Rozwiązali ją, opracowując wadokei z podwójnymi balansami dzienno-nocnymi, przestawnymi tarczami i krążącymi po nich znakami zodiaku. Mechanizm wciąż tykał równomiernie, ale wskazówki mijały indeksy przesuwane ręcznie co kilka dni – tak by ich drogę skrócić lub wydłużyć zależnie od pory roku. Dzięki temu stworzono zegary zdolne „oddychać” wraz z słońcem.

 

 

Opieka nad czasem

 

Za prawidłowe odmierzanie futei-ji odpowiadała w Edo rozbudowana infrastruktura systemu sygnałów dźwiękowych. W dzielnicach mieszkalnych brzmiały bębny (taiko), na wielkich placach – dzwony (kane), a w portach rozlegały się wystrzały z małych moździerzowych armat. Stojący na warcie urzędnik mierzył cień na przenośnym gnomonie albo sprawdzał wskazania wodnego zegara; jeśli w tabeli wypadała zmiana długości koku, notował ją kredą na tabliczce i przekazywał do wieży dzwonnej. Tak powstawała swoista, słyszalna siatka czasowa, która spajała miasto jeszcze zanim rozbłysły pierwsze latarnie gazowe.

 

 

W rezultacie futei-ji nie był prymitywnym reliktem sprzed mechanizacji, lecz subtelnym instrumentem zsynchronizowanym z rytmem przyrody i potrzebami społeczeństwa. Jego nieregularność pozwalała myśleć o czasie jak o zjawisku żywym, a nie geometrycznym; sprawiała, że każda pora dnia miała własny smak, zapach i barwę – od chłodnego błękitu „godziny tygrysa” po migotliwe złoto „godziny koguta”. Dopiero modernizacyjne cięcie ery Meiji zamieniło te pulsujące koku w 24 stalowe odcinki, które dziś wyznaczają naszą podróż przez dobę.Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

Godziny w dobie Edo

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Zegary epoki Edo – od foliotów po cuda mechaniki

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Zanim Tokugawa Ieyasu objął władzę i zamknął Japonię przed światem, czas przekroczył jej granice w postaci tykających, europejskich zegarów. W XVI wieku portugalscy misjonarze i kupcy holenderscy – wędrowcy z dalekiego zachodu – przywieźli ze sobą metalowe cuda: zegary latarniowe z wychwytem wrzecionowym, których wskazówki poruszały się z regularnością obcą dla japońskiej codzienności. Dla ówczesnych mieszkańców archipelagu zegary te były jednocześnie fascynujące i… bezużyteczne. Mierzyły bowiem dwadzieścia cztery równe godziny – sztywne, niewzruszone, niezależne od długości dnia i nocy. Innymi słowy, zupełnie nieprzystające do systemu futei-ji, który żył w rytmie zmieniającego się światła. Jak to może być, by godzina trwała tyle samo w lecie i ziemie – przecież w lecie dzień jest znacznie dłuższy od nocy – jak więc każda godzina może być jednakowa?

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Ale japońscy rzemieślnicy nie należeli do tych, którzy odrzucają to, czego nie rozumieją – raczej przekształcają. Już w XVII wieku powstała pierwsza fala rodzimych zegarów – wadokei – tworzonych z myślą o zmiennym czasie. Nie kopiowano zachodnich rozwiązań wprost, lecz przekształcano je z finezją godną mistrzów mieczy czy lalek Karakuri Ningyo (więcej o tym tu: Karakuri Ningyō dawnej Japonii – mechaniczne roboty z drewna, które podawały herbatę, tańczyły i pisały). Mechanizmy z Zachodu stawały się tylko punktem wyjścia – bazą, którą należało dopasować do japońskiego ducha i praktyki.

 

Jak poradzić sobie z faktem, że godziny są latem dłuższe, a zimą krótsze? Tu zaczyna się prawdziwa magia techniki i estetyki.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Niektóre zegary Edo miały przestawiane tarcze, na których ręcznie przesuwano znaki chińskiego zodiaku i odpowiadające im liczby. Inne posiadały podwójny mechanizm – jeden dla dnia, drugi dla nocy – które można było przełączyć o zmierzchu. W jeszcze innych regulowano foliot, czyli poziomy wahadłowy pręt z ciężarkami, przesuwając je codziennie lub co kilka dni, by przyspieszyć lub spowolnić działanie zegara.

 

Osobną kategorię stanowiły zegary słupowe (柱時計, hashira-dokei) – pionowe konstrukcje, w których obciążnik przesuwał się wzdłuż prowadnicy, odmierzając kolejne „godziny” w zależności od pory roku. Ich skala była wymienialna: inna dla wiosny, inna dla zimy. Takie zegary przypominały bardziej kalendarze rzeźbione w brązie niż nasze dzisiejsze czasomierze. Ich mechanizmy były wyrafinowane, ale ich wygląd – z dekoracyjnymi grawerunkami, herbami rodowymi i drewnem o połysku hebanu – czynił z nich dzieła sztuki użytkowej, które zdobiły pałace i główne sale zamków.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Najwspanialsze spośród nich noszą dziś miano „zegarów daimyo” – kosztownych, skomplikowanych i niebywale precyzyjnych maszyn, tworzonych wyłącznie na zamówienie elit. Ich wartość była ogromna – równowartość dwudziestu lat pracy zwykłego rzemieślnika. Były nie tylko symbolem statusu, lecz także narzędziem odpowiedzialności: jeśli zegar się spóźnił, spóźniał się cały orszak. W epoce, gdzie punktualność była rytualnym obowiązkiem, nie było miejsca na margines błędu. Odpowiedzialność za jego prawidłowe działanie powierzano jednej wybranej osobie – opiekunowi czasu, który codziennie, o brzasku i zmierzchu, dokonywał subtelnych kalibracji.

 

Kunszt japońskiego zegarmistrzostwa osiągnął swoje apogeum tuż przed końcem epoki Edo. W 1851 roku Tanaka Hisashige – geniusz techniki, późniejszy założyciel firmy, która da początek Toshibie – zaprezentował światu arcydzieło: „Zegar Dziesięciu Tysięcy Lat” (万年自鳴鐘, Mannen Jimeishō). Ten zegar był mikrokosmosem: sześć tarcz, które jednocześnie pokazywały czas japoński i zachodni, fazy księżyca, pory roku, kalendarz księżycowy i solarne sezony. W centrum umieszczono ruchomy glob, który obracał się zgodnie z ruchem ciał niebieskich. Co więcej, zegar dostosowywał długość godzin do pory roku automatycznie – bez konieczności ręcznego przestawiania.

 

Dziś ten cud techniki można podziwiać w Narodowym Muzeum Nauki w Tokyo. Patrząc na niego, można przez chwilę poczuć to, co czuł może sam Tanaka – że czas nie jest linią, lecz ogrodem ruchomych kręgów, gdzie wszystko pozostaje w nieustannym, cichym tańcu. W epoce Edo zegary nie tylko mierzyły czas – one opowiadały o nim historie.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Jak ludzie na co dzień mierzyli czas

 

 

Dzwony miejskie

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Świt nad Edo nie budził się cyfrowym brzęczykiem, lecz krakaniem wron, nachalnymi nawoływaniami botefuri (więcej o nich tu: Wędrowni sprzedawcy botefuri – ubodzy przedsiębiorcy Edo, którzy dźwigali na barkach metropolie shogunatu) i głuchym tonem dzwonu bijącego sześć razy – znak, że nastała godzina Królika (卯の刻, u no koku). W tej chwili chłop z prowincji Musashi zwijał tatami i brał motykę, kupiec w Nihonbashi podnosił ciężkie okiennice, a młody samuraj przepasywał wakizashi, by zdążyć na poranny raport w zamku shōguna.

 

A czemu dzwon bił 6 razy w godzinie królika?  W świecie dawnej Japonii zegar nie był narzędziem precyzji, lecz poetyckim echem rytmu dnia i nocy. Dźwięk dzwonu wyznaczał czas nie przez wskazania cyfr, lecz przez symbolikę i konwencję, której logika była głęboko zakorzeniona w buddyjskiej kosmologii i konfucjańskim porządku świata. Choć doba dzieliła się na dwanaście godzin odpowiadających znakom chińskiego zodiaku, to w praktyce każda z nich była oznaczana przez liczbę uderzeń dzwonu — od dziewięciu do czterech. Oznaczało to, że gdy dzwon uderzał sześć razy o świcie, ogłaszał nie „szóstą rano”, lecz godzinę Królika — porę, gdy słońce przecierało mgłę nad polami, a kramy kupców zaczynały otwierać swoje żaluzje.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Ten system, pozornie zagadkowy, miał swój porządek. Cyfra dziewięć przypadała na południe i północ, gdy słońce znajdowało się najwyżej na niebie lub gdy światło było najdalsze — w idealnym centrum dnia i nocy. Od tego momentu liczba uderzeń malała — osiem, siedem, aż do czterech, przypadających na godziny najdalej odsunięte od zenitu: punkt świtu i najciemniejsza noc. Co ciekawe, liczby jeden, dwa i trzy w ogóle nie występowały w tym systemie. Powodów było kilka. Po pierwsze, liczby nieparzyste i niskie, zwłaszcza „jeden” i „trzy”, miały w tradycji buddyjskiej i ludowej konotacje nieczystości, pustki lub złych wróżb. Po drugie, jeden czy dwa dźwięki byłyby zbyt trudne do rozróżnienia w zgiełku miasta, łatwo było je pomylić z innymi sygnałami, dlatego porzucono je na rzecz bardziej wyraźnych i pełnych dźwięków. A po trzecie — co może najistotniejsze — w tradycji japońskiej czas miał być odczuwany, nie liczony. Sześć uderzeń nie musiało oznaczać konkretnej godziny, lecz przywoływać znajomą porę dnia, znaną z cienia bambusa, zapachu ryżowej zupy, dźwięku sandałów na bruku.

 

Gdy dzwon bije sześć razy o zmierzchu – godzina Koguta (酉の刻, tori no koku) – lampiony na bambusowych masztach rozświetlają wąskie alejki. Trzy koku później, w godzinie Dzika (亥の刻, i no koku), miasto zapada w ciszę: wartownicy przenoszą się pod bramy, a jedynie nocne kurtyzany wyczekują klientów przy świetle papierowych lamp.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Infrastruktura czasu w Edo

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Edo otulała sieć ponad trzystu pięćdziesięciu wież dzwonnych. Ich rytm był słyszalną mapą miasta: dziewięć uderzeń wyznaczało północ i południe, sześć – świt oraz zmierzch, osiem, siedem, pięć i cztery wypełniały przestrzeń pomiędzy, po czym cykl zaczynał się od nowa. Po dziś dzień w Kawagoe rozbrzmiewa Toki no Kane (時の鐘), którego metaliczny głos odbija się od dachówek sklepów z laką i słodyczami.

 

W klasztorach zen czas wyznaczały bębny taiko; na górskich szlakach Kii echo niosło się wśród drzew sugi jeszcze długo po ostatnim uderzeniu. W portach straż ogniowa odpalała małe moździerze, a huk przenikał mgłę, nim dotarł do rybackich łodzi na Zatoce Edo.

 

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Kadzidła, świece i woda

 

W mieszkaniach mieszczan płonęły kadzidła-zegary (線香時計, senkō-dokei). Jedna spirala sandałowca wypalała się mniej więcej przez pół koku – idealnie, by ugotować ryż lub odparować sos sojowy. Literaci używali świec miarowych z poprzecznymi nacięciami: gdy płomień docierał do kolejnej bruzdy, metalowe kuleczki spadały na tackę, znacząc kolejne „tyknięcia” nocy. W salonach samurajskich rodów przesiąkniętych konfucjanizmem kapały krople z klepsydr wodnych, a liść cyprysu unoszący się na lustrze wskazywał upływający koku.

 

 

Czas pachnący sandałowcem w Yoshiwarze

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W rozświetlonej dzielnicy rozkoszy Yoshiwara (więcej tu: Urodzone w piekle, pochowane w Jōkanji – co uczyniono tysiącom kobiet Yoshiwary?). czas odmierzano aromatem: jeden kijek sandałowego kadzidła wystarczał na kwadrans rozkoszy. Kamuro – młodziutkie pomocnice – dyskretnie podsuwały kolejny patyczek, a klienci płacili w srebrze ryō tyle, ile zdążyło się spalić. Tu czas był wonny, miękki i kosztowny, a rachunek kadzideł okazywał się bardziej bezlitosny niż najtwardszy urzędnik podatkowy.

 

Tak pulsował czas w Japonii szogunów Tokugawa. Nie w równych, bezdusznych minutach, lecz w cieple słońca i zapachu sandału, w brzęku dzwonów i szelestach jedwabiu. Zegarem była sama rzeczywistość, a każda godzina – Tygrysa, Konia czy Koguta – miała kolor i smak, którego nie odda żadna tarcza z cyframi.

 

 

Koty i ninja

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W epoce Edo czas był z jednej strony sprawą wielce poważną — biły dzwony, paliły się kadzidła, przesuwały się tarcze zegarów — a z drugiej… czasem przypominał raczej luźne zalecenie niż konkretną jednostkę. Szczególnie jeśli spojrzymy na pogranicze folkloru, legend i codziennych przesądów. Bo choć samuraj liczył godziny na podstawie cienia wachlarza, a mnich słuchał dźwięku bębna w świątyni, to kot — o, kot wiedział najlepiej, która jest pora.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Dawni Japończycy naprawdę wierzyli, że źrenice kota mogą służyć jako… zegar. Z rana i o zmierzchu — szerokie jak pochodnie, w samo południe — cienkie jak igły (wspominamy o tym tu: Ninja na emeryturze - co się działo z Shinobi w czasach pokoju Edo?). Niektórzy twierdzili wręcz, że jeśli nie masz zegara, a chcesz wiedzieć, która godzina, wystarczy złapać kota i spojrzeć mu głęboko w oczy. Pytanie tylko, co na to sam zainteresowany – koty nie są raczej znane z bezinteresownej pomocności. Zresztą, do dziś w Kagoshimie można znaleźć świątynię poświęconą siedmiu kotom Shimazu Yoshihiro — dzielnego daimyō, który ponoć obserwował ich oczy, by wiedzieć, kiedy odpoczywać w trakcie bitew. Niektórzy historycy się śmieją, inni milczą z uznaniem.

 

A jeśli już jesteśmy przy niecodziennym wyczuciu czasu — to czas ninja zasługuje na osobny kalendarz. Według traktatu Shōninki, starojapońskiego podręcznika szpiegostwa, idealne godziny na działania w cieniu to… Dzik, Szczur i Tygrys. Innymi słowy, późny wieczór, głęboka noc i bardzo wczesny świt — czyli dokładnie wtedy, gdy przeciętny strażnik chrapie, a księżyc drży w misce wody. Wszystko podporządkowane taktyce: w godzinie Szczura prześlizgujesz się przez płot, w Tygrysa zakładasz przebranie mnicha, a w Dziką przygotowujesz ucieczkę (inne techniki shinobi tu: Kodowanie wiatru - techniki tajnej komunikacji szkół ninja w czasie wojen Sengoku).

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

Ale to nie koniec zaskakujących prawd filozoficznych - bo starzy wiejscy wróżbici twierdzili, że można rozpoznać parzystą lub nieparzystą godzinę… oddychając tylko przez jedną dziurkę od nosa. Tak, wystarczyło zatkać jedną stronę i poczuć, z której lepiej „ciągnie”…

 

Nie ma się co dziwić, że we współczesnej popkulturze japońskiej to wszystko wraca jak bumerang. Czy to w anime “Natsume Yūjinchō”, gdzie kot-spirytysta przewiduje pogodę i humory bogów, czy w mandze “Neko Ramen”, gdzie pora lunchu zależy od miauku. Japonia Edo miała swoje zegary — i swoich zegarowych strażników. A jednym z nich, jak się okazuje, był zwyczajny kot. Przepraszam, nie ma zwyczajnych kotów.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

 

Precyzyjny mechanizm, choć nieco poetycki

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).W świecie, w którym czas był nie tylko odliczany, lecz przede wszystkim wyczuwany, niebo i kalendarz stanowiły dla Japonii epoki Edo źródło zarówno porządku, jak i tajemnicy. Nad przebiegiem pór roku i precyzją kalendarza czuwało Biuro Astronomiczne (Tenmonkata), instytucja nie mniej poważna niż urząd podatkowy – choć zajmowała się gwiazdami, nie monetami. Wyznaczano daty przesileń, korygowano miesiące przestępne, a rytm życia społecznego układano zgodnie z kalendarzem lunisolarno-sezonowym, który co jakiś czas trzeba było dostosować do kaprysów księżyca. A jednak coraz częściej szeptano – zwłaszcza wśród wykształconych – że chiński wzorzec, tak długo używany, po prostu nie pasuje do japońskich realiów. Że pogoda nie ta, że szerokość geograficzna inna, że czasy się zmieniają.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Zaczęto więc patrzeć w niebo nie tylko z duchową czcią, ale też z naukową precyzją. Obserwowano tranzyty gwiazd, mierzono czas lokalny i równoleżniki, a powoli — choć jeszcze z szacunkiem dla rytuału — rodziło się przekonanie, że czas może być abstrakcją matematyczną, równym dla wszystkich, niezależnym od długości cienia sosny czy bicia świątynnego dzwonu.

 

Wreszcie nadszedł rok 1873 i z nim cesarski edykt, który uciął całą poetykę dawnych godzin jednym pociągnięciem administracyjnego pędzla. Zmienny czas japoński – futei-ji – został zniesiony, a jego miejsce zajął system zachodni, gregoriański, strefowy, 24-godzinny. Świątynne bębny zamilkły, zegary przestały śledzić pory dnia i nocy, a południe ogłaszał nie dzwon, lecz… wystrzał z armaty. Było nowocześnie. I głośno.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).Ale nie wszyscy byli zachwyceni. Świadkowie tej rewolucji — jak Ernest Satow czy Rudyard Kipling — notowali z pewnym zaskoczeniem, że choć Japonia oficjalnie przyjęła europejski czas, to jej mieszkańcy nadal nie przywiązywali się zanadto do punktualności. Kiedy umawiano się na drugą, bywało, że gość zjawiał się o pierwszej, albo o trzeciej. Zależało od pory roku. Stare przyzwyczajenia nie znikają w jednej chwili.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).I choć dziś japońska punktualność jest legendarna, a odjazd pociągu mierzy się co do ułamków sekund, echo dawnego rytmu można nadal usłyszeć. Codziennie o 17:00, kiedy nad miastami rozbrzmiewa spokojna melodia „Yuyake Koyake”, dzieci wracają do domu, a słońce kładzie się nisko nad horyzontem. W tej prostej melodii kryje się coś więcej niż nostalgia – to pamięć o epoce, w której czas był dźwiękiem, światłem, rytuałem i zmysłowym doświadczeniem. I choć zegar już nie podąża za źrenicą kota ani nie zatrzymuje się w godzinie Tygrysa, coś z dawnej Japonii nadal tyka – cicho, uporczywie, po swojemu.

 

Doba w Japonii samurajów miałą 12 godzin, a każda godzina w futei-ji była inna - jej długość zależała od pory roku (jednej z 24 sekki).

Zobacz >>

"Silne kobiety Japonii" - zobacz książkę autora strony

  1. pl
  2. en
Książka o historii kobiet w dawnej Japonii - "Silne kobiety Japonii" autorstwa Michała Sobieraj - twórcy ukiyo-japan.pl
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime

  

    未開    ソビエライ

 

  Mike Soray

   (Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)
Logo Soray Apps - appdev, aplikacja na Androida, apki edukacyjne
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime
Logo Gain Skill Plus - serii aplikacji na Androida, których celem jest budowanie wiedzy i umiejętności na rózne tematy.

  

   

 

 

未開    ソビエライ

 

 Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)

 

Osobiste motto:

"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany.- Albert Einstein (prawdopodobnie)

Mike Soray

(aka Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)

Napisz do nas...

Przeczytaj więcej

o nas...

Twój e-mail:
Twoja wiadomość:
WYŚLIJ
WYŚLIJ
Twoja wiadomość została wysłana - dzięki!
Uzupełnij wszystkie obowiązkowe pola!

Ciechanów, Polska

dr.imyon@gmail.com

___________________

inari.smart

Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!