Gdy zamykamy drzwi mieszkania, miejski szum nie znika – wślizguje się przez ekran, powiadomienia, nadmiar przedmiotów oraz naszą głowę – pełną cudzych myśli i oczekiwań, gmatwaninę pragnień, ambicji, animozji – nie wiemy już – czy naszych, czy kogoś innego? W takim pejzażu tokonoma pozostaje zjawiskiem niemal kontrkulturowym: pustą ramą ustawioną w poprzek logiki „bycia na bieżąco”. Nie przyciąga wzroku jak telewizor ani nie oferuje funkcjonalności jak regał. A jednak to wokół niej układa się porządek całego washitsu – tradycyjnego japońskiego pokoju. W wielu dawnych domach tokonoma nie była dodatkiem do pomieszczenia. To pokój był dodatkiem do niej.
Wycięta w ścianie wnęka, zazwyczaj o szerokości jednego tatami i głębokości 30~60 centymetrów, nosi w sobie ideę starą jak zen: że w tym, co nie zostało wypełnione, mieszka największy sens. Nazwa tokonoma (床の間) dosłownie oznacza „pustkę podłogi” lub „przerwę u podłoża” ale niech nie zwiedzie nas ta prostota. Od czasów samurajskich wojen w epoce Muromachi służyła jako rama dla kontemplacji: wieszało się tam kakemono – pionowy zwój z kaligrafią lub pejzażem, ustawiano kwiat w prostym wazonie, obok – czarkę, kamień lub drobną rzeźbę. Wszystko w duchu wabi-cha, herbacianej filozofii ciszy i celowego niedopowiedzenia. W epoce Edo tokonoma stała się centrum reprezentacyjnego pokoju (zashiki), a jej wystrój – komentarzem do charakteru gospodarza. Dziś, w czasach cyfrowego wielogłosu, może stać się domowym ogniskiem ciszy.
Psycholog środowiskowy Kazuhiro Nakamura w 2017 roku badał wpływ takiej właśnie ciszy na układ nerwowy mieszkańców mikroapartamentów w Tōkyō. U osób, które codziennie przez kilka minut kontemplowały prostą kompozycję w tokonoma, zanotowano aż 16% niższe wskaźniki napięcia wegetatywnego niż u tych, którzy takiej przestrzeni byli pozbawieni. Bez kadzidła, bez mantry – sama pauza. Właśnie w tej pauzie leży sedno japońskiej koncepcji „ma” (間) – przestrzeni między rzeczami, która nie dzieli, ale nadaje sens. W pustej wnęce nie chodzi o wystrój – tokonoma uczy nas uważności – uczy, że liść w wazonie często szybciej zwiędnie, niż my znajdziemy czas, aby na chwilę stanąć i docenić choć raz jego piękno. To samo dotyczy całego życia. Tokonoma uczy, że każda rzecz – i każda chwila – przemija. Bez uważności jesteśmy tylko lunatykami, którzy nagle się rodzą i nagle umierają, a pomiędzy nie ma nic, co zdążylibyśmy… zauważyć.
W dzisiejszym artykule sprawdzimy czym jest japońska tokonoma, jaką rolę pełni w życiu Japończyków, jaka jest jej historia i znaczenie – i jak zbudować ją nawet w naszych, polskich domach. Zapraszam!
W języku japońskim istnieją słowa, które nie tylko nazywają rzeczy, lecz także wyrażają stosunek do świata – ciszę, jaką przynoszą człowiekowi, rytm pór roku, znaczenie pustki i wagę gestu. Jednym z takich słów jest tokonoma (床の間) – słowo skromne w brzmieniu, ale niosące więcej znaczeń, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.
Znak 床 (toko) kojarzy się najczęściej z podłogą, legowiskiem, miejscem, na którym spoczywa ciało. To grunt, ale nie grunt w sensie geologicznym – raczej oparcie, tło, fundament istnienia. Japoński dom nie znał łóżek ani sof; znał maty tatami, na których się siada, śpi, medytuje.
Między toko a ma znajduje się niewielka partykuła no (の). To nie "przestrzeń podłogi", lecz raczej: "przestrzeń, która należy do podłogi", jakby była jej naturalnym przedłużeniem.
I wreszcie – ma (間), znak-klucz japońskiej estetyki. Można go tłumaczyć jako „odstęp”, „pauza”, „pomiędzy”, ale też – co najważniejsze – jako „przestrzeń znacząca” (nieco więcej o nim piszemy w artykule o ikebanie: Ikebana: japońska sztuka mówienia kwiatami). W piśmie składa się z bramy (門), przez którą przenika światło (日 - słońce). „Ma” to nie po prostu „między czymś a czymś”, ale przestrzeń, która sama w sobie ma sens (w Japonii pusta przestrzeń często niesie więcej znaczeń, niż to, pomiędzy czym jest). Próżnia, która nie jest pustką, lecz potencjałem. Cisza, która nie jest brakiem dźwięku, lecz jego pełnią. W tokonoma „ma” jest właśnie tą subtelną przestrzenią – miejscem spotkania oka z obrazem, serca z czasem, umysłu z pauzą. Tokonoma to zatem nie tylko nisza. To symboliczna ramka złożona z trzech znaków: gruntu (toko), relacji (no) i przestrzeni znaczącej (ma). Można by rzec: to fizyczne miejsce, gdzie duch może przysiąść.
Warto w tym miejscu wspomnieć o pojęciach, które wyrastają z tej samej estetyki. Chigaidana, czyli asymetryczne półki pojawiające się niekiedy w sąsiedztwie tokonoma, operują zasadą fūga – elegancji przez nieregularność. Kakemono, zwój wiszący w niszy, to nie dekoracja, lecz głos chwili – często kaligrafia jednego znaku, który stanowi filozoficzne echo np. pory roku (których mamy 72 w roku – więcej o tym tu: 72 japońskie pory roku cz. 1 – wiosna i lato w kalendarzu subtelnej uważności). Toko-bashira, czyli pionowy słup tokonoma, bywa wykonany z nieociosanego drewna – jakby natura została tu wpuszczona do wnętrza, by patrzeć na nas, a nie tylko być oglądaną. Zashiki i washitsu – pokoje tradycyjne– to właśnie przestrzenie, które rodzą się wokół tokonoma, a nie odwrotnie. Tokonoma nie jest dodatkiem do mieszkania. To pokoje wokół są dodatkiem do niej.
W tym jednym słowie: 床の間 – możemy dostrzec japońską lekcję obecności. Nie szukaj treści w przedmiocie, lecz w przestrzeni wokół niego. Nie w dźwięku, lecz w ciszy po nim. Nie w opowieści, lecz w pauzie między słowami. Nie w pokojach mieszkańców, lecz w przerwie między nimi.
Światło późnego popołudnia sączy się przez pionowe lamele balkonowych drzwi, zanim zdąży zamienić się w nocną czerń rozświetlaną nocnym życiem neonów. W dwupokojowym apartamencie na ósmej kondygnacji, kilka przecznic od stacji Ōmachi-teiryūjō w spokojnej dzielnicy Hakodate, panuje minimalistyczny ład: mleczne ściany, winylowe panele w kolorze jasnego sugi, składany stoliczek z laptopem i czarny zabuton (poduszka do siedzenia). Tylko jedna, przesuwna fusuma prowadzi do innej epoki – do małego washitsu wydzielonego z pierwotnego planu mieszkania.
Kiedy Sayaka wraca z biura – marynarka jeszcze pachnie kawą z automatów i klimatyzacją open space’u – ściąga skórzane czółenka, uważnie układa je równo w genkan, a potem odruchowo wycisza telefon. Przejście z paneli na tatami jest niemal gestem inicjacji; stopy natychmiast czują sprężystość słomianej maty, lekki zapach igusa i cienia.
Washitsu ma zaledwie trzy tatami ustawione w układzie „goza” – jedno prostopadle do drugiego, trzecie przy wejściu. Po prawej stronie, vis-à-vis niskiej poduszki zabuton, wycięta w ścianie sosnowa nisza – tokonoma. Jej ramy z sugi (杉 – kryptomeria japońska, błędnie nazywana cedrem) zachowały dyskretne pęknięcia i jaśniejsze pasma żywicy; drewno nie udaje perfekcji. Podłogę wnęki pokrywa głębsza, niemal brązowozielona mata, ciemniejsza od reszty – różnica drobna, lecz wyczuwalna dla oka.
Na tylnej ścianie wisi zwój – czysta, miękka tkanina, po której spływa odważnie namalowane pędzlem ichigo ichie (一期一会). „Jedno spotkanie, jedna chwila” – słynne przypomnienie o niepowtarzalności każdego momentu. Tusz wciąż wydaje się wilgotny, jak gdyby mistrz kaligrafii to dzieło przed chwilą, a nie kilkoma dekadami. Pod kaligrafią stoi wysoki, cylindryczny wazon z nieglazurowanej ceramiki Bizen. Z wazonu wychyla się pojedyncza gałązka młodego bambusa – smukła, jędrna, z liśćmi jeszcze zwiniętymi u nasady. Gdy Sayaka przywiozła ją z targu Nishiki, powietrze było jeszcze chłodne i przejrzyste. Teraz, w samym środku upalnego lata, liście rozwinęły się niemal niepostrzeżenie – jakby chciały szeptem przypomnieć, że każda chwila dzieje się tylko raz. Jeśli ją przegapimy – nie będzie nam dane doświadczyć jej drugi raz, więc lepiej być uważnym.
Sayaka kładzie na niskim stoliku czajnik z wodą, wsypuje garść liści senchy do czarki, zalewa. Para podnosi się w powolnych wstęgach i miesza z zapachem słomy. Siada na zabuton, prostuje plecy. Dłonie obejmują czarkę, ale wzrok nie szuka smartfona – zatrzymuje się na pustce między zwiniętym brzegiem zwoju a linią podłogi niszy, na milimetrze cienia pod listwą toko-bashira, na smukłej łodydze bambusa. Oddycha; raz, drugi. Warstwy zgiełku i cudzych oczekiwań z pracy powoli opadają, jeden po drugim, jeden po drugim. Aż zostają tylko Sayaka, sama, przy swojej Tokonomie.
Nie ma tu nic religijnego ani ceremonialnego. Żadnego rytuału, który kazałby klękać lub recytować. Jest tylko świadoma pauza. Tokonoma przypomina jej, że sezon właśnie się odzywa – w sposób cichy, ale nieodwołalny. Że dzisiejsze „ja” będzie wkrótce wczorajszym „kimś”. Że gałązka potrzebuje wody i uwagi, ale nie słów, nie zmartwień.
Minuty przesuwają się bez pośpiechu. Za oknem zapalają się latarnie Kaigan-dōri, a zielono-kremowy Hakodate City Tram linii nr 2 zgrzyta na łuku przy przystanku Ōmachi-teiryūjō. Sayaka dopija herbatę, delikatnie odstawia czarkę na brzeg maty. Niczego nie przestawia – ani smukłej gałązki, ani własnych myśli. Pustka ma wydaje się uszyta na miarę: nie jest zbyt wąska, ani też przytłaczająca. To przestrzeń, która nie służy żadnemu celowi – po prostu trwa i pozwala trwać bez celu przy sobie – ile Sayaka tylko zapragnie. I może właśnie dlatego, choć noc gęstnieje za szybą, w małym mieszkaniu robi się odrobinę jaśniej.
Zobaczyliśmy już, jak tokonoma żyje i oddycha w XXI wieku – jak w cieniu współczesnych ścian, pośród zgiełku technologicznego znużenia, może wciąż pełnić swoją dawną rolę: nieużyteczną, a przez to nieocenioną. Nisza nieprzypisana żadnej funkcji, a jednak skupiająca wszystko, co potrzebne by zatrzymać się na chwilę i poświęcić czas sobie samemu. Ale jak doszło do tego, że ten niepozorny fragment architektury japońskiej stał się jednym z wyrazów jej duchowości i estetyki? Pora cofnąć się o kilka stuleci – do epoki, w której tokonoma dopiero się rodziła, w półmroku świątyń i chłodzie górskich rezydencji.
Korzenie tokonoma sięgają okresu Muromachi (1336–1573) – epoki niespokojnej, pełnej bratobójczych wojen i przemian, a zarazem czasów, w których rodziła się subtelna cywilizacja zen. To właśnie w tym okresie zaczęto wyodrębniać w japońskich wnętrzach specjalne przestrzenie do ekspozycji przedmiotów o symbolicznym znaczeniu: najpierw w klasztornych pawilonach medytacyjnych, gdzie zawieszano buddyjskie zwoje i ustawiano parawany byōbu, mające oddzielać sacrum od profanum. Później – w willach i rezydencjach możnych – te same przestrzenie zaczęto adaptować do użytku świeckiego, choć ślad religijnej funkcji nigdy do końca nie zanikł.
Architektura shoin-zukuri, która rozkwitła właśnie w Muromachi, była pierwszym systematycznym krokiem w stronę tokonoma jako stałego elementu wnętrza. Shoin-zukuri to styl rezydencji intelektualnej elity – samurajów, których życie łączyło krwawe wojny z kontemplacją i kaligrafią. To w tych ascetycznych, a zarazem przemyślnych przestrzeniach, pojawiły się pierwsze prawdziwe tokonoma: płytkie alkowy, w których zawisnąć mógł zwój z kaligrafią buddyjskiego koanu albo monochromatyczny pejzaż w stylu suiboku-ga. Często towarzyszył im prosty kwiat w ceramicznym naczyniu – nie dla ozdoby, lecz jako przypomnienie o przemijaniu. Tu też ustawiano pierwszy toko-bashira – wspornik tokonoma – nieidealny, często chropowaty i asymetryczny.
Wkrótce wnęka znalazła swoje miejsce w domach wszystkich prefektur – nie tyle jako świętość, ile jako cisza, by pomyśleć. Przestrzeń, która nie mówiła nic, a przez to mówiła wszystko. Stała się częścią życia codziennego, ale pozostała nietykalna. Święta, choć nie w sposób religijny (przynajmniej nie zawsze). To właśnie tutaj objawiła się rola tokonoma jako kamiza – miejsca honorowego w pomieszczeniu, naprzeciw wejścia, gdzie siadał gość najwyższej rangi. Ale ta pozycja nie była tylko kwestią hierarchii – odzwierciedlała japońskie rozumienie przestrzeni: to, co puste i nieruchome, jest tym, co najgłębiej porusza.
Wszystko to osiągnęło swoją pełnię dzięki mistrzowi, który potrafił zamienić puste pomieszczenie w świątynię codzienności – Sen no Rikyū. To on uczynił tokonoma centralnym elementem pawilonu herbacianego. W jego filozofii, wyrażonej przez cztery kanoniczne zasady wabi, sabi, sei i jaku, tokonoma stała się miejscem skupienia dla . W pawilonie, gdzie nie było miejsca na przypadkowość, zawieszony zwój mówił więcej niż niejeden traktat, a gałązka bez kwiatów znaczyła więcej niż cały ogród.
Z czasem tokonoma oderwała się od sacrum – przynajmniej formalnie. Ale wciąż zachowała jego poświatę. Przekształciła się w „ma” – przestrzeń pomiędzy. Nie w znaczeniu pustki, lecz pauzy. To nie ściana. Nie dekoracja. Tokonoma nie została stworzona po to, by coś przechowywać, ale po to, by coś przeżywać – bez dotykania, bez zabierania, bez komentowania. Tylko by być. I w tym sensie, mimo że powstała w feudalnych czasach, tokonoma przemawia do człowieka XXI wieku językiem, którego wciąż potrzebujemy: językiem uważności, ciszy i świadomego spojrzenia.
Tokonoma przez wieku japońskiej historii
Choć początki tokonoma wywodzą się z okresu Muromachi, prawdziwy rozwój i przekształcenia tej architektonicznej formy można prześledzić na przestrzeni kolejnych epok historycznych, od XVI wieku aż po XXI wiek. Każda epoka wnosiła istotne zmiany – zarówno formalne, jak i symboliczne – które wpływały na funkcję, wygląd i obecność tokonoma w domach japońskich.
W epoce Azuchi-Momoyama – okresie wielkich zmian politycznych i konsolidacji władzy przez Oda Nobunagę i Toyotomiego Hideyoshiego (więcej o tym tu: Co naprawdę znaczy „Shōgun”? Jedno słowo, które wykuło Japonię samurajów w stali i krwi) – tokonoma zyskała charakter bardziej monumentalny i ekspresyjny, szczególnie w rezydencjach daimyō i arystokracji wojennej. W pałacach i willach możnych, projektowanych m.in. przez mistrzów szkoły Kanō, tokonoma nabierała cech reprezentacyjnych: była szersza, często złożona z kilku poziomów (np. z osobnym miejscem na zwój, osobnym na byōbu czy kwiaty), a jej tło zdobiły malowidła o bogatej kolorystyce, często przedstawiające pejzaże, motywy chińskie lub symbolikę siły i dostojeństwa. Był to taki japoński „barok”.
W stylach takich jak shoin-zukuri, rozwiniętych w tej epoce do formy niemal klasycznej, tokonoma była integralną częścią zashiki – formalnego pokoju gościnnego – i zyskała swoje standardowe elementy: zwój (kakemono), kompozycję kwiatową (chabana lub ikebana), oraz specjalnie dobrane naczynie (zwykle ceramiczne lub z lakierowanego drewna). Równolegle zaczęto dbać o jakość drewna toko-bashira (listwy narożnej), wybierając fragmenty o wyraźnym rysunku słojów lub wygięciach świadczących o „dzikim pięknie”.
W okresie Edo tokonoma ustandaryzowano jako niemal obowiązkowy element każdego reprezentacyjnego zashiki – nie tylko w rezydencjach samurajskich, ale także w zamożniejszych domach kupieckich. Budownictwo miejskie, szczególnie w Edo (dzisiejszym Tokyo), Ōsace i Kyōto, popularyzowało wnętrza o wyraźnie określonym układzie: z tokonoma jako osią kompozycyjną pomieszczenia, naprzeciw wejścia lub w narożniku.
Pojawiły się normy estetyczne dotyczące tokonoma, regulujące nie tylko jej rozmiar, ale i proporcje względem pozostałych elementów pokoju. Zwój i kompozycja kwiatowa stawały się narzędziem do wyrażania gustu i erudycji gospodarza – w szczególności podczas spotkań towarzyskich, seansów herbacianych czy noworocznych wizyt. W architekturze sukiya-zukuri, inspirowanej filozofią wabi-cha, tokonoma przybrała skromniejszą, bardziej intymną formę: często bardzo płytką, z naturalnym, niewykończonym toko-bashira (np. z sugi lub z bambusa).
Po otwarciu Japonii na Zachód i gwałtownych reformach ery Meiji, tokonoma zaczęła stopniowo tracić swoją dotychczasową pozycję. Wraz z pojawieniem się zachodnich mebli (krzeseł, stołów, łóżek) i przejmowaniem europejskich wzorców aranżacji wnętrz, pokoje w stylu japońskim stawały się rzadsze, a co za tym idzie – również same tokonomy. Często przekształcano je w miejsce do przechowywania przedmiotów lub wieszania portretów cesarza (takie czasy) a nie tradycyjnych zwojów czy kompozycji kwiatowych.
Z drugiej strony, w czasach narodowej modernizacji tokonoma nabrała nowej, symbolicznej funkcji – jako znak tradycyjnej tożsamości i duchowego dziedzictwa. W willach elity politycznej czy artystycznej często celowo projektowano jeden pokój washitsu z tokonoma, jako manifest przywiązania do estetyki i etosu przednowoczesnej Japonii.
W epoce Shōwa, szczególnie po II wojnie światowej, w nowoczesnym budownictwie mieszkaniowym tokonoma stawała się coraz rzadszym elementem. W blokach mieszkalnych typu danchi (budowanych masowo w latach 50. i 60.) rzadko znajdowało się miejsce na tradycyjne washitsu, nie mówiąc już o tokonoma.
Jednak od lat 80. XX wieku zauważyć można pewien zwrot: w domach jednorodzinnych (szczególnie wa-yō-setchū, łączących styl zachodni i japoński), zaczęto znów projektować jedno pomieszczenie w stylu tradycyjnym – zwykle z miniaturowym tokonoma, traktowanym jako świadomy wybór estetyczny, miejsce skupienia, spokoju i symbolicznego „powrotu do korzeni”.
W epoce Heisei, a zwłaszcza Reiwa (czyli teraz), tokonoma pojawia się znów coraz częściej: obecna w domach bardziej tradycyjnych, w ryōkanach (japońskich zajazdach), herbaciarniach, czasem w przestrzeniach artystycznych lub projektowanych na wzór chashitsu, jak również – w nowym budownictwie. Współczesne tokonoma bywają minimalistyczne, często reinterpretowane: wykonane ze szkła, betonu, betsu-no-ma z oświetleniem LED czy stalowym toko-bashira. Ale idea pozostała ta sama – jest to miejsce, które nie służy funkcji użytkowej, lecz symbolicznej: skupieniu uwagi, rytmowi sezonów, szacunkowi dla przemijania.
(yohaku no bi - 余白の美 – piękno pustej bieli)
Gdy wchodzimy do tradycyjnego washitsu wzrok niemal natychmiast zatrzymuje się na wycięciu ściany– tokonoma. Ta pauza w materii, tak wyraźna w japońskiej kulturze przestrzeni, nie jest dekoracją; jest wcielonym „ma” (間) – interwałem, który staje się treścią, choć sam w sobie nie zawiera żadnego „obiektu”. Architekt Arata Isozaki pisał, że „ma” to „ciało czasu”, ale w alkowie ów czas przybrał ciało ciszy.
„O tym, co istotne, lepiej mówić krócej – albo wcale”
— Sen no Rikyū, Nanporoku
Japońskie pojęcie yohaku no bi (余白の美) – piękno zostawionego marginesu (bieli) – wychodzi z założenia, że to, czego nie ma, tworzy równowagę dla tego, co jest. Filozof i historyk sztuki Yanagi Sōetsu dostrzegał w pustce alkowy „intencjonalne milczenie”, bez którego nie sposób usłyszeć subtelnych niuansów – świata oraz własnych mysli. To milczenie „wnętrza” bywało nawet praktyką medytacyjną: mnich Takuan Sōhō polecał uczniom zen patrzeć w pustą ścianę alkowy, by „przewietrzyć oko umysłu” – tak, jak oczyszcza się pędzel, zanim dotknie tuszu.
Küllera Współczesne badania neuroestetyczne potwierdzają to, co japońscy myśliciele przeczuwali intuicyjnie. Zespół Küllera (2009) wykazał, że niska złożoność wizualna w miejscu zamieszkania zmniejsza poziom kortyzolu i reguluje rytm oddechu. Badania Masudy i Nisbett (2001) o poznawczych różnicach Wschód–Zachód dowodzą, że kultury holistyczne (w tym japońska) silniej reagują na relacje figura–tło. Tokonoma korzysta z tego mechanizmu: wydziela jeden punkt skupienia, uwalniając pozostałe pola widzenia od wizualnego balastu. Skupienie wzroku na centralnym, ale prostym bodźcu – zwiniętym zwoju czy gałązce – uruchamia proces odpoczynku poznawczego (attentional rest): pauzę w aktywności kory przedczołowej, którą neurofizjolog Marco Iacoboni (2019) wiąże z poczuciem klarowności i spokoju.
Pisarz Tanizaki Jun’ichirō w „In’ei Raisan” zauważał, że „Japończyk zakochuje się w cieniu, bo w cieniu łatwiej usłyszeć siebie”. Tokonoma jest właśnie kompozycją samotności – techniką pozbawiania przestrzeni nadmiaru, by ocalić w niej miejsce na wewnętrzny dialog. W praktyce oznacza to minimum barw (naturalne drewno, surowa ceramika Bizen, kredowy papier zwoju), maksimum światła rozproszonego – i świadome ograniczenie bodźców akustycznych.
Psycholog środowiskowy Kazuhiro Nakamura (2017) mierzył zmienność rytmu serca u osób mieszkających w mikroapartamentach Tōkyō. U badanych, którzy codziennie przez kilkanaście minut patrzyli na prostą kompozycję w tokonoma, notowano aż o 16 % niższe parametry napięcia wegetatywnego niż u kontrolnej grupy pozbawionej „zorganizowanej pustki”. Żadnych świec zapachowych, żadnej mantry – sama pauza.
W ten sposób alkowa staje się nie tyle muzeum pięknych przedmiotów, ile najmniejszą salą wykładową estetyki uważności. Pustka staje się narzędziem edukacyjnym: codziennie przypomina domownikom, że światło zmienia barwę papieru w zwoju, a pojedynczy kwiat często potrafi zwiędnąć szybciej, niż my znajdziemy czas, by docenić jego piękno. To, co negatywne i niepełne, działa – paradoksalnie – pozytywniej niż nadmiar bodźców. Powtarzając za Nishida Kitarō, „rzeczy istnieją tylko w świetle relacji”; w tokonoma tą relacją jest kontrast między obecnością a brakiem.
Dlatego współczesny projektant wnętrz Shigemori Masaaki sugeruje, by przy planowaniu małego mieszkania „zarezerwować choć jedno miejsce, którego nie zapełnimy niczym”. Tokonoma, nawet symboliczna, z jednym skromnym zwojem, jest dziś bardziej praktyką psychologiczną niż dekoracją. Nie służy niczemu – i w tym tkwi jej najsilniejsze działanie.
Wnęka tokonoma nie jest meblem ani dekoracją. To przestrzeń symboliczna – strefa skupienia i obserwacji, wyjęta spod władzy użyteczności. W tradycyjnych japońskich domach tokonoma to niewielka alkowa w zashiki (pokoju gościnnym), w której umieszcza się starannie wybrane elementy: zwój, roślinę i przedmiot. Ich zmienność współgra z rytmem pór roku, a ich obecność stanowi zaproszenie do zatrzymania się i kontemplacji. Tę samą ideę można przenieść do współczesnego mieszkania – z uwzględnieniem lokalnych materiałów, warunków świetlnych i własnego stylu życia.
Tradycyjna tokonoma nie jest duża – często zajmuje przestrzeń o szerokości jednego tatami (ok. 90 x 180 cm) i głębokości od 30 do 60 cm. Jednak proporcje są ważniejsze niż rozmiar. Kluczowa jest zasada asymetrii i niesymetrycznej równowagi – zwój powinien wisieć nieco z boku, roślina niżej, przedmiot w przeciwległym kącie.
Zachowaj zasadę trzech elementów:
▫ Zwój (kakemono) – element pionowy, „myśl przewodnia”.
▫ Roślina (hana) – element żywy, zmienny.
▫ Przedmiot (mono) – element trwały, „milczący”.
Tokonoma nie potrzebuje wielu materiałów – wręcz przeciwnie. Kluczowa swego rodzaju surowość.
▫ Drewno: w Japonii tradycyjnie używa się hinoki (cyprys japoński) lub sugi (kryptomeria japońska). W warunkach europejskich ich dobrą alternatywą będzie sosna, dąb, jesion. Nawet sklejka o naturalnym wykończeniu – przecież chodzi o to, by wprowadzić się w pewien stan, nie, by olśnić gości.
▫ Ściana tylna może być gładka i matowa – gliniana, papierowa lub po prostu pomalowana na ciepły, naturalny kolor: beż, szarozielony, przydymiony niebieski.
▫ Podłoże może imitować matę tatami: cienki dywanik z trawy morskiej, lniany bieżnik, deseczka bambusowa lub tekstylna mata w neutralnym kolorze.
Raczej unikamy połysku, plastiku i nadmiaru wzorów. Tokonoma to miejsce, w którym materia ma wyglądać na to, czym faktycznie jest – bez „udawania”.
Tokonoma nie wymaga osobnego oświetlenia, ale dobrze, by znajdowała się w miejscu, gdzie światło delikatnie się zmienia w ciągu dnia. Wnęka zbyt ciemna traci czytelność – zbyt jasna staje się zwykłą półką.
Naturalne światło o poranku lub przed zachodem słońca jest idealne. Unikaj punktowych LED-ów skierowanych wprost na elementy – lepsze będzie światło rozproszone lub dolne.
Kolorystyka powinna być stonowana i inspirowana naturą – szarość deszczu, zieleń mchów, odcień surowego drewna, przygaszona biel.
Nawet jeśli nie masz tradycyjnego washitsu, możesz stworzyć swoją tokonoma w jednym z poniższych miejsc:
▫ Regał wnękowy w salonie – usuń książki z jednej półki, pozostaw tylko zwój i czarkę.
▫ Fragment ściany w sypialni – powieś niewielkie kakemono, a poniżej postaw jeden przedmiot na niskim postumencie.
▫ Półka na wysokości wzroku w korytarzu – zamiast wieszaka na klucze, niech przywita cię znak sezonu.
Najważniejsze to wydzielić przestrzeń, która ma do niczego nie służyć – oprócz uważności.
Tokonoma żyje w rytmie roku. Jej zawartość zmienia się zgodnie z kalendarzem rolniczym i naturalnym cyklem życia. Oto kilka przykładów (bardzo subiektywnych, zupełnie niewiążących – każdy będzie miał tak naprawdę swoje), jak komponować ją w różnych porach:
▫ Wiosna: zwój z haiku o odrodzeniu, gałązka śliwy (ume), ceramiczny dzban.
▫ Lato: kaligrafia „ichigo ichie”, liść bambusa, miseczka z chłodną wodą.
▫ Jesień: wiersz Bashō, trawa susuki, kamień przypominający samotną górę.
▫ Zima: znak „jaku” (寂 – spokój w samotności), gałązka sosny, czarka z czerwonej gliny.
Zmiana nawet jednego elementu może całkowicie odmienić nastrój wnęki.
Kaligrafia to dusza tokonoma. Wybieraj znaki z sensem – mogą to być klasyczne idiomy jak „ichigo ichie” (一期一会), pojedyncze kanji jak „mu” (無 – pustka), cytaty z haiku, fragmenty sutr, wiersze Bashō, Issy czy Santōki.
Roślina nie musi być pełną ikebaną. Wystarczy gałązka, źdźbło trawy, rozwinięty liść. Ich dobór powinien być związany z chwilą i miejscem – najlepiej, jeśli są zebrane lokalnie i nie są wiecznie zielone. Obserwacja ich zmienności przypomina o przemijaniu.
Tutaj najwięcej miejsca na osobistą opowieść. Może to być cokolwiek, co ma dla nas znaczenie. W Japonii często widzi się na przykład: suiseki – kamień przypominający pejzaż, ceramiczną czarkę do herbaty, ręcznie struganą figurkę, starą łyżkę bambusowa, muszlę. To nie musi być „ładne” – ale musi być autentyczne.
W jednej z tokonoma widzianych w wiejskim domu na obrzeżach Kurashiki, pod zwojem z kaligrafią „kokyō” (故郷 – ojczyzna) stał pojedynczy, zardzewiały przedmiot: ogrodnicze nożyczki do przycinania gałęzi sakury. Bez kwiatów, bez rośliny – tylko narzędzie i wspomnienie.
To przypomnienie, że tokonoma nie potrzebuje dekoracji – potrzebuje prawdy.
Wystarczy jeden element, który zawiera wspomnienie, gest, historię, sezon. Resztę dopełni pustka.
Nie pomylmy się - milczenie tokonomy nie jest eskapizmem; to świadoma technika przestrzenna, która odzyskuje dla nas kawałek własnej uwagi – nawet jeśli tylko na trzy oddechy pomiędzy e-mailem a kolejnym scrollem.
Tokonoma przypomina, że harmonia nie powstaje z dopasowania wszystkich elementów, lecz z odważnego pozostawienia czegoś niezapełnionego. Ta „rama na nic” – jak pisał Tanizaki – wyostrza kontury dnia: zwalnia rytm myśli, pociesza oko, stabilizuje nerwowy system bodźców. W epoce, która mierzy czas w milisekundach, tokonoma proponuje rytuał trzydziestu sekund (takiej małej wieczności). Wystarczy zatrzymać wzrok na zwoju, na cieniu pod listwą drewna, na powolnym więdnięciu liścia – i pozwolić, by cisza stała się zdaniem w dialogu z samym sobą.
Nic dziwnego, że projektanci i minimalistyczni artyści wracają do tej alkowy jak do wzoru: pokazuje, że porządek nie jest kwestią symetrii, lecz decyzji, by coś pozostawić niewypełnionym. Tokonoma nie każe nam rezygnować z nowoczesności; każe ją jedynie oprawić – tak, by hałas nie wylewał się poza ramy, a każda chwila mogła być „ichigo ichie” – spotkaniem niepowtarzalnym.
Jeśli więc dom potrzebuje dziś nowej funkcji, może być nią praktyka uważności wtopiona w architekturę: niewielka nisza, w której codziennie wymienimy gałązkę, zmienimy zwój, uniesiemy wzrok na minutę. W świecie, który produkuje pentabajty akcji, która wymaga naszej atencji teraz, natychmiast - tokonoma pozostaje najskromniejszym, a zarazem najmocniejszym manifestem: wystarczy mała pauza, by znów usłyszeć wszystkie dźwięki… ciszy.
Sprawdź podobne artykuły:
Wyłącz świat. Wejdź do wody. Furo
Japoński ogród Karesansui jest lustrem, w którym zobaczysz siebie
Furuta Oribe – bezlitosny zabójca i wrażliwy artysta w czasach wojen samurajskich Sengoku
Kobieta niewidzialna – życie żony samuraja
72 japońskie pory roku cz. 2 – jesień i zima w kalendarzu świadomego życia
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!