Dzisiejsza Japonia to kraj bezgłośnych pociągów, pachnących automatów z herbatą, autonomicznych dronów, olbrzymich miast i opuszczonych wsi. Ale wystarczy zamknąć oczy i dać się porwać wyobraźni, by rozpocząć podróż wstecz: przez erę Shōwa, kiedy z popiołów wojny rodziło się Nintendo, przez burzliwy okres Meiji, w którym kimona ustępowały miejsca mundurom, aż po Edo (początek nowożytności Japonii) – złotą epokę poezji haiku, drzeworytów ukiyo-e i wędrówek drogą Tōkaidō. Jeszcze wcześniej trwała mordercza zawierucha Sengoku, czyli krwawe późne średniowiecze samurajów, poprzedzone upadkiem pierwszego shōgunatu w Kamakurze (średniowiecze właściwe), a jeszcze przed nim – złocisty dwór Heian, gdy Japonia była delikatnym szeptem kaligrafii i konkursów poetyckich (początek średniowiecza). Ale podróż nie kończy się tam. Głębiej jeszcze, istniała epoka Nara (schyłek antyku japońskiego) – fundament tego, co dziś nazywamy japońską tożsamością.
Miasto Nara – wówczas nazywana Heijō-kyō – była pierwszą stolicą Japonii o trwałej lokalizacji i planie wyrysowanym niczym mandala. Miasto to powstało w roku 710, gdy cesarzowa Genmei kazała wznieść je na podobieństwo chińskiego Chang’anu – kwadratowe, symetryczne, podzielone na dzielnice jak szachownica, z monumentalną arterią Suzaku-dōri przecinającą je z północy na południe (droga główna miała 75 metrów szerokości). Na północnym krańcu, niczym gwiazda polarna, wznosił się Pałac Cesarski (Heijō-kyū) – siedziba władcy, serce administracji i centrum rytuału. Życie Nary tętniło w świątyniach i warsztatach, w dzielnicach kupieckich i na targach, gdzie dzieci karmiły święte jelenie, a mnisi przemierzali ulice nauczając. Liczby są równie imponujące co architektura: ponad 20 km² powierzchni i około 100 000 mieszkańców – w VIII wieku, w czasie, gdy w rejonie dzisiejszego Gniezna istniało zaledwie kilka osad, z których każda liczyła najwięcej po kilkadziesiąt osób.
To właśnie tutaj rządził cesarz Shōmu, który widział w sobie nie tylko władcę ludzi, ale też strażnika buddyjskiej prawdy. Z jego rozkazu powstał Tōdaiji – jedna z największych drewnianych budowli świata, dom dla Wielkiego Buddy (Daibutsu). Ten olbrzymi posąg, odlany z brązu, miał niemal piętnaście metrów wysokości i symbolizował opiekę nad całą Japonią. Złocona twarz Buddy odbijała światło poranka, a u jego stóp modlili się zarówno dostojnicy w jedwabiach, jak i chłopi. W Narze władza i religia, kosmos i ziemia, rytuał i codzienność – wszystko to łączyło się w jedną całość. I chociaż minęło ponad dwanaście stuleci, miasto to nadal stoi – i do dziś święte jelenie przechadzają się skrzyżowaniach i parkach Nara City.
Współczesna Japonia to rzeczywistość autonomicznych dronów, zaawansowanej medycyny, automatów na każdym rogu i perfekcyjnie zsynchronizowanych rozkładów jazdy, które wyznaczają rytm miejskiego życia. Neonowe labirynty Shibuyi, automaty z herbatą na każdej ulicy, dzieci w granatowych mundurkach pochylone nad smartfonami, a gdzieś w tle melodyjka z gier Nintendo lub Sony.Wszystko jest tu szybkie, gładkie, cyfrowe – w bezustannym ruchu ku przyszłości. Ale…
Zamknijmy na chwilę oczy i cofnijmy się. Płyniemy wstecz – przez czasy Showa, gdy z ruin ognia II Wojny Światowej, w czas wielkiej odbudowy –wyrastały nie tylko bloki mieszkalne, lecz również globalne marki, jak Sony, Toshiba czy Toyota. Chłopiec w krótkich spodenkach z lat 60. buduje na kartonie makietę statku kosmicznego, a jego babcia wspomina erę samurajów Edo, gdy cesarz zapowiedział czasy zmiany – końca shogunatu Tokugawa.
Cofamy się jeszcze dalej. Oto epoka Meiji - nowoczesność. Przez zatokę w Yokohamie wpływa pierwszy zachodni okręt parowy. Samuraj zdejmuje zbroję i wkłada garnitur, pozuje do zdjęcia w studiu fotograficznym. W fabrykach powstają pierwsze maszyny do przędzenia jedwabiu, a dzieci uczą się już nie klasyki chińskiej, lecz geografii świata. Ulice zmieniają się w bulwary, lampy gazowe rozświetlają wieczorne tokijskie (już nie Edo) skrzyżowania. W języku pojawia się słowo „denki” – elektryczność.
Ale zanim zajaśniały te lampy, był czas Edo – początek nowożytności. Trzysta lat pokoju, kiedy kraj zamknął się na świat i otworzył na sztukę i filozofię. Podróżnicy z drewnianymi kijami przemierzają szlaki Tōkaidō, a haiku Matsuo Bashō, krótsze niż oddech, stają się lustrem duszy narodu. Kenjutsu – sztuka cięcia – przemienia się w kendo, drogę miecza. Aktorzy kabuki, drzeworyty ukiyo-e, gejsze tańczące w ogrodach podziwianych przez poetycką arystokrację kupiecką – wszystko w rytmie niespiesznego życia.
Cofamy się dalej – do czasów wojny. Sengoku – późne średniowiecze. Japońską ziemię pochłania ocean krwi. Zamki płoną, sojusze zawiązują się i zrywają w jednej nocy. Bracia walczą przeciwko sobie, a marzenie o zjednoczeniu kraju kosztuje setki tysięcy istnień. To tutaj rodzi się bushidō, choć jeszcze bez tej nazwy – kodeks honoru silniejszy niż życie. Miecz nie jest już tylko bronią, lecz duszą wojownika.
Jeszcze dalej – Kamakura i Muromachi – czasy japońskiego średniowiecza. Pierwsi shōgunowie, którzy mieli rządzić z woli cesarza, ale z czasem zapomnieli, że on w ogóle istnieje. Daimyō budują swoje fortuny, klasztory buddyjskie zyskują wpływy większe niż prowincjonalni władcy – stają się również potęgą militarną. To czas kontrastów – wojny i medytacji. Twardych reguł i cichej kontemplacji.
Ale przebić się trzeba głębiej – przez jedwabne parawany pałacu Heian, przez wonności dworskich poematów, przez kobiety w dwunastowarstwowych kimonach, które rozmawiają haiku. Japonia Heian to kraj arystokracji, poezji –wczesne średniowiecze. Teatr subtelności, gdzie wszystko – spojrzenie, ton głosu, wybór papieru do listu – niesie swoje znaczenie. To tutaj powstaje „Genji Monogatari” – pierwsza powieść świata, gdzie wojna jest ledwie szeptem, a miłość trwa dłużej niż życie.
Zwolnijmy teraz naszą podróż bo dopływamy do czasów, o których dziś opowiadać będziemy. Okres Nara – japoński antyk. Gdy Japonia dopiero uczy się pisać. Gdy buddyzm przekracza morze z koreańskiego Baekje, a książę Shōtoku pisze pierwszą konstytucję. Gdy władza stara się uporządkować kraj na wzór chińskiego imperium, ale w japońskim stylu – z szacunkiem do gór, lasów, duchów i tradycji przodków.
I wtedy nadchodzi ona. Heijō-kyō. Rok 710. Pierwsza trwała stolica Japonii. Narodziny miasta jako idei – nie osady, lecz modelu świata. Tutaj kończy się starożytność a zaczyna okres klasyczny Japonii.
Witaj w mieście Nara VIII wieku.
Świt wstaje nad Heijō-kyō (współcześnie Nara – często nazwy stosujemy zamiennie). Z mgieł osiadających w dolinach Yamato wyłania się zarys pałacu cesarskiego – jego dachy, pokryte wypalanymi dachówkami, jarzą się purpurą w pierwszym świetle słońca. Lakierowane na czerwono bramy miasta, zamknięte na noc przez straż, otwierają się z przeciągłym skrzypnięciem, jakby same budziły się z drzemki. Zewsząd, z pól i zagajników, nadciągają ludzie: chłopi z workami ryżu przewieszonymi przez ramiona, kobiety w lnianych, prostych kimonach, niosące na plecach drewniane wiadra z wodą czerpaną z systemu kanałów, który przecina regularnie zaplanowane dzielnice stolicy.
W dzielnicy rzemieślniczej stary mistrz garncarski przesuwa ostrożnie gliniany piec w stronę wywietrznika, rozgarniając popiół po jeszcze ciepłej ziemi. Pachnie tu gliną, palonym węglem drzewnym i wodą, która kapie z nowo uformowanych naczyń ustawionych w rząd pod strzechą. Obok, pod niskim dachem świątynnej szkoły dla dzieci arystokratów, mnich w szacie koloru ochry układa starannie zwoje z sutrami i tłumaczy uczniom zasady Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Chłopcy w prostych kimonach skłaniają się w milczeniu, ucząc się znaków chińskich z uczonych tekstów. Niektórzy z nich zerkają jednak ukradkiem na dym unoszący się znad kuchni, gdzie starsze kobiety gotują poranną strawę z jęczmienia.
Z górnej części miasta zjeżdża w dół palankin, niesiony przez czterech silnych tragarzy. Jedwabne zasłony powiewają, ukazując na moment blade oblicze arystokratki – młodej, poważnej, z wachlarzem zasłaniającym usta, lecz nie oczy, które śledzą sceny codziennego życia: sprzedawcę amuletów z Kasuga Taisha, który nawołuje klientów przyozdobionym stoisku, dziewczynkę trzymającą w objęciach glinianą figurkę jelenia, chłopaka taszczącego kiść suszonych owoców kaki.
Nad dachami domów wznosi się potężna sylwetka Tōdai-ji. Posąg Wielkiego Buddy jeszcze nie w pełni widoczny zza ceglanych murów, ale sama obecność tej kolosalnej świątyni czuwa nad miastem niczym duch. Dziadkowie wielu mieszkańców wspominają czasy, gdy po całym kraju zbierano podatki w miedzi i zbożu, by wznieść ten cud inżynierii i wiary.
Na rynku dzieci karmią jelenie – zwierzęta święte, których nie wolno tknąć. Legenda mówi, że jeden z bogów przyszedł z gór Kashima na grzbiecie białego jelenia, by chronić miasto. Od tego czasu zwierzęta te żyją tu swobodnie, przemykając przez świątynne dziedzińce i miejskie place, zupełnie jakby były częścią życia boskiego i ludzkiego zarazem.
Przez zatłoczone ulice suną cicho mnisi z pobliskiego klasztoru. Ubrani w żółto-brązowe szaty, zbierają jałmużnę w lakowanych misach. Ich obecność roztacza aurę spokoju – pachną kadzidłem z sandałowca, a ich bose stopy stąpają cicho po udeptanym piachu. Zapach kadzidła miesza się z wonią sosnowego drewna, gotowanego jęczmienia, i wczesnorannego życia – pełnego gwaru, pokory i rytmu wyznaczanego nie przez zegary, lecz przez słońce i duchy przodków.
To jest Nara – stolica kraju, który właśnie staje się Japonią.
Zanim powstała Nara, istniała Asuka – niewielka, ale niezwykle istotna osada w południowej części dzisiejszej prefektury Nara. To właśnie tam, w VI i VII wieku, kształtowały się zręby japońskiej państwowości. Okres Asuka to czas dramatycznych przemian – społecznych, religijnych i politycznych – które wyprowadziły Japonię z epoki klanów ku scentralizowanemu systemowi władzy cesarskiej.
Jedną z najważniejszych postaci tego czasu był książę Shōtoku (Shōtoku Taishi), regent i wizjoner, który nie tylko ustanowił pierwszy „kodeks konstytucyjny” – słynny 17-punktowy zbiór zasad moralnych inspirowanych konfucjanizmem – ale również był gorącym orędownikiem buddyzmu. To z jego inicjatywy powstały pierwsze wielkie świątynie, jak Hōryū-ji, a buddyzm – dotąd traktowany jako obcy import z kontynentu – zyskał rangę religii państwowej.
W miarę jak władza cesarska umacniała się, a wpływy Chin z dynastii Tang przenikały japońską kulturę, system rządów klanowych stawał się anachroniczny. Nadeszła potrzeba stworzenia nowej stolicy – nie tylko jako centrum władzy, ale jako świadomego projektu ideowego i urbanistycznego. Po krótkim epizodzie w Fujiwara-kyō, w 710 roku cesarzowa Genmei ogłosiła przeniesienie stolicy do nowego, starannie zaprojektowanego miasta: Heijō-kyō.
Była to pierwsza stała stolica Japonii. Jej plan nie był przypadkowy – wzorowano go na Chang’an, monumentalnej stolicy Chin dynastii Tang, współczesnego Xi’anu. Heijō-kyō rozplanowano według zasad feng shui: z siatką ulic w układzie prostokątnej kratownicy, wyraźną osią północ-południe, z cesarskim pałacem (Heijō-kyū) na północy, skąd cesarz – niczym władca niebios – miał symbolicznie „patrzeć” na swoje poddane południe.
Miasto zajmowało powierzchnię około 25 kilometrów kwadratowych – ogromną jak na tamte czasy – i mieściło zarówno dzielnice rzemieślnicze, kupieckie, urzędnicze, jak i liczne świątynie. Nara była nie tylko politycznym centrum, lecz także miejscem, gdzie rodziła się japońska kultura piśmienna – to tutaj skompilowano Kojiki i Nihon Shoki, pierwsze kroniki łączące mitologię z historią.
Jednak Nara to nie tylko cesarskie dekrety i buddyjskie świątynie – to także przestrzeń święta, gdzie bogowie (kami) nigdy nie oddalili się od ludzi. Jedna z najbardziej poruszających legend związana jest z powstaniem chramu Kasuga Taisha, fundowanego w 768 roku jako miejsce kultu bóstw rodu Fujiwara.
Zgodnie z opowieścią, jedno z bóstw opiekuńczych, Takemikazuchi-no-kami, przybyło do Nary z odległej świątyni w Kashima (dzisiejsza prefektura Ibaraki), na grzbiecie białego jelenia. Od tej chwili jelenie w Narze uznawane są za świętych posłańców bogów, a ich obecność – za błogosławieństwo.
Zabicie jelenia było przez wieki przestępstwem karanym śmiercią. Do dziś setki tych zwierząt swobodnie spacerują po terenach dawnej stolicy – od Kasuga Taisha po Tōdai-ji – nie zważając na turystów i gwar ulic. Ich obecność nie jest folklorystyczną atrakcją, ale żywym echem tradycji, która łączyła świat ludzi ze światem kami.
W kulturze Nary jeleń był symbolem harmonii między niebem a ziemią – subtelnym znakiem boskiej opieki i czujnym strażnikiem miasta, które powstało nie tylko z decyzji cesarskiej, ale i z woli niebios.
Gdy cesarzowa Genmei podjęła decyzję o przeniesieniu stolicy do Heijō-kyō, nie chodziło jedynie o wygodę czy polityczne względy – chodziło o stworzenie miasta, które ucieleśni porządek wszechświata. Heijō-kyō była pierwszą stolicą Japonii o stałej lokalizacji, wybudowaną według wielkiego planu urbanistycznego inspirowanego chińską metropolią Chang’an z dynastii Tang. Nie była to chaotyczna aglomeracja, lecz miasto zaprojektowane z precyzją geometryczną – jakby architekci rysowali je na zwoju z tuszem, nie na żywej ziemi.
Plan Heijō-kyō opierał się na siatce prostokątnych ulic, która przecinała miasto niczym wzór mandali. Na południu znajdowała się szeroka aleja Suzaku-dōri, oś północ-południe, mierząca około 75 metrów szerokości – wystarczająco dużo, by cztery rydwany mogły przejechać obok siebie bez otarcia się o siebie. Jej przedłużeniem na północ był cesarski pałac. Ulice boczne dzieliły miasto na regularne dzielnice (chō) – osobne dla arystokracji, urzędników, rzemieślników i handlarzy.
Heijō-kyō miało powierzchnię ponad 20 kilometrów kwadratowych i szacuje się, że w szczytowym okresie mieszkało tu około 100 000 osób – ogromna liczba jak na VIII wiek (w tym czasie w rejonie dzisiejszego Gniezna znajdowało się kilka małych osad każda po kilkadziesiąc osób). Miasto otaczały mury z czterema wielkimi bramami – najważniejsza z nich, Rajōmon, znajdowała się na południu i otwierała się wprost na wspomnianą Suzaku-dōri. Każda dzielnica miała swój rytm i funkcję – były tu warsztaty garncarskie i tkalnie, biura urzędników ritsuryō, świątynie buddyjskie i chramy shintō, a także ulice tętniące handlem i codziennym ruchem.
Na północnym krańcu miasta wznosił się Heijō-kyū, cesarski kompleks pałacowy, otoczony murami i pilnie strzeżony. To stąd cesarz – władca ustanowiony z boskiego rodu – kierował sprawami państwa, przewodniczył rytuałom, przyjmował wysłanników z Chin i Korei, a także uczestniczył w obrzędach mających zapewnić urodzaj, pokój i pomyślność narodowi.
W centrum pałacu znajdował się monumentalny Daigokuden (Wielka Sala Rady Państwowej), otoczony placem ceremonialnym. Tutaj odbywały się najważniejsze uroczystości państwowe, w tym święta noworoczne i rytuały przejścia. W pobliżu znajdował się Chōdō-in, kompleks budynków służących do sprawowania codziennej administracji – to tam urzędnicy według kodu ritsuryō prowadzili rejestry ludności, zarządzali ziemią i planowali podatki.
Sam pałac był czymś więcej niż siedzibą – był „osią świata”, miejscem, w którym ziemskie sprawy stykały się z wolą niebios. Jego architektura – z czerwono-lakierowanymi kolumnami, spadzistymi dachami i szerokimi dziedzińcami – miała zarówno imponować, jak i wyrażać porządek, czystość i sakralność władzy.
Heijō-kyō nie było jedynie miastem funkcjonalnym – było „manifestacją kosmicznego ładu”. Budowano je według zasad geomancji i feng shui, sprowadzonych z Chin, ale zaadaptowanych do lokalnych warunków i wierzeń. Oś miasta musiała przebiegać dokładnie północ-południe, a pałac cesarski – jako miejsce kontaktu z niebiosami – musiał znajdować się na północy, zwrócony ku południu, by „czerpać pomyślność z kierunku światła”.
Wszystko w Heijō-kyō podporządkowane było filozofii „świętego porządku”. Zasady kodu ritsuryō, spisane w VII wieku pod wpływem chińskiego prawa Tang, obejmowały nie tylko administrację i prawo karne, ale także rytuały, etykietę i strukturę miasta. Każdy element – od lokalizacji świątyń po przebieg kanałów nawadniających – miał swoje miejsce w większym planie harmonii między człowiekiem, naturą i bogami.
Miasto miało przypominać miniaturę niebios i ziemi, gdzie każdy zna swoje miejsce, a wszystko – od codziennego targu po cesarską ceremonię – jest częścią większej, kosmicznej układanki. To nie był chaos miasta rozwijającego się spontanicznie. To była stolica zaprojektowana jako mandala władzy i duchowości, symbol nowej Japonii, która choć nadal wiele importowała z kontynentu, zaczynała już odnajdywać swój własny rytm.
Heijō-kyō nie była tylko miastem pałaców i świątyń – była organizmem, w którym codzienność wyznaczały nie tylko rytuały cesarskie, ale i stukot drewnianych sandałów na brukowanych uliczkach, nawoływania handlarzy, śpiewy mnichów i śmiech dzieci biegających za jeleniem.
W porannej mgle przez bramę miejską suną lektyki – delikatnie podnoszone przez sługi arystokratów, których twarze ukryte są za wachlarzami i szalami z delikatnego jedwabiu. W jednej z nich podróżuje dama dworu – być może pisząca wiersze waka w czasie drogi – a za nią podążają służki, niosące zwinięte maty i wonne kadzidła. Na cesarskim dworze nie brakuje kobiet – w tym okresie aż sześć kobiet zasiadało na Chryzantemowym Tronie, a ich głos miał wpływ na kształtowanie kraju, religii i sztuki.
W dzielnicach urzędników, w domach z cienkimi przegrodami z papieru, mężczyźni odziani w ciemne szaty z szerokimi rękawami pochylają się nad drewnianymi tabliczkami – kopiując rozporządzenia cesarskie lub ucząc się na pamięć przepisów ritsuryō. W innych częściach miasta kupcy rozstawiają stoiska: tu kadzidło z Półwyspu Koreańskiego, tam tkaniny z Chin, dalej – miejscowe sake i gliniane lampki.
Rolnicy, których życie toczy się zazwyczaj poza murami miasta, zjawiają się tu na targach i festynach. Ich dłonie – popękane od pracy – niosą wiechcie ryżu i kosze z suszoną rybą. Choć prości, są niezbędnym ogniwem miasta, a ich ofiary składane w Kasuga Taisha traktowane są z szacunkiem.
Mnisi? Spotkasz ich wszędzie. W korytarzach świątyń, w klasztornych bibliotekach, w łaźniach publicznych, gdzie leczą ziołami. Są uczonymi, budowniczymi, tłumaczami. Nie tylko modlą się, ale i uczą, kopiują teksty, budują mosty i tłumaczą sanskryt.
W Narze buddyzm nie był tylko religią – był ramieniem państwa. Cesarz Shōmu, jeden z najważniejszych władców epoki, uważał się za „króla, który broni Dharmy” – i z jego woli powstał Tōdaiji, jedna z największych drewnianych budowli świata, dom dla Wielkiego Buddy (Daibutsu) – posągu wykonanego z brązu, który miał uosabiać opiekę nad całą Japonią.
Budda spoglądał łagodnie z wysokości niemal piętnastu metrów, a jego złocona twarz odbijała światło poranka. U stóp posągu modlili się zarówno dostojnicy, jak i chłopi. Buddyzm z Narą przenikał wszystkie sfery życia – organizował kalendarz, rytuały rolnicze, śluby, pochówki, egzaminy urzędnicze.
Świątynie nie były tylko miejscem medytacji – były szkołami, aptekami, ośrodkami inżynierii. Mnisi potrafili budować akwedukty, leczyć ziołami, uczyć czytać i pisać. Wielu z nich znało chiński klasyczny lepiej niż niejeden arystokrata. Jednocześnie trwał dialog z rodzimymi bóstwami – kami. Shintō nie zniknęło – wręcz przeciwnie. W duchu shinbutsu-shūgō, japońskiego synkretyzmu, buddyjscy mnisi zaczęli interpretować lokalnych bogów jako wcielenia bodhisattwów, a kamienne chramy zaczęto budować obok drewnianych pagód.
W Narze powstało wiele wspólnych ceremonii, które łączyły buddyzm i wiarę w kami – jak choćby rytuały dziękczynne za urodzaj, w których mnisi i kapłani shintō modlili się razem.
To właśnie w Narze powstały pierwsze kroniki Japonii – Kojiki i Nihon Shoki – spisane przez urzędników cesarskich, wykształconych w duchu chińskiego klasycyzmu. Były to dzieła nie tylko historyczne, ale i mitologiczne – opowiadały o stworzeniu świata przez Izanami i Izanagiego (poznasz mit o nich tu Tragedia Izanami i furia Izanagiego w krainie rozkładu – w japońskich mitach stworzenia śmierć zawsze wygrywa), o narodzinach Amaterasu (mit z nią związany tu: Święte wygłupy i nagi taniec japońskiej bogini Uzume), o pochodzeniu rodu cesarskiego od bogów.
W szkołach przy świątyniach i instytucjach państwowych uczono chińskiego pisma (kanbun), poezji w stylu Tang, etyki konfucjańskiej. Młodzi adepci administracji musieli znać na pamięć chińskie klasyki, a wielu z nich marzyło, by zostać wybranym do misji dyplomatycznej do Chin.
Pismo – wcześniej zarezerwowane dla elity duchownej – zaczęło stopniowo przenikać do urzędników średniego szczebla. Kaligrafia stawała się powoli sztuką i drogą samodoskonalenia. W czasach Nary rodziła się świadoma kultura piśmienna – taka, która nie tylko kopiowała kontynentalne wzory, ale zaczynała je interpretować po japońsku. To tutaj rozpoczęła się droga, która z pisma obcego uczyniła narzędzie japońskiej duszy.
Ostatnie lata epoki Nara nie były już czasem harmonii – to epoka przesytu, w której wiara i polityka zaczęły się ścierać, a spokojna stolica – pękać pod ciężarem własnej świętości.
Klasztory, początkowo podporządkowane cesarskiemu autorytetowi, zyskały niewyobrażalne nigdy wcześniej wpływy. Mnisi z Tōdaiji i Kōfukuji nie byli już po prostu ascetami – byli właścicielami ziem, doradcami władzy, budowniczymi, nauczycielami i – co najważniejsze – ludźmi słuchanymi przez lud i możnych. Byli też dowódcami potężnych wojsk buddyjskich mnichów wyszkolonych w sztuce wojny (więcej o nich tu: Mnich z naginatą: militarne oblicze buddyzmu w Japonii Kamakury). W Narze kapłani stali się równi ministrom.
Sytuacja się zaogniła, gdy potężny mnich Dōkyō – faworyt cesarzowej Kōken (Shōtoku) – zdołał wspiąć się na sam szczyt władzy, niemal przejmując tron. Władza cesarska zadrżała w posadach. Elity świeckie zrozumiały, że duchowni mogą zagrozić samej instytucji monarchy.
Strach przed "świętym państwem" doprowadził do radykalnych decyzji. W roku 784 cesarz Kanmu przeniósł stolicę do Nagaoka, zrywając symbolicznie z duchową kontrolą Nary. Lecz duch buddyzmu podążył za nim i już dziesięć lat później znów trzeba było uciekać. W roku 794 powstało nowa stolica – Heian-kyō, dzisiejsze Kyōto. Nara – dumna Heijō-kyō – została opuszczona. Puste świątynie pozostały. Pałace zamilkły.
Choć polityczne serce Japonii bije dziś gdzie indziej, Nara nie umarła. Przetrwały jej drewno i kamień, złoto i lakier, wierzenia i świętości.
Świątynia Tōdaiji, z Wielkim Buddą, do dziś zachwyca rozmachem – jej hala główna, choć zrekonstruowana, wciąż należy do największych drewnianych budowli świata. Kasuga Taisha, chram o tysiącu brązowych i kamiennych lampionów, tonie w wieczornym półmroku jak sen o dawnych bogach.
Yakushiji – z jego smukłymi pagodami – i Gangoji, jedna z najstarszych buddyjskich świątyń w kraju, trwają jako pomniki czasu. A Tōshōdaiji, założone przez mnicha Ganjina, który przypłynął z Chin po wielu próbach i utracie wzroku, wciąż emanuje spokojem i determinacją buddyjskiego przekazu.
Nie tylko architektura ocalała. Rzemiosło – techniki rzeźbienia w drewnie, zdobienia laką, odlewania posągów – przekazywane z mistrza na ucznia przez wieki, miały swój początek właśnie tutaj.
Kasugayama, porośnięta pradawnym lasem święta góra, pozostała nietknięta siekierą – jako symbol wiecznego przymierza z kami.
Współczesna Nara nie konkuruje z Tokyo drapaczami chmur ani z Osaką rytmem neonów. Zamiast tego kroczy własnym tempem – znacznie spokojniejszym, raczej jak kroki mnicha po żwirowej ścieżce. To miasto, które nie zapomniało, kim było – rezerwat pamięci o japońskich początkach, gdzie każdy kamień i każda świątynia przypominają o VIII wieku.
Jelenie – te same, które według legendy przyprowadziły boga z Kashimy – nadal swobodnie spacerują po parkach i placach, pochylając głowy przed turystami w zamian za krakersy senbei. Tōdaiji i Kasuga Taisha nie są martwymi zabytkami – są żywymi miejscami kultu, gdzie świętość przetrwała tysiąclecie.
Na obrzeżach miasta zrekonstruowano fragmenty dawnej stolicy Heijō-kyō – monumentalne bramy, pawilony i ulice przypominają, że to właśnie tu narodziła się idea Japonii jako państwa zorganizowanego, cesarskiego, pisanego pismem chińskim i modlącego się w świątyniach buddyjskich. W Narodowym Muzeum Nary przechowywane są bezcenne skarby dawnych epok – złocone bodhisattwy, manuskrypty, pieczęcie.
Sprawdź podobne artykuły:
Spacer po pradawnym japońskim grodzie Yoshinogari – jak wyglądało życie w Japonii okresu Yayoi?
Autorka pierwszej powieści na świecie: poznajcie silną i upartą Murasaki Shikibu (Heian, 973 r.)
Jak Japonia stała się krajem samurajów? – bunt króla piratów Fujiwara no Sumitomo u schyłku Heian
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!