Miarowy, jednostajny szum deszczu... Ciemne niebo wieczoru rozjaśniają jedynie blade obrysy paulowni — ich liście ciężko zwisają od wilgoci, a delikatne światło sączy się przez deszczową zasłonę. Poniżej linii wzniesienia powietrze jaśnieje — ciemny błękit przechodzi w rozbieloną zasłonę, jakby niezliczone krople deszczu rozpraszały światło w pionowej mgle, miękko rozlewając się nad wilgotną ziemią. W „Drzewa paulowni w Akasace wieczorem” Utagawy Hiroshige II deszcz nie jest tłem — to on prowadzi opowieść. Krople spadają niemal pionowo, jednostajnie i bez pośpiechu, tworząc krajobraz spokoju zawieszonego między pracowitym dniem a nieruchomą nocą. To deszcz, który nie przeraża, ale koi. Nieliczni ludzie zmierzają w swoim tempie do domów. Ich obecność jest łagodna, prawie przepraszająca wobec natury. Obraz ten, jak wiele deszczowych ukiyo-e, przenosi nas nie tyle w przestrzeń geograficzną, co do wnętrza stanu ducha – w melancholijną pogodę umysłu.
Deszcz w sztuce japońskiej nigdy nie był tylko wodą. W ukiyo-e stał się tym, czym wiatr był dla haiku – nośnikiem emocji, przemijania, ulotnych chwil. Artyści tacy jak Hiroshige, Kiyonaga, Hasui, Koitsu czy Hiroshige II potrafili z deszczu uczynić pełnoprawnego bohatera: niekiedy łagodnego i nostalgicznego, czasem gwałtownego i niespodziewanego. W cieniu parasoli i pod płaszczami z trzciny, między refleksami w kałużach a smugami na niebie, rodziła się poezja obrazu. Deszcz przypominał o tym, że każda chwila – jak on sam – przychodzi i odchodzi, zostawiając po sobie jedynie ślad nastroju. Wrażliwość japońskiej estetyki – mono no aware, wabi-sabi, głęboka akceptacja zmienności i niedoskonałości – znajduje w deszczu swoją idealną formę wyrazu.
W dzisiejszym artykule poznamy bliżej motyw deszczu w sztuce ukiyo-e, poznamy dokładniej sześć wyjątkowych drzeworytów, w których deszcz gra pierwsze skrzypce – jako zjawisko, jako symbol i jako emocja. Przyjrzymy się technikom, które pozwalały artystom uchwycić coś tak nietrwałego, jak opadające krople wody. Zatrzymamy się przy krajobrazach i twarzach skrytych pod parasolami, by zrozumieć, dlaczego właśnie deszcz – cichy, łagodny, nieuchwytny – tak często malował nastroje świata ulotnego „pływających obrazków” Japonii czasów Edo.
Deszcz cicho spływa po liściach paulowni, a razem z nim – pojawia się myśl. W sztuce japońskiej, a zwłaszcza w drzeworycie ukiyo-e, każde zjawisko przyrody jest nie tylko tłem, lecz nośnikiem filozofii. Sam termin ukiyo (浮世) kryje w sobie podwójną tożsamość – i to właśnie ta ambiwalencja stanowi klucz do zrozumienia estetyki „obrazów płynącego świata”. Tradycyjnie zapisywany był jako 憂き世 – „świat cierpienia”, „świat pełen trosk” – zgodnie z buddyjskim rozumieniem życia jako cyklu narodzin i przemijania, którego istotą jest nietrwałość (mujo). Jednak w epoce Edo (1603–1868), wraz z rozwojem klasy mieszczańskiej i jej kultury miejskiej, termin ten zyskał nowy zapis: 浮世 – „świat unoszący się”, lekki, chwilowy, przelotny – jak, parafrazując Asai Ryōiego, tykwa dryfujący po rzece. Ten świat nie wypiera cierpienia, ale decyduje się na życie „mimo wszystko”: w śpiewie, w sake, w rozmowie, w tańcu gejszy, w teatrze kabuki i w spojrzeniu na kroplę deszczu spadającą z gałęzi sosny. Ukiyo-e – „obrazy płynącego świata” – były nie tyle ucieczką od ulotności, co jej celebracją.
Edo – dzisiejsze Tokyo – tętniło życiem jako największa metropolia globu w XIX wieku, a zarazem było pełne rytmu sezonów, rzek, wzgórz, świątyń i ciszy pod wieczornym deszczem. W miastach, gdzie daimyō (japońscy książęta feudalni) musieli przebywać co drugi rok na dworze shōguna, a szlaki Tōkaidō i Kisokaidō ożywały od tłumów podróżników, handlarzy i pielgrzymów, rodziła się nowa estetyka codzienności. Ukiyo-e przestało być wyłącznie przedstawieniem kurtyzan i aktorów – artyści tacy jak Utagawa Hiroshige czy Katsushika Hokusai wprowadzili do niego pejzaż, pogodę, zwykłość.
Powstały słynne cykle jak Pięćdziesiąt trzy stacje Tōkaidō (więcej o tej serii tu: „53 Stacje Tōkaidō” Hiroshige - Podróż to nie cel, tylko to, co mijamy po drodze), Sto słynnych widoków Edo, Trzydzieści sześć widoków na górę Fuji. Ale to nie tylko topografia – to stan ducha, odbicie chwili. Drzeworyt w epoce Edo stał się sztuką nie tylko do kontemplacji, ale i do życia: kupowany za parę monet, wieszany na ścianie, wymieniany, kolekcjonowany. Obrazy Hiroshige były niczym dziennik emocji – nie dnia, lecz pogody, nastroju, światła, zapachu ulicy po deszczu.
W świecie ukiyo-e pogoda nie była tylko tłem wydarzeń – była ich bohaterem. A deszcz, w szczególności, stał się symbolem najgłębszym: cichym językiem przemijania. W kulturze japońskiej, deszcz był nie tylko zjawiskiem atmosferycznym, lecz stanem egzystencjalnym. Miał dziesiątki imion – shigure (zimowy przelotny deszcz), kirisame (mżawka jak mgła), harusame (wiosenny deszcz), yūdachi (niespodziewana ulewa o zmierzchu) – każde z nich niosło inną temperaturę, inny nastrój, inną metaforę. Na rycinach ukiyo-e deszcz wyrażano pionowymi smugami, subtelnym bokashi – cieniowaniem koloru, rozmyciem konturów i obecnością postaci skulonych pod parasolami. Deszcz nie przerywał życia – współbrzmiał z nim. Uczył uważności. Wzmacniał samotność lub zbliżał do siebie tych, którzy dzielili jeden dach. Był tym, co przemija – ale też tym, co łączy ludzi i świat.
W deszczu ukiyo-e widzimy nie tylko krajobraz Japonii. Widzimy samą istotę ukiyo – świata, który płynie.
W świecie ukiyo-e deszcz nie pada nigdy przypadkiem. Nie jest zjawiskiem meteorologicznym, lecz filozoficznym. Przemyka przez papier jak głęboka cisza przez umysł – niekiedy nagły, innym razem rozciągnięty w czasie, lecz zawsze noszący ze sobą pewien rodzaj prawdy o istnieniu. W obrazach Hiroshigego, Kiyonagi, Hasuiego czy Koitsua, deszcz symbolizuje samotność, kontemplację i nieuchronność przemijania, zgodnie z estetyką mono no aware – głębokiej, łagodnej melancholii wobec przemijającego świata. Krople, rozciągnięte w pionowe linie, rozdzielają przestrzeń obrazu niczym nitki czasu – spajają niebo i ziemię, a człowieka umieszczają gdzieś pośrodku, w zawieszeniu między chwilą a wiecznością.
To nie przypadek, że Hiroshige sięgał po motyw deszczu właśnie w latach, gdy Edo mierzyło się z gwałtownymi zmianami – klęski żywiołowe, epidemie, a potem także otwarcie kraju na świat po 1853 roku zmieniały puls Japonii. Najsławniejsze bodaj dzieło Hiroshige: „Nagła ulewa nad mostem Shin-Ōhashi i Atake” („大はしあたけの夕立”) z 1857 roku to nie tylko widok na most i ulewny deszcz – to opowieść o świecie, który ucieka spod nóg. Ludzie na moście są zaskoczeni ulewą, chowają się pod parasolami, trzymają za ramiona – ale nie ma w tym paniki, jest pogodzenie się z losem, milcząca zgoda. Obraz ten – jak wiele deszczowych ukiyo-e – przestawia pogodę w nas samych, nie na zewnątrz. Deszcz staje się stanem emocjonalnym – momentem, w którym myśli nie trzeba wypowiadać na głos, bo krople robią to za nas.
Człowiek w ukiyo-e nie stoi na pierwszym planie. Jest przechodniem, wędrowcem, czasem niewyraźną sylwetką w oddali, niesioną deszczem tak samo jak liście, ptaki i światło. To nie on rządzi pejzażem – raczej uczy się w nim pokory. W wielu drzeworytach Hiroshigego czy Hasuiego postacie są maleńkie, często zwrócone plecami, zatopione w krajobrazie. W „Nocny deszcz w Kirasagi” (唐崎の夜雨, ok. 1835) widzimy jedynie monumentalne drzewo i smugi deszczu spływające po niebie – ludzka obecność jest tu niemal niewidoczna, jakby artysta sugerował, że w obliczu natury człowiek staje się cichy, nieistotny w skali wieczności.
Ta postawa wpisuje się w jeden z najważniejszych rysów japońskiej duchowości: harmonia z naturą, nie dominacja nad nią. Człowiek jest częścią krajobrazu, a nie jego panem. W epoce Edo ludzie coraz częściej podróżowali po kraju – nie tylko samurajowie, ale i mieszczanie, handlarze, pielgrzymi. Drzeworyty przedstawiały samotnych ludzi na drogach w deszczu, z parasolem, w płaszczu z trzciny. Nie opowiadały historii o kimś konkretnym – ale o każdym z nas. O wędrowaniu przez życie.
Im głębiej wpatrujemy się w deszczowe ukiyo-e, tym wyraźniejsze staje się, że deszcz nie opowiada nam o pogodzie, ale o wnętrzu ludzkiego doświadczenia. Deszcz nie zawsze zmienia świat – często zmienia sposób, w jaki patrzymy na świat. W Deszcz przy świątyni Kiyomizu”( 清水寺の雨) z 1921 roku widzimy jedną postać, stojącą na werandzie i patrzącą w dal. To obraz milczenia. Nie wiemy, o czym myśli, ale wiemy, że to deszcz go zatrzymał, wprowadził w ten moment uważności. Deszcz jest tu narzędziem medytacji.
W świecie ukiyo-e deszcz zdejmuje z nas nasze role. Nie jesteśmy już wojownikami, poetami, kupcami – jesteśmy tylko ludźmi. Kropla po kropli deszcz obmywa to, co zbędne. Pozostawia to, co prawdziwe: spojrzenie, ruch dłoni, rytm oddechu. Uczy nas, że przemijanie nie musi być strachem – może być spokojem. Że samotność to nie pustka – ale przestrzeń, by wsłuchać się w siebie. I że nawet najbardziej zwyczajna chwila, jak kropla spadająca z okapu, może stać się obrazem, który przetrwa epoki (naprawdę – dla przykładu, ponad tysiąc lat temu w Heian-Kyo padał pewnego dnia deszcz – i do dziś czytamy o nim – w poezji Sei Shonagon, Lekcja z Sei Shōnagon: Jak zatrzymać na chwilę naszą szarą codzienność, przyjrzeć się jej i zaczarować?).
W deszczu ukiyo-e rozpoznajemy coś z własnego życia. Tę chwilę zatrzymania, gdy świat cichnie. Tę zgodę na to, że nie wszystko trzeba rozumieć – wystarczy być. Pod parasolem. W spokoju. Z oczami otwartymi na to, co przemija.
Nagła ulewa nad mostem Shin-Ōhashi i Atake
大はしあたけの夕立
Ōhashi Atake no yūdachi
– Utagawa Hiroshige,
1857, seria Sto słynnych widoków Edo
Jest to chyba najbardziej znany, obok może „Fali Kanagawy” Hokusaia, obraz ukiyo-e. W tej słynnej kompozycji Hiroshige ukazuje fragment mostu Shin-Ōhashi rozciągającego się nad rzeką Sumidą w chwili gwałtownej, wieczornej ulewy. Postaci ludzi przemieszczających się przez most są pochylone, osłaniają się słomianymi płaszczami, parasolami, biegną, kulą ramiona — każdy inaczej, a jednak w tej samej, zbiorowej reakcji na siłę żywiołu. W tle widoczna jest łódź na tratwie kierowana przez samotnego przewoźnika, a za nią mglisty, niewyraźny zarys dzielnicy Atake. Deszcz opada ukośnie w dwóch nakładających się warstwach linii, przecinających obraz niczym zasłony – tworząc efekt wibrującego ruchu i optycznego napięcia.
Artystycznie drzeworyt ten uchodzi za jedno z największych osiągnięć technicznych Hiroshige. Deszcz nie jest tylko tłem – jest fizycznie obecny, niemal słyszalny. Linie deszczu wycięto w osobnych klockach drzeworytniczych, a następnie nadrukowano pod różnymi kątami, by uzyskać efekt przejrzystości i gęstości jednocześnie. Użyto też techniki bokashi – gradacji kolorystycznej – do przedstawienia ciemnych chmur i zmiennego światła na rzece. Kompozycja nie posiada centralnego punktu – wszystko jest ruchem, niepokojem, momentem zawieszenia. To arcydzieło ukiyo-e, które zainspirowało van Gogha do stworzenia własnej wersji (więcej o fascynacji van Gogha japońskim ukiyo-e tu: Co, gdyby niespokojny duch Europy spotkał się ze światem mono no aware w japońskim ukiyo-e? - Van Gogh i Hiroshige).
Na poziomie filozoficznym Hiroshige ukazuje tu spotkanie cywilizacji z nieuchronną siłą natury. Most, łodzie, ubrania, ludzie – to wszystko świadectwo rozwoju, porządku, rytmu codzienności. Ale deszcz — nagły, ostry, nieproszony — przerywa ten porządek, wprowadzając element chaosu i pokory. Nikt nie jest gotowy. Każdy jest samotny, choć w tłumie. Parasol nie chroni przed świadomością przemijalności – raczej przypomina, że wszystko, co tworzymy, jest kruche wobec chwilowego kaprysu nieba. W tym krótkim ułamku sekundy zapisanym na papierze zawiera się cały dramat egzystencji: ruch, zaskoczenie, reakcja, i pogodzenie się z tym, co nieuniknione.
Deszcz przy świątyni Kiyomizu
清水寺の雨
Kiyomizudera no ame
– Hasui Kawase,
1921, seria Souvenirs of Travels II
Na tym melancholijnym drzeworycie z 1921 roku Hasui przedstawia taras słynnej świątyni Kiyomizu w Kyoto podczas delikatnej, letniej ulewy. Scena rozgrywa się w półcieniu — niebo przesłonięte jest szarością, kamienna posadzka błyszczy od wilgoci, a pojedyncza postać stoi samotnie przy balustradzie, wpatrując się w odległy horyzont. Całość emanuje spokojem, ciszą – jakby dźwięk kapiących kropli był jedynym odgłosem na świecie. Brak zbędnych detali, miękkość konturów i chłodna gama barw – wszystko tu służy nastrojowi kontemplacji, zawieszenia w czasie.
Od strony artystycznej, „Deszcz przy świątyni Kiyomizu” jest znakomitym przykładem stylu shin-hanga – ruchu odradzającego techniki tradycyjnego drzeworytu z wpływami europejskiego realizmu. Hasui wykorzystuje subtelne przejścia tonalne, by stworzyć głęboki efekt atmosferyczny. Choć kompozycja jest oszczędna, każdy jej element – od rozmytych konturów krajobrazu po wyważoną obecność jednej postaci – buduje głębokie, emocjonalne napięcie. Hasui nie używa dramatycznych linii deszczu, jak Hiroshige – jego deszcz jest obecny w nastroju.
Filozoficznie drzeworyt ten odsłania spotkanie duchowości Wschodu z introspekcją Zachodu. Samotna postać przy balustradzie, niewyraźna, uosabia stan wewnętrznego skupienia. Nie wiemy, kim jest, ale wiemy, że jej milczenie rezonuje z przestrzenią. Świątynia, symbol wieczności, spotyka tu deszcz – symbol przemijania. Człowiek nie dominuje nad pejzażem, lecz szuka w nim odbicia siebie. Hasui – podobnie jak impresjoniści, których sztuka go inspirowała – ukazuje świat nie takim, jakim jest, ale jakim się go przeżywa. Ten obraz nie przedstawia zdarzenia – lecz stan umysłu, w którym melancholia i ukojenie nie wykluczają się, lecz współistnieją. Jak każda kropla, która opada i znika – zostawiając po sobie tylko delikatny ślad.
Trzy kobiety w deszczu
雨中の三美人
Uchū no san bijin
– Torii Kiyonaga,
1783, seria Fūzoku Azuma no nishiki
Na tym subtelnym drzeworycie widzimy trzy kobiety, które mijają się na ulicy podczas spokojnego deszczu. Ubrane w eleganckie kimona o miękkich barwach i wyrafinowanych wzorach, każda z nich trzyma papierowy parasol — nieco odchylony, jakby właśnie dopasowywała go do kierunku padających kropel. Scena rozgrywa się w lekkim półprofilu, a kobiety znajdują się w centrum kompozycji, na neutralnym tle sugerującym miejską ulicę. Ich twarze, smukłe sylwetki i gesty uchwycone zostały z wyjątkową czułością — są jak krople tej samej deszczowej chwili, która je połączyła na ułamek sekundy.
Pod względem artystycznym Torii Kiyonaga ukazał tu mistrzostwo swojej szkoły w przedstawianiu kobiecego piękna (bijinga). Linie są płynne, kontury wyważone, a kompozycja harmonijna. Ciała kobiet układają się niemal tanecznie w przestrzeni – żadna z postaci nie dominuje, wszystkie są równorzędne, jakby uczestniczyły w cichej rozmowie-tańcu, którą słychać tylko między kroplami. Deszcz jest zasugerowany delikatnie, bez dramatyzmu – to nie ulewa, a raczej miękka mgiełka wilgoci, która podkreśla blask włosów i połysk jedwabnych tkanin. Kiyonaga nie używa tu dramatycznego efektu liniowego jak Hiroshige – jego deszcz jest obecny poprzez atmosferę, gesty, skłonione głowy.
Obraz opowiada o współistnieniu ulotności, kobiecości i natury. W przeciwieństwie do późniejszych pejzaży Hiroshigego, gdzie człowiek często znika w cieniu krajobrazu, u Kiyonagi ciało i dusza kobiety pozostają głównym tematem – ale nie w oderwaniu od natury, lecz w niej zanurzone. Deszcz jest tutaj metaforą chwili — tej jednej rozmowy, jednego spojrzenia, które zdarzają się między dwiema podróżami. W świecie ukiyo – „świata, który płynie” – kobieta nie jest symbolem namiętności, lecz czułości wobec świata, zdolności do bycia obecnym w tym, co nieuchwytne. W „Trzech kobietach w deszczu” deszcz nie dzieli, lecz łączy – tworzy z postaci i krajobrazu jedną płynną kompozycję istnienia.
Wiosenny deszcz w Tsuchiyamie
土山春之雨
Tsuchiyama haru no ame
– Utagawa Hiroshige,
1834–35, seria Pięćdziesiąt trzy stacje Tōkaidō
W tym dynamicznym drzeworycie Hiroshige przedstawia podróżników przemierzających most w Tsuchiyamie — jednej ze stacji handlowo-pielgrzymkowego szlaku Tōkaidō. Scena tonie w strugach wiosennego deszczu, które spadają pod skosem, tworząc zwartą zasłonę. Grupa ludzi wspina się po drewnianej konstrukcji mostu, ginąc częściowo pod okryciami i słomianymi płaszczami. W tle widać las zatopiony w mgle, a rwący nurt rzeki pod mostem przywołuje wrażenie niepokoju. To chwila napięcia – nie kulminacji, ale trwania w środku żywiołu, który stawia ludzi wobec siły natury.
Od strony artystycznej Hiroshige operuje tu intensywnością rytmu – deszcz nie jest tu łagodnym tłem, lecz głównym aktorem kompozycji. Linie kropli zostały wykonane z precyzją, w różnych warstwach, by oddać głębię przestrzeni i gwałtowność ulewy. Most ukazany jest w ukośnej perspektywie, co wzmacnia wrażenie trudności i wspinaczki – zarówno fizycznej, jak i symbolicznej. Ubrania postaci przyciągają wzrok kolorem, kontrastując z chłodną gamą krajobrazu. Ten obraz jest dramatyczny, ale nie teatralny – Hiroshige maluje codzienność pod presją natury, bez heroizmu, ale z wielką uwagą wobec szczegółu.
„Wiosenny deszcz w Tsuchiyamie” opowiada o relacji człowieka z żywiołem — nie o walce, ale o konieczności przejścia. Most w sztuce japońskiej to nie tylko konstrukcja – to metafora przemiany, zmiany stanu, przejścia między światem znanym a nowym, jeszcze niepewnym. Ulewa symbolizuje przeszkodę, oczyszczenie, ale i próbę. Postacie są małe wobec natury, lecz nie bezsilne – idą, przesuwają się naprzód. Obraz ten przypomina, że życie to nie seria zatrzymań w pięknych punktach, ale wędrówka przez zmienne warunki, przez strugi deszczu, przez krajobraz niepewności. Hiroshige nie pokazuje tylko pejzażu – ukazuje stan istnienia, w którym każdy z nas, wędrując, musi przejść przez coś większego od siebie.
Deszcz nad świątynią Kōfuku-ji
興福寺の雨
Kōfukuji no ame
– Tsuchiya Kōitsu,
ok. 1937
Na tym nastrojowym drzeworycie Kōitsu przedstawia świątynię Kōfuku-ji w Narze — jedną z najstarszych i najważniejszych świątyń buddyjskich Japonii — w czasie deszczu, widzianą z pewnej odległości. Przed nami spokojne lustro wody, na które padają smugi pionowego deszczu, łagodnie rozmywając kontury krajobrazu. Pagoda wyłania się zza drzew, otoczona mleczną wilgocią, jakby nie należała do tego świata, lecz do sfery wspomnień lub snu. Gałęzie płaczącej wierzby pochylają się ku ziemi, jakby w cichej czci dla miejsca i chwili. Postać ludzka, to tylko jako przelotny, mały cień — to nie ona jest tu ważna, lecz przestrzeń, która pamięta więcej niż jedno życie.
Pod względem artystycznym Kōitsu kontynuuje dziedzictwo mistrzów ukiyo-e, łącząc je z techniką zachodniego światłocienia. Używa delikatnych przejść tonalnych – bokashi – by oddać miękkość deszczowej mgły i światło, które nie ma wyraźnego źródła, lecz przenika wszystko. Deszcz nie pada tu w dynamicznych liniach, jak u Hiroshigego – on unosi się w powietrzu, wisi w nim, osiada na liściach, wchodzi do wnętrza obrazu. Refleks w tafli wody jest równy wielkością odbijanemu światu – pagodzie, drzewom, zarysom linii brzegowej – i nie pełni tu roli tła czy ozdobnika. Jest elementem równorzędnym, jak druga warstwa rzeczywistości – odwróconej, ale równie realnej. To nie złudzenie, lecz echo bytu. Deszcz nie tylko jest tu widoczny – on kształtuje przestrzeń, przenika ją, odbija, rozmywa i łączy wszystko w jedną wilgotną całość: obraz, odbicie, i ten kruchy moment pomiędzy.
„Deszcz nad świątynią Kōfuku-ji” dotyka tematu pamięci miejsca i duchowości zakorzenionej nie w spektakularnym geście, ale w cichym trwaniu. Ta pagoda widziała upadki rodów, pożary, epidemie, militarne triumfy i klęski, wreszcie - nowoczesność. A mimo to stoi – w deszczu, który spada na wszystko tak samo: na dachy, na wodę, na kamienie, na ludzi i na bogów. Kōitsu nie pokazuje deszczu jako próby, wyzwania, czy momentu dramatycznego – ale jako akt łagodnej równości, który przypomina nam, że wszystko — i my, i świat — podlega tym samym prawom przemiany i upływu czasu. W tym sensie obraz staje się medytacją nad trwaniem w zmienności, nad miejscem, które jest świadkiem, a nie uczestnikiem.
Widok na deszcz nad mostem Shin-Ōhashi w Tokyo
東京新大橋雨中之図
Tōkyō Shin-Ōhashi uchū no zu
– Kobayashi Kiyochika, 1876
W tym późnym dziele nurtu ukiyo-e Kobayashi Kiyochika przedstawia scenę intensywnego deszczu nad mostem Shin-Ōhashi, jednym z symboli nowoczesnego Tokyo (już nie Edo) epoki Meiji. Kompozycja skupia się na ciemnym łuku mostu rozciągającego się przez rzekę Sumidę, nad którym rozpościera się ciężkie niebo. Jedna postać, ubrana tradycyjnie, pod parasolem przemyka raźnym krokiem. Po prawej – zarysy nowoczesnej zabudowy miasta; po lewej – ciemna tafla rzeki. Nad nią potężny, nowoczesny most, na którym widać odległe, ledwie wyraźne sylwetki ludzi idących pod parasolami.
Od strony technicznej dzieło to jest wybitnym przykładem stylu kōsenga – tzn. „druków światła i cienia”. Kiyochika, pod wpływem zachodniego malarstwa i fotografii, eksperymentował z dramatycznymi kontrastami światła, głębią cienia, efektem półmroku i atmosferyczną grą deszczu. Nie używa tu jasnych barw typowych dla wcześniejszych ukiyo-e – zamiast tego operuje subtelnymi przejściami tonów szarości, czerni i odbić światła. Most, światła i cienie tworzą siatkę znaczeń – przestrzeń zdominowaną przez żywioł, ale i przesiąkniętą nowoczesnością.
Scena ta opowiada o człowieku w mieście, w świecie, który szybko się zmienia. W przeciwieństwie do spokojnych deszczów Hiroshige z epoki Edo, tutaj deszcz staje się symbolem przejścia – nie tylko przez most, lecz przez czas, epokę, tożsamość. Przestrzeń mostu łączy stary świat Edo z nowym światem Meiji – industrialnym, zachodnim, pełnym dynamizmu i anonimowości. Ludzie nie są już postaciami zanurzonymi w przyrodzie, ale cieniem w strukturze miasta. Deszcz rozmywa nie tylko kontury – rozmywa pewność co do tego, kim się jest. Ten obraz pyta: czy w nowym świecie jesteśmy jeszcze sobą, czy już tylko przechodniami między jedną epoką a drugą?
Deszcz w ukiyo-e nie opowiada o wodzie. Opowiada o nas – takich, jakimi jesteśmy, gdy nikt nie patrzy. Gdy milczymy pod parasolem, z twarzą zwróconą ku ziemi. O nas – zawieszonych w czasie, bezradnych wobec sił, które przekraczają nasza moc przeciwstawiania się: przemijania, samotności, zmienności. Rytm deszczu jest łagodny, ale nieubłagany. Kropla po kropli przypomina, że wszystko płynie – że i nasze życie ma strukturę tej samej cienkiej, przejrzystej linii, którą widzimy również powierzchni „deszczowych” ukiyo-e.
Każdy z obrazów, które dziś poznaliśmy, zatrzymuje chwilę. Ale to tylko złudzenie – bo deszcz nigdy się nie zatrzymuje. Jest powidokiem trwania, obecnością tego, co już znika. To, co miękkie i ulotne, staje się w tych dziełach siłą – nie heroiczną, lecz egzystencjalną. Czy potrafimy przyjąć życie takim, jakie jest – rozmazane, niespójne, czasem zimne i bez odpowiedzi? Czy jesteśmy gotowi słuchać tego, co mówi do nas świat – nie krzykiem, lecz ciszą między kroplami?
Być może deszcz, który artyści drzeworytu tak cierpliwie ryli w drewnie, to wcale nie pejzaż zewnętrzny. Może to nasze własne wnętrze, nagie i prawdziwe, gdy znikają światła, kiedy gaśnie hałas miasta, i pozostaje tylko jeden dźwięk: miarowe kapanie…
Sprawdź podobne artykuły:
Genji i Yugao – tajemnice księżycowego powoju w tysiącletniej opowieści o żądzy i stracie
Cisza bezkresnej bieli – zimowe haiku lustrem duszy
Jak nie walczyć z sobą samym na każdym kroku? Wabi Sabi to nie wystrój wnętrz tylko wystrój życia.
Reiki. Tylko dziś jesteś sobą. Szukając siebie w jutrach przeczekasz własne życie.
Utagawa - Szkoła japońskich drzeworytów ukiyo-e, której mistrzów podziwiamy do dziś
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!