Hokkaidō, dawniej zwane Ezo, było krainą na krańcu świata. Tutaj, na dalekiej północy, wiatry od Morza Ochockiego niosły mroźne oddechy zimy, a śnieg spadał grubą warstwą na niekończące się połacie gór i lasów. Wody rzek lśniły srebrnymi łuskami łososi, a w gęstwinie lasu rozbrzmiewał ryk niedźwiedzia – wielkiego boga kamuy, którego czczono ofiarami i modlitwami. To była ziemia Ainu, ludu, który od tysiącleci żył w harmonii z naturą, łowiąc ryby w zimnych nurtach, polując na jelenie i wypalając w drewnie misterne wzory opowiadające o duchach przodków. Nie wszystkie duchy były jednak przyjazne.
Japończycy od dawna spoglądali na Ezo z chciwością. Początkowo przybywali tu jako kupcy, oferując w zamian za futra i ryby metalowe narzędzia, sake i laki. Póki Japonia topiła się we własnej krwi w okresie wojen Sengoku – Ezo żyło swoim rytmem. Gdy jednak Ieyasu Tokugawa zaprowadził trwały pokój pośród japońskich daimyo, handel z Ajnami szybko zamienił się w wyzysk. Japończycy mogli skupić się na ekspansji. Ród Matsumae, który z ramienia shogunatu otrzymał monopol na kontakty z Ainu, stopniowo zaciskał pętlę na szyjach rdzennych mieszkańców północy. Blokowali dostęp do łowisk, zmuszali całe wioski do przymusowej pracy w przetwórniach rybnych, narzucali drakońskie ceny i odbierali ziemie. Ci, którzy nie chcieli się podporządkować, ginęli – czasem od japońskich mieczy, czasem od głodu i chorób przyniesionych z Honshū. W oczach shogunatu w Edo Ainu nie byli ludźmi – byli „dzikimi” półzwierzętami, półdemonami, których można było wykorzystywać, oszukiwać i mordować. Był wśród Ainu jednak człowiek, który nie zamierzał tego znosić.
Shakushain. To imię miało wstrząsnąć ziemią północy, a echo wstrząsu dotarło daleko poprzez Honshu i inne wyspy – aż do odległego Edo. Młody i niepokorny wódz plemienia Menashikuru, człowiek o twardym spojrzeniu i sercu płonącym gniewem, wypowiedział Japonii wojnę. W 1669 roku, gdy Matsumae byli przekonani, że Ainu są złamani i zbyt słabi, by się kiedykolwiek zbuntować, nagle, niczym uderzenie gromu, wybuchło powstanie. Po raz pierwszy w historii Ainu połączyli siły – dziewiętnaście plemion zjednoczyło się pod sztandarem Shakushaina. W jednym, skoordynowanym ataku, japońskie osady stanęły w ogniu, kopalnie złota zostały zniszczone, a japońscy handlarze i żołnierze padli od zatrutych strzał i ajnuskich włóczni. Matsumae, ród, który od wieków szczycił się samodzielną kontrolą nad Ezo, musiał teraz upokorzony wysłać błagania o pomoc do Honshū. W twierdzy Fukuyama ich serca ścisnął strach – po raz pierwszy zdali sobie sprawę, że dzikie, obce plemię, które do tej pory traktowali jak zwierzynę, właśnie podniosło na nich miecz i to oni mogli stać się zwierzyną. Poznajmy dziś – losy ajnuskiego powstania Shakushaina z 1669 roku.
Na długo przed tym, jak władcy z Edo zaczęli rościć sobie prawa do wyspy Ezo (dzisiejsze Hokkaido), ta dzika, surowa kraina należała do Ainu – tajemniczego ludu o gęstych brodach, długich włosach i kulturze zupełnie odmiennej od Yamato (Japonii) na południu. Mówili o sobie „Ainu”, co oznaczało po prostu „ludzie”, i żyli w rytmie natury, wierząc, że każda rzeka, góra i zwierzę ma własnego ducha – kamuy. Ich życie było splecione z cyklami przyrody: latem łowili łososie w rwących rzekach, jesienią polowali na niedźwiedzie, a zimą zamykali się w ciepłych domostwach chise, wyplatanych z trzciny, gdzie snuli opowieści o pradawnych czasach.
Choć Ainu byli odrębni kulturowo, przez wieki ich losy związane były z historią Japończyków. Już w średniowieczu handlarze z północy Honshu przybywali do ich wiosek po futra, suszone ryby i jastrzębie wykorzystywane w takagari – arystokratycznych polowaniach japońskich możnowładców (o takagari więcej przeczytasz tu: Samuraj i jego sokół – dostojne zwyczaje polowań takagari). W zamian Ainu otrzymywali metalowe narzędzia, sake i wyroby z laki, które z czasem stały się częścią ich codziennego życia. Przez pewien czas handel ten przypominał układ między dwiema równymi siłami, ale stopniowo Japończycy, zwłaszcza ród Matsumae, zaczęli przejmować kontrolę nad wybrzeżami Ezo, zamieniając luźną wymianę handlową w system zależności.
Z czasem relacje się zaostrzyły. Ainu, nieprzywykli do japońskich zasad i hierarchii, nie chcieli podporządkować się systemowi feudalnemu, w którym ród Matsumae zaczynał odgrywać rolę panów, a Ainu – zależnych dostawców towarów. Monopol handlowy Matsumae oznaczał coraz gorsze warunki wymiany, a rosnące wpływy Japończyków budziły niepokój. To właśnie w tym burzliwym okresie narodził się Shakushain – wódz, który postanowił raz na zawsze zakończyć panowanie Japończyków na ziemiach jego przodków. Skoncentrujemy się dziś tylko na wydarzeniach związanych z Shakushainem i jego buntem, jeśli jednak chcesz najpierw przeczytać więcej o samych Ajnach i ich kulturze, zapraszam
:
Przedsiębiorczy lud handlarzy, żeglarzy, pośredników – Ainu na Morzu Ochockim:
Rdzenni mieszkańcy Hokkaido Ajnowie – przedsiębiorczy i pomysłowi władcy lodu i fal Morza Ochockiego
Spacer po Ajnuskiej wiosce – Shiraoi:
Codzienne życie w ajnuskiej wiosce Shiraoi na Hokkaido – opowieści przy ogniu iworu
Polak prekursorem badań nad kulturą Ainu: Bronisław Piłsudski:
Polacy pionierami w badaniach nad ludem Ainu na Hokkaido
Lato 1669 roku było duszne i ciche. Edo – tłoczne i hałaśliwe serce Japonii – pulsowało życiem, ale nad jego brukowanymi ulicami unosiła się atmosfera niezmiennego porządku, wyznaczanego przez żelazną wolę shoguna Tokugawa. W drugiej połowie XVII wieku Japonia była państwem całkowicie zamkniętym – sakoku, polityka całkowitej izolacji, sprawiła, że cudzoziemcy nie mieli prawa postawić stopy na japońskiej ziemi, a rodacy, którzy odważyli się opuścić kraj, nie mogli już do niego wrócić. Był to kraj feudalnych zamków, wąskich mostów nad mglistymi rzekami i tysięcy samurajów strzegących skodyfikowanego ładu, który w ciągu ostatnich dziesięcioleci zdusił wszelkie przejawy chaosu. To była cena pokoju.
Shogunat Tokugawa przyniósł pokój po długich stuleciach krwawych wojen, ale był to pokój surowy, pełen ścisłych reguł i ukrytych napięć (zobacz, jak dokładnie zaprowadzono pokój wśród wojennego narodu tu: Co zrobić ze społeczeństwem samurajów znających tylko wojnę i śmierć w czasach pokoju? - sprytne pomysły shogunów Tokugawa). Feudalne władztwa, zwane hanami, rządzone przez potężnych daimyō, podporządkowane były shogunowi, lecz każde z nich miało swoją autonomię, swoją armię, swój własny kodeks lojalności. Niektóre han były bogate w złoto i ryż, inne w rudy metali czy sól, ale jedno z nich wyróżniało się od reszty – niewielki, ale jakże dla Japonii istotny han Matsumae.
Han Matsumae nie przypominał innych lenn – był raczej forpocztą cywilizacji, wysuniętą placówką na dzikim pograniczu. Nie posiadał żyznych pól ryżowych, nie mógł pochwalić się wielkimi miastami, a jego siły militarne były skromne. Jednak trzymał w dłoni coś, czego pragnęli zarówno bogaci samurajowie, jak i kupcy z Osaki i Edo – handel z Ainu.
Ezo – tak wówczas nazywano Hokkaido – nie było częścią Japonii w pełnym tego słowa znaczeniu. Wyspa spowita chłodnymi mgłami, gęsto porośnięta lasami, rozciągała się na północ od cieśniny Tsugaru jak odległa, niezbadana kraina. Tam, gdzie kończył się ułożony i uporządkowany świat Yamato, zaczynała się dzikość: rzeki pełne łososi, rozległe góry zamieszkałe przez niedźwiedzie i lud, który – choć dla Japończyków wydawał się obcy – miał swoją własną historię, własne prawa i własnych wojowników. Ainu. To była ich ziemia.
Hokkaido podzielone było na dwa światy. W południowym skrawku ziemi, w twierdzy Matsumae i kilku nadmorskich osadach, rządzili Japończycy – administracja shogunatu, samurajowie, kupcy i handlarze. Reszta, ogromna i dzika, należała do Ainu. Ezochi, „ziemia Ainu”, była krainą niezależną, ale coraz silniej okrążaną przez macki japońskiego handlu.
Na początku relacje między tymi dwoma światami były względnie pokojowe. Ainu sprzedawali futra, suszone ryby i sokoły wędrowne, które trafiały na dwory daimyō, a w zamian otrzymywali wyroby z żelaza, sake i laki. Jednak z czasem ten układ zaczął się zmieniać.
Klan Matsumae, mający monopol na kontakty z Ainu, stopniowo zaczął wykorzystywać swoją pozycję. Po roku 1600 Matsumae uzyskali od shoguna Tokugawy zgodę na nadzór nad handlem z Ezo i natychmiast zaczęli dyktować warunki. Ainu, którzy wcześniej mogli negocjować ceny, nagle znaleźli się w pułapce – ich towary były skupowane za ułamek dawnej wartości, a ceny ryżu i żelaza, których potrzebowali do przeżycia, rosły z roku na rok.
To, co niegdyś było wymianą, stało się systemem wyzysku. Matsumae zaczęli również blokować dostęp Ainu do łowisk – w dolnych odcinkach rzek zakładali sieci, uniemożliwiając łososiom dotarcie do tarlisk, skąd Ainu mogli je wyławiać. Do tego dochodziła przymusowa praca – niektórzy Ainu, zwłaszcza ci, którzy nie mogli utrzymać się ze zmienionych warunków handlu, byli zmuszani do wyjazdu na południe, gdzie za głodowe stawki pracowali w japońskich zakładach przetwórstwa rybnego.
Gdy nadszedł rok 1669, sytuacja Ainu była tragiczna. Ich ziemie stopniowo przechodziły pod kontrolę Japończyków, zasoby malały, a dawni wodzowie stawali się bezsilni wobec narastającej dominacji Matsumae. Ale na południu, nad rzeką Shibuchari, mieszkał człowiek, który nie zamierzał się poddać. Shakushain – doświadczony wódz, twardy jak skały Hokkaido, zebrał swoje plemię i wypowiedział wojnę Japończykom.
Był rok, którego nie zapisano w japońskich kronikach, a wśród Ainu nie liczono lat tak, jak czynili to kupcy Matsumae. Czas odmierzano ruchem rzek, powrotami łososi do tarlisk i pierwszymi śniegami spadającymi na góry Hidaka. W jednej z wiosek nad brzegiem Shibuchari – rzeki szerokiej jak długa historia jego ludu – przyszedł na świat chłopiec, któremu nadano imię Shakushain.
Nie było to dziecko zwyczajne. Już od najmłodszych lat wyróżniał się wśród rówieśników – był wyższy, silniejszy, a jego oczy miały w sobie błysk, którego nie sposób było zignorować. Urodził się w rodzie Menashikuru (to japońska transkrypcja fonetyczna tego nazwiska – nie wiemy, jak dokładnie brzmiało w oryginale), jednym z najpotężniejszych klanów południowego Ezochi. Od wczesnych lat słyszał opowieści o dawnych wojnach – o przodkach, którzy walczyli z klanem Hae, o starych konfliktach z sąsiadami, a przede wszystkim o rosnącym cieniu Japończyków, którzy coraz głębiej wdzierali się w ziemie Ainu.
W dzieciństwie jego świat był prosty, ale pełen napięć. W ciemnych wnętrzach chise, chat wyplatanych z trzciny, starsi opowiadali historie o kamuy – duchach lasów, rzek i zwierząt. Uczono go, że każda rzecz na świecie ma swojego ducha: niedźwiedź, którego ojciec zabił podczas polowania, łosoś, którego matka piekła na drewnianych palach, nawet kamień, który leżał na ścieżce od niepamiętnych czasów. Był to świat rytuałów i obrzędów – iomante, ceremonii pożegnania niedźwiedzia, czy modlitw przy ognisku, gdy dym unosił się ku niebu, by przekazać prośby ludzi do bogów.
Ale Shakushain szybko zrozumiał, że rzeczywistość nie była już taka, jak w opowieściach. Gdy miał dziesięć, może dwanaście lat, pierwszy raz zobaczył japońskich kupców przybywających z Matsumae. Ich shōya – przedstawiciel handlowy – mówił twardo, zimno, a jego dłonie odmierzały ryż tak skąpo, że starsi w wiosce szeptali o nadchodzących złych czasach. Ainu nie mieli pieniędzy – handel opierał się na wymianie, ale teraz to Japończycy ustalali zasady.
Shakushain dorastał w cieniu nadciągających zmian. Widział, jak jego ludzie są oszukiwani, jak przez japońskie sieci ryby w rzekach zaczynają znikać, jak dawni wojownicy zmieniają się w ubogich rybaków i myśliwych, którym coraz trudniej jest wyżywić swoje rodziny.
W tym świecie, w którym Ainu odczuwali coraz silniej uciskające ich więzy, rosła rywalizacja między plemionami. Dwa największe klany – Menashikuru i Hae – od lat rywalizowały o ziemie, zwierzynę i wpływy. W tej walce najważniejsi byli dwaj wodzowie: Onibishi, przywódca Hae, i Shakushain, który wyrastał coraz wyraźniej na lidera Menashikuru.
Konflikt, który zmienił wszystko, zaczął się żurawiej krwi. Pewnego lata młody wojownik z Hae zapuścił się na ziemie Menashikuru i złapał żurawia – ptaka, który miał duchowe znaczenie dla Ainu. Gdy wieść o tym dotarła do wioski Shakushaina, starsi uznali to za hańbę, naruszenie świętego prawa ziemi i zwierząt. Młody intruz został schwytany i skazany na śmierć – to wznieciło pożar w sercach Hae oraz niebawem – w całym regionie.
Onibishi, rozgniewany, zażądał zadośćuczynienia – 300 darów (dar – tsuganai – prawna jednostka rekompensaty wśród Ajnów) w zamian za życie zabitego. Shakushain odpowiedział jedynie jedenastoma. Był to akt otwartego wyzwania, coś, czego nikt przed nim nie ośmielił się zrobić wobec Onibishiego.
Wojna między plemionami wybuchła szybko i brutalnie. Ogień płonął na horyzoncie, gdy wioski Hae padały jedna po drugiej. Ludzie Shakushaina podpalali chaty, a ich strzały, zatrute wywarem z torikabuto (aconit, tojad p- trująca roślina), wbijały się w ciała wrogów, powodując powolną, bolesną śmierć. Onibishi próbował walczyć, ale był coraz bardziej osaczony. Jego klan uległ silniejszym Menashikuru.
Ostatnia bitwa miała miejsce w japońskiej osadzie górniczej. Onibishi i jego ludzie schronili się tam, licząc na ochronę Matsumae, ale Japończycy nie interweniowali – czekali. Gdy Shakushain zaatakował, nikt nie stanął po stronie Hae. Onibishi poległ, a jego klan został rozproszony.
Shakushain miał teraz pełnię władzy nad południowym Ezo. Ale nie był to koniec – była to dopiero zapowiedź tego, co miało nadejść. Bo jeśli udało mu się pokonać Onibishiego, dlaczego miałby nie podnieść miecza przeciw prawdziwemu wrogowi – Japończykom?
Japończycy, którzy powoli odbierali jego ludowi wszystko – rzeki, lasy, wolność – musieli teraz zmierzyć się z wodzem, który nie zamierzał czekać na ich kolejny ruch.
I tak narodził się bunt Shakushaina.
Hokkaidō, znane wtedy jako Ezo lub Ezochi, było krainą surową i dziką, ale pełną życia. Rzeki pękały od łososi, lasy roiły się od jeleni i niedźwiedzi, a górskie zbocza kryły cenne złoża złota. Przez wieki Ainu panowali nad tym światem, wierząc, że dary natury są błogosławieństwem kamuy – duchów zamieszkujących każdą skałę, drzewo i zwierzę. Shakushain, już jako młody chłopiec, uczył się, jak składać ofiary bogom, jak polować z zatrutymi strzałami i jak odczytywać znaki przyrody. Nie wiedział jeszcze, że jego życie stanie się symbolem walki całego ludu.
Gdy shogunat Tokugawa umacniał swoją władzę nad Japonią, sytuacja Ainu pogarszała się. Głowa klanu Matsumae, jedyny daimyō, który miał pozwolenie na kontakty z Ezochi, uzyskał w 1644 roku pełny monopol na handel z Ainu. Zakończył się czas wolnych transakcji – od tej pory ceny i warunki wymiany dyktowali samurajowie z Fukuyama-jō, twierdzy Matsumae. Worek ryżu, który kiedyś kosztował pięć łososi, teraz kosztował dziesięć. Za metalowe narzędzia żądano futer niedźwiedzich, a za sake – jastrzębi, które japońscy daimyō wykorzystywali do sokolnictwa.
Ludzie Ainu zaczęli wpadać w coraz głębszą zależność. Ci, którzy nie mogli zapłacić, byli zmuszani do pracy w przetwórniach rybnych na Honshu, otrzymując ułamek wynagrodzenia w porównaniu do japońskich robotników. Pojawiły się pierwsze głosy sprzeciwu, ale Japończycy mieli swój sposób na buntowników – upokorzenia, tortury, a czasem nawet egzekucje. Matsumae wprowadzili zakaz budowania dużych ajnuskich łodzi, aby zapobiec ich kontaktom z innymi handlarzami z południa, a sieci blokujące ujścia rzek ograniczyły połowy łososia, podstawy diety Ainu.
W tej narastającej atmosferze napięcia rozeszła się śmiertelna plotka – Onibishi, przywódca klanu Hae, został otruty przez Matsumae. Dla Ainu, dla których gościnność była świętością, zatrucie podstępem było niewyobrażalnym aktem hańby. Wódz plemienia, zaproszony na rozmowy, zmarł po wypiciu sake, a jego śmierć stała się iskrą, która podpaliła beczkę prochu. Shakushain – od lat był rywalem Onibishi, ale tak niegodziwy podstęp Japończyków godził w ajnuską dumę – przysiągł zemstę.
Gdy Matsumae byli przekonani, że Ainu nigdy nie odważą się na otwarty bunt, Shakushain uderzył z siłą, jakiej nikt nie przewidział. W jednym, precyzyjnie zaplanowanym ataku, dziesiątki osad japońskich wzdłuż wybrzeży Hokkaidō stanęły w ogniu. Ainu, zwykle podzieleni i skłóceni, tym razem działali w pełnej jedności – po raz pierwszy w historii 19 plemion zebrało się pod jednym sztandarem. Wieść o rebelii rozeszła się błyskawicznie po wyspie – wódz Menashikuru zdołał osiągnąć to, co przed nim wydawało się niemożliwe. „Ezochi dla Ainu!” – to był okrzyk, który odbijał się echem od zimnych zboczy gór Hidaka. Pod dowództwem Shakushaina ajnuscy wojownicy zaatakowali japońskie kopalnie złota, które przez dekady były symbolem wyzysku ich ludu, oraz placówki handlowe, w których dochodziło do nieuczciwych wymian. Japońskie straże, przyzwyczajone do traktowania Ainu jak ludzi drugiej kategorii, nie spodziewały się, że pewnej czerwcowej nocy staną w obliczu najkrwawszego powstania w historii Hokkaidō.
Gdy pierwsze strzały, zanurzone w truciźnie z torikabuto, przeszyły nocne powietrze, Japończycy nie zdążyli nawet chwycić za broń. W ciągu kilku godzin wymordowano ponad 270 handlarzy, strażników i robotników, którzy byli rozrzuceni po japońskich osadach i posterunkach na Hokkaidō. Ainu wiedzieli, że ich szansa tkwi w szybkości i zaskoczeniu – gdyby Matsumae zdążyli się przegrupować, przewaga militarna Japonii byłaby nie do przełamania. W jednej nocy wyeliminowano niemal wszystkich Japończyków żyjących poza twierdzą Fukuyama-jō, gdzie rezydował ród Matsumae. Zatopiono 19 japońskich statków, które stacjonowały w portach i handlowały z Ainu. To było coś niespotykanego – siły ajnuskie nie tylko broniły się, ale przechodziły do ofensywy, odcinając Matsumae od kluczowych szlaków zaopatrzeniowych.
Dla japońskiego klanu Matsumae była to klęska o wymiarze nie tylko militarnym, ale też symbolicznym. Byli jedynym hanem w Japonii, który miał przywilej kontrolowania Ezochi, a teraz musieli przyznać się do porażki i wezwać pomoc. To było upokarzające – daimyō Matsumae do tej pory dumnie podkreślali, że utrzymują spokój na północnej granicy Japonii, a teraz ich twierdza była jedynym bezpiecznym miejscem na wyspie. W obliczu takiej sytuacji wysłali pilne wiadomości do pobliskich prowincji Honshū – do klanów Tsugaru, Nanbu i Akita. Nie było mowy o tym, by klan Matsumae samodzielnie stłumił powstanie – po raz pierwszy w historii potrzebowali wsparcia samurajów spoza własnych ziem.
Po japońskiej stronie zaczęło się gorączkowe przygotowywanie do kontrataku. Daimyō klanu Tsugaru, Tsugaru Nobumasa, pierwszy odpowiedział na wezwanie, wysyłając 700 żołnierzy. Byli to samurajowie wyszkoleni w sztuce wojny, uzbrojeni w tanegashimy – muszkiety lontowe, które w walce dawały przewagę nad tradycyjnym orężem Ainu. Władca Matsumae przygotował także własną armię – zebrał 80 samurajów i kilkuset zbrojnych chłopów, jednak ich liczba wciąż nie mogła równać się z siłami Shakushaina. Japończycy postawili na strategię defensywną – wycofali się do Fukuyama-jō i czekali na posiłki z Honshū. W międzyczasie Ainu kontynuowali ataki na kolejne nadmorskie placówki, niszcząc faktorie handlowe i magazyny z zapasami ryżu i sake.
Ale czas nie działał na korzyść Shakushaina. Zimny wiatr znad Morza Ochockiego zwiastował nadejście jesieni, a wraz z nią głodu i chorób. Matsumae, choć początkowo sparaliżowani atakiem, mieli jeden atut, którego brakowało Ainu – niemal nieograniczony dostęp do broni palnej i dobrze wyszkolonych żołnierzy. Gdy tylko posiłki z Tsugaru dotarły na Hokkaidō, Japończycy przeszli do kontruderzenia.
1669, schyłek lata - Shakushain stanął do walki, ale jego wojownicy mieli tylko łuki, włócznie i miecze emushi, podczas gdy Japończycy dysponowali muszkietami i armatami. Bitwa pod Kunnui była krwawa – shakushainowcy uderzali falami, próbując przełamać linie wroga, ale kule nie miały litości.
Gdy pierwsza fala Ainu padła pod gradem kul, reszta wycofała się w góry. Shakushain wciąż wierzył, że może wygrać. Planował ciągłe zasadzki, wykorzystując znajomość terenu. Samurajowie bali się lasów – dla nich Ezochi było pełne demonów i dzikich bestii. Przez kolejne miesiące Ainu walczyli jak duchy – atakując, uciekając i ponownie atakując.
Jednak kolejne bitwy pod Shizukari, Biboku i Shibuchari zmusiły Shakushaina do odwrotu. Wojna, która zaczęła się od błyskawicznego zwycięstwa Ainu, powoli przechylała się na stronę Japonii.
Po bitwie pod Kunnui i porażce Ainu w starciach pod Shizukari i Biboku Matsumae zdali sobie sprawę, że choć technicznie zwyciężyli, to nadal byli osłabieni. Powstanie Shakushaina było największym buntem Ainu w historii, a jego skoordynowany charakter przestraszył Tokugawów.
Matsumae poprosili o wsparcie innych prefektur (hanów) z północy Honshu, w tym klany Tsugaru, Nanbu i Akita. Początkowo Matsumae unikali bezpośredniego wciągania ich do wojny, by nie utracić swojej autonomii w Ezo, ale presja Edo rosła i po prostu nie mieli innego wyjścia.
Japończycy w 1670 roku wzmocnili Fukuyama-jō, a także inne punkty obronne na południowym wybrzeżu Hokkaido. Japońskie statki blokowały linie zaopatrzenia Ainu, kontrolując ujścia rzek i uniemożliwiając dostęp do kluczowych towarów, takich jak sól, żelazo i ryż.
Po klęskach w bitwach Ainu zaczęli cofać się w głąb wyspy, unikając bezpośrednich starć i przechodząc do wojny podjazdowej. Ich niewielkie, rozproszone oddziały atakowały japońskie konwoje, podpalały składy ryżu i wciągały Matsumae w zdradliwe ostępy gór i lasów. Jednak z każdym miesiącem sytuacja powstańców stawała się coraz trudniejsza.
Największym problemem był głód. Matsumae doskonale zdawali sobie sprawę, że Ainu, choć byli świetnymi łowcami i rybakami, polegali na japońskim handlu w kwestii wielu kluczowych dóbr – przede wszystkim soli i ryżu. Japońskie statki zaczęły blokować ujścia rzek, gdzie zwykle odbywała się wymiana towarowa. Wioski na wybrzeżu cierpiały z powodu niedoboru żywności, a w głębi wyspy, gdzie Ainu przenieśli część swoich rodzin, brakowało nawet dziczyzny – Matsumae celowo wypalali lasy i przeganiali zwierzynę, by odebrać wrogowi ostatnie źródła pożywienia.
Wraz z głodem przyszły braki w uzbrojeniu. Ainu wciąż posługiwali się tradycyjną bronią – zatrutymi strzałami i włóczniami – ale to Japończycy kontrolowali dostęp do prochu i metalu. Wielu wodzów jeszcze przed wojną handlowało skórami i rybami w zamian za żelazne ostrza, narzędzia czy muszkiety. Teraz źródło to wyschło, a ajnuscy kowale, pracujący głównie w południowej części wyspy, byli pod nadzorem Matsumae. Wojownicy zaczęli walczyć coraz gorszym orężem – drewniane włócznie łamały się w starciach, a zbyt słabe łuki nie mogły przebić japońskich zbroi.
Ale największym ciosem była wojna psychologiczna. Matsumae nie spieszyli się z ostatecznym uderzeniem – zamiast tego podsycali rozłamy wśród Ainu. Od lat stosowali taktykę dzielenia plemion, faworyzując jedne grupy kosztem innych, co prowadziło do rywalizacji między wodzami. Teraz korzystali z tej strategii do granic możliwości. Do poszczególnych szczepów wysyłano emisariuszy z obietnicami – żywność, ochrona, a nawet możliwość zachowania części ziem w zamian za odwrócenie się od Shakushaina. Wódz plemienia Hae, który od lat był rywalem Menashikuru, zaczął potajemnie negocjować z Matsumae.
Dodatkowo tajemnicza zaraza zaczęła dziesiątkować ludność Ainu. Ospa, przyniesiona przez japońskich kupców, rozprzestrzeniała się jak ogień w społecznościach, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu z tą chorobą. Starszyzna, uznawana za skarb wiedzy plemiennej, ginęła w pierwszej kolejności, osłabiając jeszcze bardziej morale. W niektórych wioskach przerażeni ludzie zaczęli odczytywać epidemię jako znak, że bogowie opuścili ich.
Zimą 1670/1671 sytuacja była już tragiczna. Wielu wodzów, którzy początkowo poparli powstanie, zaczęło skłaniać się ku kapitulacji. Niektórzy uznali, że dalsza walka to tylko powolna śmierć ich ludu. Inni po prostu nie wierzyli, że Japonia pozwoli im wygrać. Sam Shakushain nie zamierzał się poddać – wiedział, że jakakolwiek umowa z Matsumae będzie okupiona krwią. Ale zdawał sobie też sprawę, że jego ludzie są na skraju wyczerpania. Gdy z Fukuyama-jō przyszła propozycja zawarcia pokoju, przynajmniej części Ainu zaczęła się ona wydawać jedyną drogą ratunku.
Shakushain zgodził się na rozmowy. Nie dlatego, że ufał Japończykom – ale dlatego, że wiedział, że jeśli Ainu mają przetrwać, musi choć spróbować wywalczyć dla nich lepsze warunki.
Negocjacji nie było.
Matsumae zaoferowali rozejm.
„Twoi ludzie są zmęczeni” – mówili posłańcy. „Kiedyś zawarliśmy pokój z twoimi przodkami. Możemy zrobić to ponownie”.
Shakushain nie miał wyboru. Głód i zimno wyniszczały jego lud. 23 października 1672 roku zgodził się na negocjacje. Oczyszczony w rytualnej kąpieli, ubrany w strój zdobiony w misterne wzory Ainu, wszedł do japońskiego obozu.
Samurajowie Matsumae nie zamierzali się „zniżać” do poziomu barbarzyńcy i z nim rozmawiać, a już tym bardziej negocjować.
Na znak dowódcy ukryci wojownicy wyłonili się z ciemnej gęstwiny lasu. Shakushain zrozumiał, co się stało – jego ludzie, jego marzenie o wolnym Ezochi, wszystko runęło w jednej chwili. Gdy samurajowie rzucili się na niego z mieczami, nie sięgnął po broń. Spojrzał w oczy swoich zabójców i krzyknął tylko jedno zdanie:
「願座衛門、欺いたな!卑怯な罠だ!」
„Ganza’emon, oszukałeś mnie! To podły podstęp!”*
Krew Shakushaina wsiąkła w ziemię Hokkaidō.
*Według japońskich źródeł historycznych, Shakushain miał rzeczywiście wykrzyknąć te słowa tuż przed śmiercią. Relacja ta pochodzi z zapisków Matsumiya Kanzana, który w 1710 roku spisał wspomnienia Matsumae Kan’ema – tłumacza i uczestnika wydarzeń. W "Ezo Danbatsu" (江差談筆, "Zapiski o sprawach Ezo") znalazł się fragment opisujący, jak Shakushain został zwabiony na fałszywe negocjacje pokojowe i zamordowany. W tej wersji wydarzeń, tuż przed śmiercią miał spojrzeć na swojego oprawcę, Satō Ganza’emona, i wypowiedzieć właśnie te słowa.
Po śmierci Shakushaina Ainu zostali zmuszeni do podporządkowania się Matsumae. Ich ziemie formalnie pozostały „autonomiczne”, ale w praktyce japońska dominacja stała się faktem. Handel zamienił się w wyzysk, a Hokkaidō zaczęło być coraz bardziej japońskie.
Dziś jednak Shakushain nie jest zapomniany.
Jego pomnik stoi w Shinhidaka, a w całym Hokkaidō jego imię jest symbolem oporu. Co roku w jego rodzinnym regionie Ainu zbierają się, by uczcić pamięć wodza, który jako pierwszy próbował zjednoczyć ich lud.
Był pierwszym wodzem Ainu, który odważył się otwarcie stawić czoła miażdżącej przewadze Matsumae.
Dziś Shakushain pozostaje jednym z najważniejszych symboli oporu Ainu wobec japońskiej dominacji. Choć przez stulecia jego imię było znane jedynie w wąskich kręgach historyków, XX wiek przyniósł renesans ajnuskiej tożsamości, a wraz z nim powrót do jego historii. Wraz z oficjalnym uznaniem Ainu za rdzenny lud Japonii w 2008 roku i późniejszymi działaniami na rzecz ich praw, historia Shakushaina zaczęła być na nowo opowiadana. Dla współczesnych Ainu jest on nie tylko dawnym wojownikiem, ale przede wszystkim symbolem walki o godność, niezależność i przetrwanie kultury, która przez wieki była marginalizowana.
W Shinhidaka, w miejscu jego kapitulacji, stoi pomnik upamiętniający jego walkę, przy którym każdego roku odbywają się uroczystości. W Hokkaido istnieją również muzea i wystawy poświęcone historii Ainu, w których Shakushain zajmuje centralne miejsce jako przywódca największego powstania w historii tego ludu. Jego imię i historia są przypominane w kontekście szerokiej narracji o cierpieniu Ainu, ale także ich niezłomnej walce o przetrwanie.
Shakushain znalazł również swoje miejsce w kulturze popularnej, stając się inspiracją dla wielu twórców. W literaturze jego postać pojawia się w książkach historycznych, takich jak "Shakushain no Tatakai" autorstwa Yasuo Kitamury, która przedstawia szczegółowy opis jego powstania. W świecie filmu, dokument "Preserving Ainu Culture for the Future: Shin-Hidaka Town" wyprodukowany przez NHK World, ukazuje współczesne obchody upamiętniające Shakushaina i jego znaczenie dla społeczności Ainu. Ponadto, w muzeach takich jak Shakushain Memorial Museum w Shinhidaka, prezentowane są wystawy poświęcone jego życiu i dziedzictwu. Dla współczesnych Ainu jego historia jest nie tylko opowieścią o przeszłości, ale również inspiracją do walki o swoje prawa w teraźniejszości – o język, kulturę i pełne uznanie ich dziedzictwa w japońskim społeczeństwie.
Choć jego powstanie zakończyło się klęską, wpływ Shakushaina na losy Ainu jest niepodważalny. To dzięki ludziom takim jak on, historia tego ludu nie została całkowicie wymazana przez wieki asymilacji i zapomnienia. Dziś jego imię brzmi dumnie jako przypomnienie, że nawet w obliczu przeważających sił i nieuchronnych zmian, duch oporu może przetrwać jako inspiracja dla kolejnych pokoleń.
Sprawdź podobne artykuły:
Rōnin w Dolinie Piekieł – Noboribetsu na Hokkaido miejscem oczyszczenia dla upadłych samurajów
Codzienne życie w ajnuskiej wiosce Shiraoi na Hokkaido – opowieści przy ogniu iworu
Jak Japonia stała się krajem samurajów? – bunt króla piratów Fujiwara no Sumitomo u schyłku Heian
Japońska sztuka walki samurajów ze średniowiecznych pól bitew: Jujutsu szkoły Takenouchi-ryū
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!