Tanuki to stworzenie, które w japońskiej kulturze zajmuje pozycję równie zaszczytną, co… niezrozumiałą dla reszty świata. Wygląda jak efekt nielegalnego eksperymentu między borsukiem, szopem i psem, ale nie daj się zwieść. To nie jest zwykłe zwierzę, tylko japoński mistrz transformacji, psotnik, który płata figle ludziom od czasów Nihon Shoki z VIII wieku, i jedyny ssak w historii kultury, którego moszna trafiła do sztuki z takim rozmachem, jakby chodziło o bohatera narodowego. Tanuki to zwierzę realne (Nyctereutes procyonoides), ale jego legendarna wersja już dawno oderwała się od biologii i popędziła w kierunku mitologii, absurdu i niepoczytalności.
Tanuki potrafi wszystko: zamienia się w czajnik, mnicha, samuraja, banknot albo piękną damę. Znika, pojawia się znienacka, zostawia liście zamiast pieniędzy, a czasem nawet pomaga ludziom – ale zawsze z figlem w zanadrzu. Jest trochę jak japoński Loki, trochę jak bajkowy trickster, ale z dodatkiem sake, pokaźnego brzuszka i rozbrajającego uśmiechu. A co z jego słynną moszną epickich rozmiarów - motywem równie absurdalnym, co często występującym? Wyjaśnienie leży w rzemiośle: w epoce Edo złotnicy owijali sztabki złota w skórę tanukiego, by delikatnie je rozklepywać w cienką folię. Skóra była elastyczna i mocna – złoto ustępowało bez oporu. I tak narodziło się powiedzenie, że z jednej sztabki można zrobić „arkusz wielkości ośmiu tatami”. A że „kin no tama” (金の玉 – złota kulka) brzmi niemal identycznie jak „kintama” (金玉 – slangowe jądra)… no cóż, Japonia epoki Tokugawa miała dość poczucia humoru, by z gry słów uczynić cały folklor. Tanuki nie niszczy – on rozbraja. Nie grozi – on śmieje się z nas, a my, chcąc nie chcąc, śmiejemy się razem z nim.
Ukiyo-e – ulotna sztuka rozrywkowa epoki Edo – pokochała tanukiego od pierwszego żartu. Kiedy artyści mieli już dość dumnych samurajów, melancholijnych księżyców i wyniosłych gejsz, sięgali po tanukiego jak po czarkę sake po ciężkim dniu. W jego mosznie widzieli nie tylko materiał na żart, ale też potencjał artystyczny: bęben, namiot, sieć rybacką czy spadochron będący jednocześnie społecznym komentarzem i satyrą. Tanuki stał się bohaterem drzeworytów komicznych (kyōga), erotycznych, parodystycznych i po prostu dziwnych – i do dziś nie stracił na popularności. Wręcz przeciwnie – przeskoczył z legendy do popkultury, przebrany za talizman, maskotkę, aktora Ghibli i power-up z Mario Bros. Ale zanim stał się celebrytą XXI wieku, musiał przebyć długą, krętą i zabawną drogę – którą zaraz sobie opowiemy.
Czy to borsuk? Czy to szop? A może zdziwaczały jeż z nadzwyczajną pewnością siebie? Nie, nie – to ikona przewrotnego folkloru Japonii - tanuki, czyli Nyctereutes procyonoides, japoński „raccoon dog” – pies jenotowaty, który ani nie szczeka, ani nie chrapie, ale za to potrafi... zamienić się w czajnik. Tanuki to zwierzę z krwi, kości i mitów – obecne od wieków zarówno w japońskiej faunie, jak i folklorze. Choć jego rzeczywista anatomia nie wyróżnia się niczym szczególnym (no, może tym uroczym łebkiem patrzącym drwiąco i może nieco z politowaniem), to w legendach urasta do rangi figlarnego demiurga – istoty o magicznych mocach, zmiennym kształcie i nieprzewidywalnym, złośliwym poczuciu humoru.
Tanuki jako bohater mitów pojawia się bardzo wcześnie - już w Nihon Shoki z roku 720, gdzie czytamy, że w prowincji Mutsu „tanuki zamieniają się w ludzi i śpiewają pieśni”. W Nihon Ryōiki z końca VIII wieku oraz Shūi Monogatari z XIII wieku jego zdolności się rozwijają: potrafi nie tylko zmieniać kształt, ale i opętać człowieka, wzbudzać iluzje i zostawiać po sobie sporo zamieszania – zawsze z „uśmiechem pod wąsem”.
Tanuki to typowy dowcipniś – kuzyn europejskiego lisa, afrykańskiego zająca i nordyckiego Lokiego. Uwielbia płatać figle: potrafi zamienić liść w monetę, przebrać się za mnicha, samuraja albo dostojnego klienta domu publicznego i zapłacić właścicielowi… garścią suchych liści. W wielu opowieściach ludzie nabierają się na jego czary, ale rzadko kończy się to tragedią – raczej śmiechem, dezorientacją i momentem refleksji nad ludzką chciwością czy pychą.
Jedną z najbardziej znanych historii jest ta o Bunbuku Chagama, czyli „czajniku szczęścia bulgoczącego jak wrzątek”. W tej przypowiastce wieśniak ratuje tanukiego z pułapki, a wdzięczny zwierzak odwdzięcza się, zamieniając się w czajnik, który potem chłop sprzedaje do świątyni zarabiając na tym. Niestety tanuki nie wytrzymuje gorąca, w połowie transformacji z czajnika wyskakuje futrzasty ogon i zwierzak ucieka – po czym razem z chłopem zakłada cyrk, w którym robi fikołki jako półczajnik, pół-tanuki. Ekonomiczna niezależność gwarantowana.
W innej historii tanuki, przebrany za mnicha (Soko-tanuki), pracuje latami w świątyni, aż pewnego dnia zasypia i pokazuje prawdziwą twarz. Mnisi, zamiast się gniewać, awansują go za dobre sprawowanie. W kolejnej opowieści tanuki podszywa się pod samuraja i wchodzi do domu uciech w Nagasaki. Korzysta ze wszystkich usług, a gdy zostaje zdemaskowany, pieniądze, którymi płacił, zmieniają się w liście. Wiadomo – ucieka. Klasyka.
Jest też Bozu-tanuki z wyspy Shikoku, który goli głowy przechodniom, kiedy ci przechodzą przez jego most – bo czemu nie?
A teraz przejdźmy do anatomii. To, co czyni tanukiego dość specyficzną gwiazdą japońskiego folkloru, to jego... moszna. Tak, to nie literówka. Nie chodzi o jądra (睾丸 – kōgan), ale właśnie o mosznę (陰嚢 – in’nō), która według legendy może rozciągnąć się na powierzchnię ośmiu mat tatami – czyli około 12 metrów kwadratowych. Owszem, zdaje się to niepraktyczne, ale właśnie dlatego tak bardzo przemawia do japońskiego poczucia humoru – groteska spotyka tu magię.
Skąd ten pomysł? Wyjaśnienie znajduje się w rzemiośle. W okresie Edo złotnicy owijali sztabki złota w skórę z tanukiego, by młotkować je w cienką folię. Skóra była elastyczna i wytrzymała, a złoto – podatne. Tak powstało przysłowie, że z jednego kawałka złota można zrobić „arkusz jak osiem tatami”. A że kin no tama (金の玉 – „złota kulka”) brzmi niemal identycznie jak kintama (金玉 – slang na jądra)... oto i cały sekret. Językowy dowcip prosto z czasów Japonii shogunatu Tokugawa.
Z czasem tanuki zyskał status symbolu pomyślności: rozciągająca się moszna miała symbolizować zdolność do powiększania bogactwa. Uwaga – do powiększania bogactwa – niekoniecznie do innych rzeczy, choć zachodni obserwatorzy łatwo mogą wpaść w tę pułapkę znaczeniową.
Tanuki to nie tylko folklor – to filozofia śmiechu w obliczu absurdu, sztuka oszustwa bez ofiar i przypomnienie, że rzeczywistość nie zawsze jest tym, czym się wydaje. A może jest? Z tanukim nigdy nie wiadomo.
Kiedy artyści ukiyo-e mieli już dość wojowników, pięknych kurtyzan i krajobrazów spod góry Fuji, zawsze mogli liczyć na jednego kompana, który nigdy nie zawodził: tanukiego. Figlarny, z brzuchem jak beczka sake i moszną, która mogłaby służyć za żagiel legendarnego statku – tanuki stał się idealnym bohaterem druków drzeworytniczych, które przecież same w sobie były nieco przewrotne: sztuką ulotną, rozrywkową, ale i pełną ukrytych znaczeń.
Dlaczego więc ukiyo-e tak chętnie sięgało po tego kudłatego kombinatora? Otóż dlatego, że tanuki był – i pozostaje – idealnym symbolem japońskiej ironii i poczucia humoru. Łączył w sobie dziecięcą radość z magii i figla, z subtelną satyrą społeczną. Potrafił udawać samuraja, mnicha, a nawet czajnik. Jego przerośnięta moszna była źródłem nie tyle żenady, co kreatywnej inwencji – na drzeworytach służyła za bęben, matę, płaszcz przeciwdeszczowy, a nawet... balon. A że ukiyo-e nie bało się tematyki erotycznej, cielesnej czy absurdalnej, tanuki wpasował się idealnie w jego estetykę: jako bohater ludowy, śmieszny i filozoficzny zarazem.
Pierwszym i najważniejszym „ilustratorem” tanukiego był Utagawa Kuniyoshi (1797–1861), nieprzewidywalny geniusz ukiyo-e, który zamieniał zwykłe opowieści w pełne groteski i humoru obrazy. Jego tanuki są jak dzieci wyobraźni: przebrane, zdeformowane, zaskakujące. Tsukioka Yoshitoshi (1839–1892), ostatni wielki mistrz epoki Edo, nie mógł odmówić sobie przyjemności pokazania tanukiego w całej okazałości – choć u niego często pojawia się również nuta melancholii i nastrojowości. Kawanabe Kyōsai (1831–1889) – uczeń Kuniyoshiego i mistrz dziwaczności – tworzył kompozycje tak fantastyczne, że tanuki mógł w nich śpiewać operę, walczyć z demonami albo grać na własnych genitaliach. Z kolei Utagawa Yoshitsuya (1822–1866) pokazał tanukiego jako niepozornego bohatera codzienności, który miesza się w sprawy ludzi nie tyle złośliwie, co z ironicznym błyskiem w oku.
A teraz czas na konkretne przykłady. Weź głęboki wdech – bo nie zawsze będzie wiadomo, czy to żart, czy oni tak całkiem serio.
Tanuki tu... cierpi. Na co dokładnie? Nikt nie wie. Ale fakt, że owinięty jest w koc i leży jak stereotypowy mężczyzna z katarem, mówi wiele. To delikatna kpina z ludzkiej histerii i jednocześnie współczujący portret stworzenia, które zwykle robi psikusy, a teraz samo potrzebuje troski. Humor spotyka empatię.
Tanuki chory / Tanuki jako Siedmiu Bogów Szczęścia
狸の七福神
(Tanuki no Shichifukujin)
– Utagawa Kuniyoshi, 1844
POWYŻEJ: Tanuki tu... cierpi. Na co dokładnie? Nikt nie wie. Ale fakt, że owinięty jest w koc i leży jak stereotypowy mężczyzna z katarem, mówi wiele. To delikatna kpina z ludzkiej histerii i jednocześnie współczujący portret stworzenia, które zwykle robi psikusy, a teraz samo potrzebuje troski. Humor spotyka empatię.
PONIŻEJ: Wyobraź sobie, że tanuki postanowił zostać... całą siódemką bóstw szczęścia naraz. W tej parodii Kuniyoshi’ego każda z boskich postaci (jak Daikokuten, Bishamonten czy Jurōjin) zostaje zastąpiona przez tanukiego – oczywiście w swojej specyficznej roli. Wzory na szatach, zabawne miny i przerośnięte sakiewki (dosłownie i w przenośni) – to wszystko składa się na jedną z bardziej pomysłowych reinterpretacji shintō w sztuce ludowej.
Tanuki w deszczowy dzień
雨の日の狸
(Ame no Hi no Tanuki)
– Tsukioka Yoshitoshi, 1881, seria Tōkyō Kaika Kyōga Meisho
(Komiczne obrazy słynnych miejsc w początkach Tokyo)
To dzieło Yoshitoshiego przedstawia scenę, w której handlarze środków medycznych zostają zaskoczeni przez tanukiego o niezwykle dużej „sakiewce” na równinie Hiroo w dzielnicy Azabu. Obraz jest częścią serii Tōkyō Kaika Kyōga Meisho, ukazującej humorystyczne sceny z wczesnych dni Tokyo. W oryginalnym druku, dolna część przedstawia tę scenę z tanuki, podczas gdy górna część (nieobecna w tej reprodukcji) ukazuje komiczną scenę z tengu.
Tanuki i bóg piorunów – trzy sceny groteski
雷神と狸の戯れ
(Raijin to tanuki no tawamure)
– Kawanabe Kyōsai, 1864, Edo
Ten przewrotny tryptyk autorstwa Kawanabe Kyōsaia, znanego z zamiłowania do groteski i humoru, prezentuje trzy osobne, lecz symbolicznie połączone sceny. Po lewej stronie widzimy tanukiego, który straszy przerażonego myśliwego, używając swojej ogromnej moszny przekształconej w maskę przypominającą potwora/boga – Raijina. To klasyczny przykład zdolności tanukiego do przemiany i oszustwa – z jednej strony śmieszny, z drugiej nieco niepokojący.
W centrum kadru siedzi mysz na cienkiej gałęzi, spoglądająca w pustkę. Jej obecność jest tajemnicza i zdaje się kontrastować z dynamiką sąsiednich scen. W japońskiej symbolice mysz może oznaczać zarówno spryt, jak i ucieczkę – być może to ironiczny komentarz do chaosu, który tanuki i bogowie potrafią wywołać.
Z prawej strony widzimy postać demona gromu Raijina, który... próbuje odzyskać swój zgubiony bęben. Jeden z jego charakterystycznych „grzmotobębnów” utknął na ziemi, a mężczyzna z długim drągiem – najpewniej zwykły przechodzień lub sługa – pomaga mu, podając instrument z powrotem w niebo. Scena jest przewrotna: potężne bóstwo burzy – zwykle przedstawiane jako dziki, zły duch towarzyszący wichurom – nie zsyła piorunów, lecz czeka cierpliwie, aż ktoś odda mu zgubę.
To subtelna kpina z mitologii: Raijin, uosobienie chaosu i nieprzewidywalności, staje się tu zależny od pomocy zwykłego śmiertelnika. A może to tylko kolejny żart tanukiego, który w poprzedniej scenie właśnie wprowadza zamieszanie? U Kyōsaia granica między bogami, zwierzętami a ludźmi zaciera się – i o to chodzi.
Triptyk ten to podręcznikowy przykład kyōga – czyli „obrazów śmiesznych” – ale pod płaszczykiem absurdu kryje się coś więcej: ironiczna lekcja o tym, jak łatwo człowiek daje się wystraszyć, rozproszyć lub oszukać – zwłaszcza przez własną wyobraźnię.
Tanuki jako mnich Daruma
狸の達磨
(Tanuki no Daruma)
– Utagawa Kuniyoshi, ok. 1840
W tej ilustracji tanuki przybiera postać mnicha Darumy, symbolu wytrwałości i samodyscypliny. Jednakże, z charakterystycznym dla siebie humorem, tanuki wykorzystuje swoją mosznę jako szatę mnicha. Dzieło to jest satyrycznym komentarzem na temat duchowości i religii, ukazując, jak tanuki potrafi z przymrużeniem oka podchodzić do poważnych tematów.
Tanuki jako łucznik
狸の弓術
(Tanuki no Kyūjutsu)
– Utagawa Kuniyoshi, ok. 1840
Tutaj tanuki prezentuje swoje umiejętności łucznicze, używając swojej moszny jako tarczy. Scena ta jest pełna dynamiki i humoru, ukazując tanuki jako mistrza improwizacji. Tanuki, któ®zy strzelają wydają się niezbyt przejęci sytuację tego, który robi za tarczę. Czyżby jakiś komentarz społeczny?
Tanuki łowiący ryby w rzece
狸の釣り
(Tanuki no Tsuri)
– Utagawa Kuniyoshi, ok. 1840
W tej scenie tanuki wykorzystuje swoją mosznę jako sieć rybacką, łowiąc ryby z niezwykłą skutecznością. Jednocześnie obraz przedstawia społeczność (wieś rybacką) tanukich, którzy razem współpracują.
Tanuki jako bęben brzucha
狸の腹鼓
(Tanuki no Haratsuzumi)
– Utagawa Kuniyoshi, ok. 1840
W tej ilustracji kilku tanukich gra na bębnie, który jest – tak, zgadłeś. Scena ta jest pełna energii, ukazując tanuki jako symbol beztroski i zabawy.
Te dzieła ukiyo-e ukazują tanuki jako postać pełną sprzeczności: świętą i świecką, poważną i zabawną, ludzką i zwierzęcą. Być może też zauważyłaś/eś pewną ciekawostkę – wiele z obrazów (szczególnie te Kuniyoshiego) przypominają inne, poważniejsze prace ukiyo-e. To zamierzone – są ich parodią. Czy umiałbyś odnaleźć niektóre? Weźmy tylko jedną tu – „Nagły, wieczorny deszcz”… ?
Tanuki, choć dawno zszedł z papieru ukiyo-e, wcale nie przeszedł na emeryturę. Wprost przeciwnie – ten zwariowany mistrz metamorfoz znakomicie odnalazł się w nowoczesności. Dziś częściej niż w drzeworytach spotkamy go... przed izakayą, japońską knajpką z sake i grillowanymi przekąskami. Patrzy na nas z progu, nieco pijany, z nieodłącznym uśmiechem, kapeluszem na głowie, butelką w jednej łapce i zwojem szczęścia w drugiej. Jego potężna moszna (tym razem ujęta ceramicznie, nie epicko) służy już nie do robienia żagli czy parasoli, lecz jako symbol prosperity i powodzenia w interesach – a wszystko to dzięki ceramice z Shigaraki w prefekturze Shiga, gdzie od lat 30. XX wieku tanuki zyskał swój współczesny, charakterystyczny wygląd za sprawą garncarza Tetsuzō Fujiwary.
Współczesny tanuki to żywy talizman handlu – wcielenie japońskiego życzenia shōbai hanjō! („niech interes się kręci!”). Symbolika jego akcesoriów nie jest przypadkowa:
– kapelusz chroni przed nagłą biedą,
– zwoje oznaczają mądrość i rozsądek,
– sake to życiowa radość,
– wielki brzuch – spokój ducha,
– a moszna... no cóż, to już wiemy: elastyczność, szczęście, złoto, humor… i w zasadzie wszystko inne też.
Ale tanuki nie zadowolił się rolą ceramicznej maskotki. Dzięki filmowi „Pom Poko” Studia Ghibli (1994), w którym bohaterowie bronią lasu przed urbanizacją przy użyciu transformujących jąder (nie żartujemy), zyskał status kultowy. Pojawia się też w grach – Super Mario Bros. 3 dał światu „tanuki suit”, strój pozwalający Mario latać (tak tak, to tanuki, a nie, jak czasem mylnie się sądzi – szop). Tanuki gości w reklamach, przewodnikach turystycznych i jako maskotka różnych regionów – i niezmiennie uosabia zabawnego ducha Japonii, który nie boi się absurdu, umie śmiać się z samego siebie i potrafi przekuć mit w marketing.
Tanuki to dziś postać paradoksalna: bóstwo, błazen i przedsiębiorca w jednym. Jest jednocześnie figlarnym duchem przyrody, który zwodził samurajów i mnichów, oraz ikoną ekonomicznego szczęścia z ceramiczną sakiewką między nogami. Niewiele jest stworzeń, które z taką gracją przeskoczyły z legendy do reklamy, z mitologii do biznesplanu – i nadal mają czas, by się przy tym szczerzyć.
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!