W mroźną, ciemną noc na skraju Edo, pod samotnym drzewem enoki o nagich, drżących konarach, gromadzą się lisy. Ich ciała lśnią jasno w ciemności, niczym iskry ze świata duchów, a oddechy rozpalają powietrze niebieskawym światłem ogników – kitsunebi (狐火 – „ogniste lisy” lub „lisie ogniki”). To nie przypadek – scena ta to noc przejścia między starym a nowym, między znanym a nieznanym, między światem ludzi a światem kami. Hiroshige, mistrz kontemplacji i pejzażu duszy, uchwycił coś więcej niż mit – uchwycił moment, który drży jak cięciwa łuku napięta między tym, co było, a tym, co ma nadejść. To obraz, który pozwala nie tyle zobaczyć, co poczuć atmosferę tej wyjątkowej nocy . Widz czuje się, jakby samemu stał się jednym z cieni pod drzewem, wśród lisów, słuchając szeptów wiatru i trzasku gałązek pod łapami pełnych gracji kitsune – na obrzeżach Edo – miasta z tamtego świata dawnej Japonii.
W drzeworycie „Lisie ogniki w noc sylwestrową pod drzewem enoki w Ōji” (jap. 王子装束ゑの木大晦日の狐火), Hiroshige opuszcza świat dokumentu i realnych dzielnic Edo, by zanurzyć się w legendzie. Bo oto lisy – symboliczne, zmiennokształtne, przewrotne i święte – szykują się do odwiedzenia świątyni Inari, przebierają się pod „drzewem zmiany”, przywołując równocześnie echa rytuału i teatralnego gestu. W Japonii epoki Edo świat bogów, zwierząt, ludzi i duchów nie był od siebie oddzielony – istniał wspólnie, dzieląc przestrzeń, porę dnia, nawet to samo powietrze. Hiroshige nie tylko opowiada o micie – on tłumaczy go językiem światła i kompozycji, tworząc świętą kartę z nieistniejącego kalendarza, w którym magia nie była ucieczką od codzienności, lecz jej podstawową częścią.
W tej pełnej ciszy i napięcia scenie kryje się cały kosmos. To więcej niż folklor – to opowieść o cykliczności, o przemianie, o konieczności wędrowania w nieznane z ufnością, że ogniki – jak latarnie dusz – wskażą nam drogę. Zima jako stan wewnętrzny, lis jako metafora naszej zdolności do adaptacji, ogień jako pamięć i intencja, a noc jako moment, gdy nie tylko świat, ale i my sami możemy się na nowo uformować. Hiroshige zostawia nam coś cennego: obraz, który jest jak brama. Przejdź przez nią ostrożnie. Za nią zaczyna się podróż nie tylko w głąb sztuki, ale i samej Japonii – tej dawnej, tej duchowej, tej skrytej pośród śniegu i cieni, z dala od tłumów ludzi.
王子装束ゑの木大晦日の狐火
Ōji shōzoku e no ki ōmisoka no kitsunebi
Lisie ogniki w noc sylwestrową pod drzewem zmiany w Ōji
- Utagawa Hiroshige (Andō Tokutarō),
1857, Edo,
seria „Sto słynnych widoków Edo”
Drzeworyt „Lisie ogniki w noc sylwestrową pod drzewem enoki w Ōji” (jap. 王子装束ゑの木大晦日の狐火, ang. Foxfires on New Year’s Eve at the Changing Tree, Ōji), autorstwa Utagawy Hiroshige, powstał w 1857 roku jako część monumentalnej serii „Sto słynnych widoków Edo” (Meisho Edo Hyakkei). Seria ta, uważana za ostatnie wielkie dzieło artysty, liczy 119 grafik i przedstawia miasto Edo w ujęciu krajobrazowym, kulturowym, a nierzadko również duchowym. Drzeworyt, który dziś omówimy wyłamuje się z realistycznej konwencji cyklu – ukazuje nie dokument, lecz legendę, mit, pewną metaforę. Wykonany w pionowym formacie (ōban tate-e), pełen jest subtelnych napięć formalnych i symbolicznych, a przy tym znakomicie wykorzystuje głębię kompozycyjną do budowania nastroju i narracji.
Na pierwszy rzut oka dostrzegamy zimowy krajobraz – głęboka noc przykrywa wszystko gęstą warstwą błękitów, granatów i przygaszonej zieleni. Paleta barw jest chłodna, powściągliwa, niemal monochromatyczna, co tylko wzmacnia kontrast z tym, co naprawdę przykuwa wzrok: lisami i ich światłem. W centrum kompozycji, niczym starożytny słup graniczny, wyrasta potężne, nagie drzewo enoki – (ゑの木, wiąz chiński, ang. Hackberry), którego rozłożyste konary znaczą przestrzeń wertykalną i organizują scenę. To właśnie ono nazywane jest „drzewem zmiany” (Shōzoku no enoki) – miejscem, gdzie według ludowej opowieści lisy miały zmieniać postać i przybierać rytualne szaty przed udaniem się do świątyni Inari.
U stóp drzewa gromadzą się dziesiątki lisów – nie są to postaci komiczne ani baśniowe. Hiroshige ukazuje je z powagą i szacunkiem. Ich ciała, lśniące w bladym świetle, mają w sobie niemal epicką jakość, są jak dostojne, choć żywe posągi – lekko pochylone, skupione, wyraźnie zaangażowane w rytuał. Niektóre podążają w kierunku świątyni, inne zatrzymują się w kontemplacji, jeszcze inne wydają się przekazywać sobie nawzajem coś niewidzialnego. Co jednak definiuje tę scenę najbardziej, to światło kitsunebi – tajemnicze światło bijące od lisów. Ma kolor biało-żółty, kolor księżyca, i zdaje się nie tylko rozświetlać przestrzeń, lecz także ją organizować.
W tle, za polem i ścieżkami wijącymi się miękko przez krajobraz, dostrzec można pagórek z delikatnie oświetloną świątynią Inari – ledwie widoczną, lecz istotną, bo to ona jest celem tej cichej procesji. Na polach rozrzucone są słomiane kopy, które wzmacniają zimowy, rolniczy kontekst sceny – przypominając, że lisy, jako posłańcy Inari Ōkami, są związane z rytmem plonów, płodności, dostatku (więcej o kitsune znajdziesz tu: Japońskie Kitsune – demoniczne i święte lisy manipulujące życiem nieświadomych ludzi). Nad całością unosi się aura zamglenia i wyciszenia – nie ma tu dramatyzmu, jest spokój, który przypomina kadry z teatru nō, gdzie każdy gest, każda chwila ciszy są pełne znaczeń.
To, co najciekawsze, to elementy nierealistyczne, które wplatają się w przestrzeń z taką finezją, że niemal ich nie zauważamy. Być może to jest największy atut tego dzieła – to, że świat duchowy jest tak wpisany w to, co naturalne – że wydaje się być po prostu rzeczywistą częścią przyrody. Świat nadnaturalny przenika się z fizycznym – nie w sposób ostentacyjny, lecz jakby naturalny, nieunikniony. Hiroshige nie oddziela sfery boskiej od codzienności – raczej sugeruje, że ta druga zawiera w sobie tę pierwszą, jeśli tylko patrzymy uważnie. To nie pejzaż z mapy – to topografia mitu, miejsce prawdziwe i zarazem nierzeczywiste, które mogło istnieć tylko w noc, gdy kończy się stary rok, a nowy jeszcze nie nadszedł.
Obraz Hiroshige będąc krajobrazem miasta Edo przekracza jednocześnie granice przestrzeni i czasu – wydaje się zaklinać tę magiczną chwilę sprawiając, że scena nabiera charaktery uniwersalnego, archetypicznego. Nie jesteśmy już tylko świadkami sceny – jesteśmy zaproszeni do świata symboli, archetypów i duchowej geometrii, w której każde zwierzę, roślina i światło współtworzy kompozycję. W centrum tego symbolicznego pejzażu znajduje się kitsune – lis – jedno z najbardziej złożonych i wieloaspektowych stworzeń japońskiego folkloru. W naszym drzeworycie lis nie pełni funkcji ozdobnego motywu ani postaci narracyjnej. On przynależy do innego porządku – jest posłańcem między światami, bytem, który nie tyle żyje wśród ludzi, co nawiedza ich rzeczywistość jak sen, przeczucie lub ostrzeżenie.
W japońskiej tradycji lisy są przede wszystkim związane z Inari Ōkami (稲荷大神) – bóstwem ryżu, płodności, dostatku, handlu i dobrobytu. Od epoki Heian (794–1185) aż po czasy współczesne Inari pozostaje jednym z najczęściej czczonych kami w Japonii – liczbę świątyń poświęconych mu szacuje się na ponad 30 tysięcy. I niemal każdą z nich strzegą kamienne posągi lisów – nie są to „święte zwierzęta” w zachodnim rozumieniu, ale autentyczni posłańcy bóstwa (shinshō), obdarzeni mocą przekraczania granic między materialnym a duchowym. W tym sensie lis na drzeworycie Hiroshige to nie tylko motyw estetyczny – to element rytualny, przywołujący całą sferę kultu Inari: od modlitw o dobre plony, po codzienne ofiary z sake i ryżu składane przez rolników.
Ale kitsune nie jest postacią jednoznaczną. To duchowa istota zmiennokształtna (変化, henge), zdolna do przyjmowania ludzkiej postaci – najczęściej młodej kobiety – i wchodzenia w złożone relacje z ludźmi: emocjonalne, erotyczne, metafizyczne. Klasyczne opowieści z okresu Edo pełne są historii o liso-kobiecie, która poślubia mężczyznę, rodzi mu dziecko, by potem zniknąć, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie czegoś nadnaturalnego. W takich narracjach kitsune jest figurą tęsknoty za tym, co nieuchwytne i doskonałe, ale też ostrzeżeniem przed złudzeniem – piękno może być iluzją, a miłość – maską. W tym sensie lis symbolizuje zjawisko graniczne – pomiędzy znanym a nieznanym, światłem a cieniem, pragnieniem a lękiem.
Nie bez powodu w wielu legendach lisy pojawiają się nocą, we mgle, na rozdrożach – wszędzie tam, gdzie rzeczywistość staje niepewna i podatna na harce wyobraźni. Kitsunebi – tajemnicze lisy - lisie ogniki – widoczne na drzeworycie Hiroshige, są materializacją tej duchowej obecności. Mają prowadzić, ale też mylić; oświetlać drogę, ale nie zdradzać celu. Ich światło nie jest ciepłe, nie jest ludzkie – to światło spoza świata, wewnętrzne, podobne błyskowi intuicji lub nagłemu przebudzeniu (zwróćmy uwagę, że jest to ten sam kolor, jaki najczęściej ma księżyc w tradycji ukiyo-e, np. w 100 aspektach księżyca Kuniyoshiego).
W kulturze japońskiej lisy funkcjonują w wielu równoległych rejestrach – od yōkai (demonicznych duchów), przez kami (boskich posłańców), aż po istoty moralnie niejednoznaczne, wykraczające poza ludzkie kategorie dobra i zła. W buddyzmie synkretycznym okresu Edo lis potrafił być zarówno iluzją (māyā), jak i przejawem współczucia (karuṇā) – zależnie od tego, czy człowiek patrzył na świat płytko, czy głębiej. U Hiroshige kitsune nie kpi, nie uwodzi, nie niszczy – on uczestniczy w czymś większym: w rytuale kosmicznego przejścia, w noworocznym misterium, w pradawnym tańcu światła i ciemności. Patrząc na niego, patrzymy na siebie – i pytamy: co w nas gotowe jest do przemiany?
W samym centrum kompozycji Hiroshige stoi ono – drzewo enoki, nagie, monumentalne, rozpostarte niczym pradawna ręka wskazująca niebo. To nie jest zwykłe drzewo. W kontekście dzieła staje się ono tym, co Mircea Eliade określiłby jako axis mundi – osią świata, pionową linią przecinającą sferę ziemską, niebiańską i podziemną. W tradycyjnych kulturach wielkie święte drzewo było czymś więcej niż formą życia – było osią wszechrzeczy, punktem, wokół którego krążył rytm istnienia. U Hiroshige drzewo enoki nie jest elementem tła – to centrum akcji duchowej, miejsce przemiany, wokół którego gromadzą się lisy niczym wokół ogniska znaczeń.
W japońskiej legendzie właśnie pod tym drzewem, zwanym Shōzoku no enoki – „Drzewem Przebrania” – lisy zmieniały swój wygląd: zakładały rytualne stroje, przybierały postać ludzką lub boską, by ruszyć w procesji ku świątyni Inari. Ta przemiana nie była jedynie estetyczna. Była rytualnym przejściem między tożsamościami, symbolicznym odrzuceniem starej powłoki. W noc końca roku – gdy przeszłość jeszcze nie odeszła, a przyszłość nie nadeszła – drzewo staje się bramą, przez którą można wejść w coś nowego. Zostawić za sobą skórę starego życia.
W jego milczącej obecności Hiroshige zamknął również motyw wiecznego powrotu. W zimowej scenerii, gdy wszystko wydaje się martwe, lisy gromadzą się, by zapalić ogień, odmienić się, odrodzić. To naturalna metafora cykliczności – życia, które odchodzi, by powrócić; tożsamości, która umiera, by się narodzić na nowo. Jak drzewa zrzucające liście, jak duch, który przemierza koło wcieleń – tak człowiek, jeśli jest uważny, może odnaleźć siebie na nowo, właśnie pod tym drzewem.
Co ciekawe, drzewo to istniało naprawdę – i miało własne imię. Shōzoku no enoki, czyli „Drzewo Przebrania”, rosło w dzielnicy Ōji na północy dawnego Edo (dzisiejsze Tokyo), w pobliżu jednej z najważniejszych świątyń poświęconych Inari Ōkami. Miejsce to było owiane legendą: wierzono, że właśnie tam lisy z całego kraju zbierały się w noc sylwestrową, by pod drzewem zmienić postać, przywdziać rytualne szaty i udać się w procesji do świątyni. Drzewo było tak silnie związane z lokalną tradycją i rytuałem, że stało się nie tylko elementem folkloru, lecz też punktem orientacyjnym duchowej mapy Edo. Niestety, w okresie Shōwa, w XX wieku, drzewo zostało ścięte – najprawdopodobniej podczas rozbudowy infrastruktury kolejowej. Wkrótce potem – jak głosi lokalna opowieść – na okolicę spadła fala nieszczęść, co mieszkańcy odczytali jako karę za naruszenie porządku duchowego. W geście zadośćuczynienia zasadzono nowe enoki i wzniesiono nową świątynię – Shōzoku Inari-jinja, by zachować pamięć o dawnym miejscu przejścia. Dziś każdego 31 grudnia odbywa się tam barwna Parada Lisów, która odtwarza legendarny marsz duchów – i przywraca życie symbolowi, który nie zniknął, lecz jedynie się przeobraził.
Nie ma czasu bardziej granicznego niż ostatnia noc roku. Nie należy już do starego czasu, ale jeszcze nie przynależy do nowego. Jest zawieszeniem, przestrzenią przejścia, tym, co antropologia nazywa liminal space – obszarem pomiędzy, gdzie rzeczy i byty nie mają jednej formy, a znaczenia stają się płynne. Hiroshige uchwycił właśnie ten stan – noc, która nie jest nocą, lecz cieniem między dwoma latami, momentem, gdy świętość wślizguje się w codzienność jak cień lisa między wysokie trawy.
W tej wyjątkowej chwili lisy nie tylko gromadzą się – one się zmieniają. Zakładają stroje, które przynależą nie do ich świata, lecz do ludzkiego lub boskiego. To nie tylko gest – to akt duchowy. Przebranie jest symbolem decyzji: porzucam dotychczasową postać, by przyjąć nową misję, nową odpowiedzialność. W tradycji Inari mówiło się, że lisy przyjmują tego dnia boskie rozkazy na nadchodzący rok. To jakby cała odrębna rzeczywistość – nie tylko duchowa, ale i moralna – była aktualizowana raz do roku, w tej jednej, onirycznej godzinie. Czyż nie o to samo chodzi w ludzkim sylwestrze? W przyrzeczeniach, noworocznych postanowieniach, nadziejach, które rzadko są trwałe, ale zawsze są w tamtej chwili autentyczne?
Ta scena, choć osadzona w Japonii Edo, przywodzi na myśl figury uniwersalne: Uroboros, węża pożerającego własny ogon, wieczny powrót, moment, w którym koniec staje się początkiem. Hiroshige nie tylko to ukazuje – on to przekłada na język obrazu: ciemność i światło, zwierzęcość i duchowość, martwa natura i ogień dusz. I może to właśnie jest przesłanie tej nocy: że świat nie kończy się i nie zaczyna – tylko krąży, zmieniając jedynie formy. A my, jak lisy pod drzewem, mamy jedynie zdecydować, na jaką szatę przebrać się chcemy i dokąd potem pójść?
W „Lisich ognikach pod drzewem enoki” Hiroshige dokonuje czegoś, co w jego twórczości zdarzało się rzadko: porzuca dokumentalny opis świata, do którego tak przywykliśmy w jego pejzażach Edo, i wkracza w przestrzeń wyobraźni, mitu i wewnętrznych wizji. Nie interesuje go tu już tylko topografia miasta, nie rekonstruuje widoku, który można odnaleźć na mapie czy podziwiać z mostu. Zamiast tego otwiera bramę do rzeczywistości symbolicznej – krajobrazu, który istniał i nie istniał jednocześnie. Krajobrazu, który mógł być fizycznym miejscem w Ōji, ale który tu staje się stanem świadomości, rytuałem przejścia, metaforą przemiany.
Choć wszystko wydaje się osadzone w konkretnej scenerii – zimowe pole, świątynia w tle, lisy, drzewo – to narracja, która się z tego obrazu wyłania, jest bezczasowa, nieuchwytna, przesiąknięta obecnością czegoś, co wykracza poza liniowy czas i racjonalny opis. Hiroshige nie tyle obserwuje, co medytuje. Tworzy obraz nie jako ilustrację legendy, ale jako narzędzie kontemplacji.
W tym sensie jego dzieło staje się duchowym krajobrazem – w którym to, co ukazane, nie ma służyć poznaniu świata, ale odczytaniu samego siebie. Obraz Hiroshige działa jak mandala – centrum skupienia, rytuał oka. Zatrzymuje czas i prowadzi do miejsca ciszy, w którym świat zewnętrzny i wewnętrzny przestają być oddzielne, a stają się jednym pejzażem – przeżywanym, nie wyjaśnianym.
Choć Hiroshige zmarł w 1858 roku, a drzewo enoki zostało ścięte kilka dekad później, duch jego dzieła nie przeminął – wręcz przeciwnie, zyskał nowe życie w rytmie współczesnej kultury. Co roku w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia ulice dzielnicy Ōji rozświetlają się ognikami i białymi maskami – to właśnie wtedy odbywa się Parada Lisów, czyli Ōji Kitsune no Gyōretsu. Setki osób – w tym dzieci, rodziny, seniorzy, turyści z całego świata – przywdziewają lisie uszy, tradycyjne kimona, malują twarze lub zakładają maski, by uczestniczyć w żywym rytuale, który łączy dawną legendę z potrzebą wspólnoty. Nie chodzi już tylko o oddanie hołdu Inari czy podtrzymanie folkloru – to manifestacja ciągłości, potrzeba duchowego rytuału w epoce ekranów, moment, w którym miasto oddycha pamięcią.
Sam Hiroshige zaś, choć tworzył w epoce, w której fotografia dopiero zaczynała raczkować, stał się inspiracją dla artystów myślących nowocześnie. Od impresjonistów i Van Gogha, przez współczesnych ilustratorów, aż po filozofów obrazu, którzy dostrzegają w jego pracach coś więcej niż „ładny pejzaż”. U Hiroshige istotne nie jest to, co widać, ale to, czego nie widać – a co można przeczuć. I to właśnie sprawia, że Foxfires on New Year’s Eve wciąż działa: uczy nas, że najważniejsze procesy odbywają się w przejściu, w niepewności, w chwili, gdy ciemność i światło stykają się. Uczy nas akceptować przemianę – nie jako coś nagłego i dramatycznego, ale jako rytm życia, który nie potrzebuje hałasu, by być prawdziwy.
Obraz ten – cichy, skupiony, gęsty od znaczeń – przypomina nam, że są rzeczy, które nie starzeją się nigdy. Że warto zatrzymać się choćby na chwilę i spojrzeć na ten zimowy krajobraz z lisami nie jak na obraz sprzed ponad stu pięćdziesięciu lat, ale jak na zwierciadło, w którym może odbić się nasza własna gotowość do zmiany.
Sprawdź podobne artykuły:
Utagawa - Szkoła japońskich drzeworytów ukiyo-e, której mistrzów podziwiamy do dziś
Ukiyo-e „Księżyc nad zatoką Daimotsu”: potężny Benkei Yoshitoshiego wśród widmowych chmur
Genji i Yugao – tajemnice księżycowego powoju w tysiącletniej opowieści o żądzy i stracie
Samotnia na wrzosowisku Adachi: Kilka sekund przed zbrodnią w psychologicznym ukiyo-e Yoshitoshiego
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!