Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.
2025/12/30

Nowy Rok, jak rozkaz i rytuał - jak świętowali samuraje za shogunatu Kamakury?

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

“Zgodnie z precedensem”

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Są takie światy, w których Nowy Rok nie zaczyna się od szampana ani od „postanowień”. W świecie dyscypliny i rytuału samurajów epoki Kamakura (XIII wiek) – nie istnieje nasz komfortowy czas prywatny, w którym można „odpuścić, bo mam gorszy dzień”. Tam czas jest czymś, co trzeba utrzymać w ryzach, bo od tego zależy spokój ludzi, porządek władzy i to, czy świat nie rozpadnie się na kawałki pod naporem wojny, choroby, głodu i kaprysów polityki. I właśnie dlatego najbardziej przejmujące obrazy dawnej Japonii nie zawsze znajdziemy w poematach — czasem siedzą w suchych zdaniach zapisanych atramentem przez urzędników, którzy nawet święto potrafili opisać jako bardzo konkretną i szczegółową procedurę.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W tych dziennikach człowiek wygląda inaczej niż my, ludzie XXI wieku. W "Kenji sannen ki" i "Einin sannen ki" nie ma zwierzeń ani „klimatu świąt” — jest chronologiczne wyliczenie czynności, rytuałów i ceremonii, a „jak zwykle” i „zgodnie z precedensem” nie są nudne – są potwierdzeniem. W "Kanchūki" z kolei widać Kyoto: ukłony, salutacje, przemarsze, a obok tego rzadkie migawki dworskiej uczty, zapisane z tą samą urzędową trzeźwością, jakby nawet radość musiała mieć właściwe miejsce w harmonogramie. Te notatki potrafią zadziwić właśnie tym, co pomijają: nie ma emocji, nie ma spontaniczności, jest tylko „co wykonano?”. Dzięki temu nagle rozumiemy mentalność ludzi, którzy żyli w świecie, gdzie stabilność nie była stanem naturalnym, tylko czymś, nad czym codziennie trzeba pracować.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Dziś zobaczymy, dlaczego pierwszym krokiem roku bywała wizyta w Tsurugaoka Hachimangū; jak wyglądał spektakl porządku, w którym „piąta i szósta ranga” nie jest drobiazgiem, tylko językiem świata; kim byli onmyōji i dlaczego raport o pomyślnych godzinach potrafił krążyć po urzędach jak najważniejsza decyzja; oraz czemu „pierwsze łucznictwo” mogło być jednocześnie treningiem, wróżbą i egzorcyzmem. Choć mówimy, że czasy XXI wieku są dynamiczne – przyznajmy szczerze – w naszych życiach jest sporo stabilności: z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładamy, że nikt nas jutro nie zabije; że będziemy mieli, co jeść, gdzie spać; że nikt nie spali nam naszego osiedla, domu, zakładu pracy. W czasach shogunatu Kamakura było znacznie mniej pewności – więc rytuały dawały ludziom pewne poczucie, że przyszłość da się jakoś „oswoić”. Przyjrzyjmy się temu bliżej!

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Kamakura, 1. dzień 1. miesiąca, Kenji 3 (1277 r.)

Wizyta shōguna (księcia Koreyasu) w Tsurugaoka Hachimangū

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Pada deszcz ze śniegiem i miesza się z ponurym wiatrem znad zatoki, a Kamakura – jeszcze zanim stanie się dla nas „miastem świątyń” z przewodników – oddycha jak militarna twierdza: mokre dachy rezydencji, przygaszone ognie, ciemne sylwetki strażników i służby, która od świtu krąży między zabudowaniami. „Pierwszy dzień” nie jest tu kartką z kalendarza, lecz otwarciem rocznego cyklu, które trzeba wykonać – tak samo jak rozkazy, posiedzenia, rytuały. I właśnie dlatego ktoś siada do zapisu: w bakufu istnieje pamięć władzy, a jej językiem są dzienniki, krótkie, rzeczowe, czasem bezlitosne w skrótach, bo wszystko, co „oczywiste”, można zamknąć w jednym słowie: „jak zwykle”, „według precedensu”.

 

Eseje o kobietach Japonii w formacie .mp3 od ukiyo-japan.plW tym zapisie nie ma psychologii, nie ma nastroju świąt – jest za to czas zapisany jak pieczęć. Dzień ma swoje imię z cyklu sześćdziesięciu kombinacji nieba i ziemi: „Metalowy Zając” (辛卯), jakby rok zaczynał się od hasła, a nie od poranka. A poranek – jeśli w ogóle można tu mówić naszym językiem – też nie liczy się w minutach, tylko w „godzinach” zwierząt (godzina szczura, wołu, tygrysa): shōgun, książę Koreyasu, wyrusza do Tsurugaoka Hachimangū w „godzinie węża”, czyli w głębokiej zimie jest to mniej więcej między dziewiątą a jedenastą (wedle europejskiej rachuby). Tak mierzy się czas w świecie, w którym zegar nie dyktuje dnia; dyktuje go rytm, nazwy, porządek, a przede wszystkim to, co powinno wydarzyć się o właściwej porze.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.I wtedy widzimy go nie jak bohatera legendy, lecz jak punkt ciężkości ceremonii: jedzie mimo „fatalnej” pogody, bo Nowy Rok jest tu publicznym aktem ciągłości. Towarzyszą mu konni „piątej i szóstej rangi” – sucha wzmianka w dziennikach samurajskich, która mówi więcej niż opis: hierarchia dosiada koni i staje się widoczna. Sama świątynia nie jest przypadkowym wyborem. Tsurugaoka Hachimangū to najważniejszy kompleks chramowo-świątynny Kamakury, wywiedziony z potężnego Iwashimizu Hachimangū pod Kyoto – jakby stolica, choć daleka, zostawiła tu swój odcisk. Wizyta noworoczna nie jest jednorazową fanaberią; źródła sugerują, że była coroczną regularnością przez całe stulecia Kamakury, odnotowywaną szczególnie wtedy, gdy nagle nie doszła do skutku z powodu np. wojny.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.A potem następuje ruch, który wywraca nasze wyobrażenia o „święcie”: powrót – i bankiet. Nie jako spontaniczna radość, lecz jako element porządku, domknięcie rytuału, potwierdzenie, że cykl ruszył. Dziennik zapisuje to z chłodem urzędowej oczywistości: uczta odbywa się „jak zwykle”, „według precedensu” (如例). To sformułowanie nie jest ozdobnikiem, tylko mechanizmem: kiedy powtarzasz je co rok, państwo uczy się trwać. I właśnie w tym tkwi klucz do samurajskiej relacji z czasem – Nowy Rok nie jest prywatnym wzruszeniem jednostki, ale chwilą, w której władza pokazuje, że umie zaczynać od nowa bez zmiany formy.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Czas w epoce shogunatu Kamakury:

nie „mistyka Wschodu”, tylko mechanizm państwa praktycznych „żołnierzy”

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Jeżeli chcemy naprawdę zrozumieć samurajów Kamakury przez pryzmat Nowego Roku, musimy wyrzucić z głowy dwa odruchy współczesnego czytelnika. Pierwszy: że „dawna Japonia” to przede wszystkim poezja, mgła i symbol. Drugi: że „czas” jest czymś neutralnym, niemal biologicznym — płynie, mija, a my go po prostu odczuwamy.

 

W późnym XIII wieku, w samym środku epoki Kamakura, czas jest przede wszystkim narzędziem organizacji świata i władzy: planuje się go, negocjuje, zapisuje, „odgrywa” według ustalonej sekwencji, a czasem — co równie ważne — zawiesza i wznawia jak pracę urzędu po przerwie świątecznej. To jest czas jako infrastruktura rządzenia.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.I właśnie dlatego naszymi najważniejszymi bohaterami nie będą tu ani wielkie bitwy, ani romantyczne legendy o honorze, tylko… dzienniki. Kanbunowe zapisy urzędników, pisane suchym, gęstym językiem administracji, nie po to, by „wyrażać siebie”, lecz by utrwalić to, co należało wykonać, co wykonano, kto był obecny, co przesunięto i dlaczego. Dzienniki te to forma pół-oficjalnej dokumentacji działań urzędników z końca XIII wieku: mikroskop codzienności, który — paradoksalnie — daje wgląd w wielką politykę, bo pokazuje, jak ta polityka działała w rytmie dni, terminów, precedensów i rytuałów. I co ważne: takie źródła mówią nam, jak to robiono naprawdę, nie jak „powinno się robić” w idealnych podręcznikach ceremoniału.

Będziemy głównie (choć nie tylko) bazować na poniższych, obszernych dziennikach samurajskich urzędników z Kamakury:

 

- "Kenji sannen ki"(建治三年記, „Record of the Third Year Kenji”) — Ōta Yasuari(太田康有, 1228–1290); 1277 (Kenji 3); Kamakura (bakufu).

 - "Einin sannen ki"(永仁三年記, „Record of the Third Year Einin”) — Ōta Tokitsura(太田時連, 1269–1345); 1295 (Einin 3); Kamakura (bakufu).

 - "Kanchūki"(勘仲記; też: 兼仲卿記 „Kanenaka-kyō ki”) — Hirohashi Kanenaka(広橋兼仲); lata późnego XIII w. (m.in. zachowane zapisy roczne 1274, 1284, 1288; w artykule korzystamy też z wpisów z 1277); Kyoto (dwór cesarski).

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W tym miejscu warto sobie wyobrazić mentalność człowieka, który taki dziennik prowadzi. Dla nas notatka „odwołane” oznacza drobny chaos; dla niego bywa po prostu kolejną formą porządku. Dla nas „jak zwykle” to nuda; dla niego to zaklęcie stabilności — sygnał, że świat działa tak, jak ma działać, że tradycja nie została przerwana, że państwo oddycha rytmem, który zna. Co więcej, w tych tekstach widać szczególną optykę: autorzy z reguły opisują wydarzenia nie przez pryzmat ich religijnego sensu czy emocjonalnej atmosfery, lecz przez to, co dotyczyło procedur, dokumentów, osób odpowiedzialnych, sekwencji działań. To właśnie ta „administracyjna soczewka” sprawia, że rytuał staje się praktyką zarządzania czasem.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.A teraz kluczowy krok: epoka Kamakura nie ma jednego centrum. Ma dwa. Kyoto i Kamakura są jak dwa zegary tej samej cywilizacji, chodzące według podobnych zasad, ale nastawione na inne cele. W Kyoto funkcjonuje dwór cesarski, arystokracja (kuge), stulecia precedensu, „język czasu”, w którym pamięć o dawnych regentach i rytuałach sprzed wieków potrafi być wciąż żywa. W Kamakurze działa nowa potęga — rząd wojskowy, bakufu — który w dużej mierze adaptuje instytucje i praktyki dworu, ale przepuszcza je przez własny filtr: wojskowości, sądownictwa, urzędniczej skuteczności, rozproszonej geografii prowincji. Bakufu wyrasta z wzorców dworskich, a dopiero potem — w oddaleniu od Kyoto — przekształca je w praktyki własne i odrębne.

 

To napięcie dwóch centrów jest ważne także psychologicznie. Wyobraźmy sobie elity XIII wieku jako ludzi żyjących w świecie trzech wielkich sił politycznych: dworu w Kyoto, wojowników w Kamakurze oraz potężnych świątyń i chramów (jisha), które potrafią wpływać na decyzje państwa i czasem brutalnie „przerywać” jego rytm protestem. Ten układ nie jest abstrakcyjny: on realnie organizuje kalendarz, bo to, co robi jedna sfera, potrafi wymusić przesunięcia i odwołania w drugiej. W tle jest jeszcze starsza idea państwa i biurokracji – oparta o ritsuryō, rozwijana od Nary i Heian, później przekształcona przez prywatne urzędy i hegemonię rodów regencyjnych — to dlatego w Kyoto czas ceremonii bywa niemal tak samo ważny jak decyzja polityczna.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Najbardziej sugestywnie widać to w noworocznych rytmach dworu. W dzienniku Kanenaki („Kanchūki”) Nowy Rok to nie jedna ceremonia, tylko ciąg „salutacji” (hairei 拝礼) — ukłonów i hołdów składanych kolejnym figurom autorytetu, które potwierdzają relacje podporządkowania i etykiety. To nie jest pobożność prywatna, tylko publiczna architektura hierarchii. Co więcej, te salutacje są planowane jako sekwencja, tak by wysokiej rangi dworzanie mogli uczestniczyć we wszystkich — a więc czas jest tu dosłownie ułożony jak drabina prestiżu.

 

A jednak nawet ten pozornie „wieczny” mechanizm ma w sobie oddech praktyczności. W roku Kenji 3 (1277) na dworze w Kyoto wszystko zostaje przesunięte o jeden dzień z powodu ulewnego, zimnego deszczu: w zapisie czytamy, że „od świtu” leje „wiosenny deszcz”, więc nie ma salutacji regenta i innych, „podobno odbędą się jutro”. Co ważne, dziennik nie wyraża oburzenia, nie traktuje tego jak skandalu. To znaczy, że pewien margines zmienności był dopuszczalny, a decyzje mogły zapaść nawet w dniu wydarzenia. Rytuał jest ważny, ale ważniejsze jest to, by dało się go wykonać — choćby opóźniony, byle wciąż rozpoznawalny jako „ten sam”.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.I tu dochodzimy do pięknego paradoksu. W tym samym roku, gdy dworskie salutacje przesunięto przez deszcz, bankiet noworoczny „dnia pierwszego” odbył się zgodnie z planem. A potem, po salutacjach, pojawia się jeszcze „kugyōjin” (公卿陣, „uczta w pawilonie dostojników”) — bardziej muzyczne, pijackie świętowanie, rzadko opisywane, ale tu wyraźnie odnotowane, jakby po to, by podkreślić: rytm został utrzymany, nawet jeśli jego elementy przestawiono. Innymi słowy: to nie kalendarz jest tu tyranem; tyranem jest potrzeba zachowania formy.

 

Albumy refleksji o japońskiej sztuce ukiyo-e opatrzone esejami z analizą i interpretacjąKiedy przenosimy spojrzenie do Kamakury, ton się zmienia, ale logika pozostaje podobna. Bakufu ma inne priorytety, a więc i inne „tętno czasu”. Z zachowanych dzienników urzędników bakufu (to właściwie jedyny okres, z którego takie zapisy przetrwały) wyłania się świat, w którym rytm wyznacza nie tyle gęsta sieć dworskich ceremonii, co cykl pracy instytucji: posiedzenia rady (Hyōjōshū), procedury sądowe, decyzje administracyjne. Widzimy także bardziej „biurową” mapę państwa: Samuraidokoro od spraw karnych, Mandokoro i Monchūjo od praw i interesów gospodarczych, Hikitsuke od sporów o ziemię — a ponad tym wszystkim rytm spotkań i zatwierdzeń, który sprawia, że czas staje się narzędziem skuteczności.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Właśnie w takim świecie Nowy Rok zyskuje podwójne znaczenie. Z jednej strony jest momentem „gęstym”, naładowanym rytuałami; z drugiej — początkiem cyklu administracyjnego, który trzeba uruchomić. Dwór robi to przez ceremonie, bakufu — przez demonstrację porządku władzy i przez to, że nawet świętowanie ma w sobie rys instytucji. A my, patrząc przez pryzmat dzienników, dostajemy coś bezcennego: możliwość zobaczenia dawnej Japonii nie jako legendy, ale jako systemu, który przeżywa czas w sposób niemal dotykalny — w przesunięciu o jeden dzień z powodu deszczu, w sekwencji salutacji, w notatce „jak zwykle”, w napięciu pomiędzy tym, co święte, a tym, co trzeba sprawnie przeprowadzić.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Ganjitsu w Kamakurze:

chram Hachimana jako pierwszy przystanek władzy

 

W Kamakurze Nowy Rok zaczynał się nie od prywatnego „postanowienia”, tylko od ruchu instytucji. Najbardziej wymowny jest tu fakt, że pierwsza czynność roku, którą w ogóle uznano za wartą zanotowania, to wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū – i to w warunkach, które dla zwykłego człowieka byłyby idealną wymówką: deszcz ze śniegiem, wilgoć, chłód, ciężki grunt.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W dzienniku Ōty Yasu’ariego zapisano to bez emocji, jak rubrykę w formularzu: „1-wszy Dzień. Deszcz ze śniegiem. Wizyta w chramie. Godzina węża. Wraz z konnymi rangi 5 i 6. Po powrocie bankiet, zgodnie z procedurą. Właśnie ta oszczędność jest kluczem: skoro coś da się zamknąć w kilku słowach, to znaczy, że jest to element znany, powtarzalny i oczywisty dla ówczesnego świata – coś, co powinno wydarzyć się z definicji. Coś, co z tego powodu dla nas współczesnych miałoby przez to mniejszą wartość. A dla żyjących w XIII-wiecznej Kamakurze – przeciwnie. Powtarzalność i przewidywalność sprawiały, że było to zdarzenie ważniejsze, podnosiły jego rangę.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Co więcej, mamy tu mocny argument na rzecz tego, że nie była to jednorazowa „pobożna wycieczka” konkretnego władcy, ale coroczna regularność: podobną wizytę na Nowy Rok notuje już „Azuma kagami” w 1181 roku, a rejestry samego chramu (Tsurugaoka shamu kiroku), które z zasady odnotowują przede wszystkim zakłócenia regularnego rytmu, wspominają o roku 1327 właśnie dlatego, że wizyta się nie odbyła. Innymi słowy: to, co w źródłach wybrzmiewa jako „wyjątek”, paradoksalnie potwierdza, że przez całe stulecia Kamakury było to oczekiwane zachowanie. Tak działa pamięć instytucji: nie musi opisywać normy, bo norma jest „powietrzem”, którym się oddycha; zapisuje dopiero moment, kiedy ktoś nagle przestaje oddychać.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Dlaczego akurat Hachiman? Bo w Kamakurze polityka nie jest oddzielona od sacrum — jest sacrum zorganizowanym przez władzę. Tsurugaoka Hachimangū nie było dowolnym chramem w pejzażu; wyrastało z prestiżu Iwashimizu Hachimangū pod Kyoto i stało się najważniejszym kompleksem chramowo-świątynnym w samym centrum Kamakury. Ta genealogia jest znacząca: z jednej strony zakorzenia Kamakurę w tradycji, która płynie ze „starego” świata stolicy, z drugiej daje wojownikom własne, lokalne serce rytuału. Hachiman to bóstwo, które od dawna splatało religijny autorytet z językiem militarnej ochrony; w mieście, które było jednocześnie siedzibą rządu wojskowego i gęstą siecią ośrodków religijnych, taka kotwica legitymizacji była bezcenna.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Trzeba też pamiętać, kim jest shōgun w drugiej połowie XIII wieku (więcej o znaczeniu tego stanowiska znajdziesz tu: Co naprawdę znaczy „Shōgun”? Jedno słowo, które wykuło Japonię samurajów w stali i krwi). To już nie ten sam typ władcy, co Minamoto no Yoritomo. W epoce „shōgunów książąt cesarskich” (w anglojęzycznej literaturze „Imperial Prince shoguns”) rola shōguna staje się w dużej mierze symboliczna, a realną sprawczość trzyma w rękach ród Hōjō poprzez urząd regenta (shikken) i pozycję tokusō. Tym bardziej rośnie znaczenie rytuałów, które przypominają światu — i samym elitom bakufu — że „na scenie” wciąż stoi shōgun jako figura porządku. Rdzeń dorocznych obserwancji ukształtowany jeszcze przez Minamoto z czasem „odrywa się” od rodzinnych więzi i zaczyna być przypisywany samej instytucji shōguna jako symbolicznego centrum. Nowy Rok jest więc idealnym momentem, by ten symbol uruchomić i pokazać publicznie, że cykl zaczyna się we właściwym miejscu.

 

A teraz spójrzmy na to „oczami dworu” — czyli przez pryzmat formy, hierarchii i scenografii. W notatce z 1277 roku mamy drobiazg, który jest w istocie wielką informacją: shōgunowi towarzyszą konni „piątej i szóstej rangi”. Dla współczesnego czytelnika to może brzmieć jak przypadkowa numeracja, lecz w ówczesnym świecie ranga jest językiem widzialnego ładu. To ona decyduje, kto stoi bliżej, kto jedzie w jakiej kolejności, kto może „towarzyszyć” ciału władzy. I właśnie takie ustawianie ludzi w przestrzeni jest typowe dla ceremonii dworskich: grupy ustawiają się według statusu, a najważniejsza osoba często pojawia się na końcu, gdy cała scena jest już gotowa — bo jej wejście ma znaczyć „teraz zaczyna się czas ceremonii”. Przybycie autorytetu „otwiera” wydarzenie i nadaje mu szczególną władzę nad czasem.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W tym sensie Tsurugaoka Hachimangū jest „pierwszym przystankiem” nie dlatego, że shōgunowi akurat było tam po drodze, ale dlatego, że Nowy Rok trzeba rozpocząć od miejsca, które potrafi skleić w jedno trzy porządki: kosmiczny (czas i jego pomyślność), społeczny (hierarchię) i polityczny (legitymizację rządzących). A kiedy shōgun wraca i odbywa się bankiet „jak zwykle”, słowo „jak zwykle” domyka całość jak pieczęć: oto świat został ponownie uruchomiony, rok dostał swój pierwszy, publiczny rytm, a Kamakura — ten osobliwy organizm miasta-wojska-rytuału — może zacząć funkcjonować w nowym cyklu bez utraty formy.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Specjaliści od czasu: Onmyōdō i „biuro” pomyślności

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W tamtej Japonii czas nie był czymś, co „po prostu nadchodzi”. Czas był jak decyzja urzędowa: trzeba go było sprawdzić, zatwierdzić i ogłosić — a do tego służyła cała, gęsta od rytuału i procedur praktyka onmyōdō oraz ludzie, których dziś najłatwiej nazwać „specjalistami od kosmicznego harmonogramu”. Nie byli to wróżbici z jarmarku, tylko eksperci wpięci w administrację, konsultowani przy sprawach realnej wagi: od terminów wizyt w chramach i rozpoczęcia przygotowań ofiar, aż po spory personalne, gdzie decyzję podejmowano dopiero po dywinacji wykonanej przez onmyōji (o słynnym onmyōji przeczytasz tu: Czarnoksiężnik na dworze cesarza Heian: Abe no Seimei, mistrz onmyōdō).

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Najciekawsza jest jednak sama mechanika tego „biura pomyślności”, bo pokazuje, jak głęboko władza potrafiła zamienić metafizykę w procedurę. W „Kanchūki” Hirohashiego Kanenaki oglądamy scenę niemal jak z teatru nō, tyle że jej tematem nie jest duch, tylko dokument. Kanenaka idzie do urzędu (sekretariatu), gdzie onmyōji  — z imienia i rodu: Kamo Arikane i Abe Arihiro — już „zajęli miejsca”, jakby posiedzenie rady zaczynało się od ustawienia ciał w przestrzeni. Po ocenie przekazują mu dwa zwoje raportów (kanmon) w pudełku, owiniętym i opatrzonym paskiem papieru; a on, zanim ruszy dalej, chowa swój shaku (dworski, berło-podobny symbol do ceremoniału), bo od tej chwili zaczyna się czysta logika przekazywania autorytetu: dokument ma iść do regenta.

 

I teraz detal najciekawszy: Kanenaka kładzie pudełko na fuzue (文杖) — drewnianym kiju mniej więcej półtora metra długości, z nacięciem na końcu, w które wsuwało się dokumenty, żeby podać je dostojnikowi bez naruszania dystansu. To nie jest ozdobnik etykiety, tylko architektura świata: hierarchia ma odległość, a odległość ma narzędzie.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Kanenaka podchodzi do centralnej galerii, szuka spojrzenia pana przez podwójne drzwi, po czym… idzie na kolanach aż pod belkę nadproża, wysuwa kij z pudełkiem i dopiero wtedy regent (Kanehira) zdejmuje je z końcówki, kładzie przed sobą, otwiera i czyta. Kanenaka zabiera pusty kij i wycofuje się tyłem na werandę. Widać tu logikę władzy: dokument ma własną ścieżkę, ciało ma własną ścieżkę, a „czas” — zatwierdzony przez ekspertów — przechodzi w ręce decydującego.

 

Co w tych raportach właściwie było? Nie „przepowiednia” w naszym naiwnym rozumieniu, tylko konkretne okna czasowe, ujęte podwójnie: i jako data kalendarza księżycowo-słonecznego i jako  — co ciekawe — wyznaczone godziny zwierząt. Przykład z tej samej partii „Kanchūki”: na wizytę w chramie wskazano dwie możliwe pory w ciągu dnia (godzinę tygrysa i smoka), co pokazuje, że eksperci dopuszczali warianty; z kolei rozpoczęcie przygotowań ofiar (złoto i srebro) przypisano do godziny dzika, czyli późnego wieczoru (21:00–23:00). To nie jest „zabobon” — to system koordynacji: państwo dostaje ramę, w której może się poruszać, a jednocześnie nie traci twarzy, bo każda decyzja mieści się w tym, co „pomyślne”.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.W tym samym świecie dokument nie kończy życia w momencie „zapoznania się”. On krąży jak krew po ciele politycznym: po tym, jak regent obejrzy decyzję i dołączony raport „o pomyślnych terminach”, pakiet przechodzi kolejno przez ręce kolejnych dostojników — seniora, średniego doradcy, młodszego doradcy — a gdy każdy zakończy lekturę, wszystko wraca do regenta i dopiero wtedy, na tacy, znowu trafia w ręce urzędnika, który wycofuje się tyłem. To obieg, który jednocześnie rozdziela odpowiedzialność i potwierdza hierarchię: każdy widzi to samo, ale nikt nie widzi tego „pierwszy”.

 

Jeśli więc Nowy Rok w Kamakurze i Kyoto jest momentem „rozruchu” rocznego cyklu, to onmyōdō działa jak niewidzialna regulacja zegara: ustawia, kiedy wolno rozpocząć, kiedy wypada przełożyć, a kiedy — mimo planu — lepiej odpuścić, bo „dzień jest niepomyślny”. Z naszej perspektywy to może brzmieć trochę kuriozalnie. Ale my żyjemy w świecie, w którym najważniejsze rzeczy są w naszym życiu przewidywalne (z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładamy, że nikt nas jutro nie zabije; że będziemy mieli, co jeść, gdzie spać; że nikt nie spali nam naszego osiedla, domu, zakładu pracy). W czasach nieustannych wojen samurajskich było znacznie mniej pewności – więc rytuały dawały ludziom pewne poczucie, że przyszłość da się jakoś „oswoić”.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Omato-hajime: łucznictwo jako wróżba i egzorcyzm

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Nowy Rok w Kamakurze miał w sobie coś, co dla nas brzmi jednocześnie jak sport, modlitwa i polityka — i to wszystko naraz. Nazywano to omato-hajime: dosłownie „początek (hajime) wielkiego celu (ō-mato)”. Już sama nazwa jest znacząca, bo w świecie samurajów „cel” nie jest abstrakcją. A w tym przypadku jest nawet dosłownie materialny: to deska, słoma, okrąg, ślad farby — coś, co przyjmuje strzałę i natychmiast, bez dyskusji, pokazuje prawdę o ręce, oddechu i skupieniu.

 

A skoro tak, to łatwo zrozumieć, dlaczego w pierwszym miesiącu roku elita bakufu strzelała nie tylko po to, by „ćwiczyć”, lecz by wykonać rytuał oczyszczenia i zarazem sprawdzić omen na start całego cyklu. W tym geście jest logika dawnej Japonii: zło nie jest tylko „problemem moralnym”, ale czymś, co może wejść w rok jak zimny wiatr w kości — więc trzeba je odgonić czynnością publiczną, wspólną, widzialną, najlepiej taką, która łączy wojskową sprawność z sakralnym sensem.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Najbardziej uderzające jest to, jak duże to było przedsięwzięcie. Mówimy o „piętnastu seriach” strzelania — a to nie jest jedno symboliczne wypuszczenie strzały. To rytm powtarzany, wymagający organizacji ludzi, miejsca, kolejności, nadzoru. Gdy wyobrazisz sobie, że każda seria to kolejne podejście, kolejne napięcie łuku, kolejne sprawdzenie, czy strzała „weszła” tak, jak powinna — widzisz już nie kameralny obrzęd, tylko wydarzenie, w którym ciało i czas są ustawiane jak elementy ceremonii. W takim świecie wynik nie jest wyłącznie wynikiem. To znak: czy rok będzie „czysty”, czy coś wisi w powietrzu; czy ręka jest pewna, czy duch się chwieje; czy wspólnota wojowników wchodzi w nowy cykl z właściwym napięciem.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Warto też zwrócić uwagę na rzecz, która łamie nasze wyobrażenie o „żelaznym” ceremoniale: terminy bywały elastyczne. Nawet jeśli kodeks lub obyczaj sugerował konkretny dzień, praktyka potrafiła go przesunąć — i to przesunięcie nie niszczyło sensu rytuału, jeśli tylko dało się je obronić jako „właściwe” w danych okolicznościach. Ta elastyczność nie jest dowodem chaosu; przeciwnie, jest dowodem dojrzałego systemu. Kamakura nie była muzeum rytuałów, tylko organizmem: musiała uwzględniać pogodę, zdrowie najważniejszych ludzi, napięcia polityczne, a także to, co w tamtym świecie równie realne jak deszcz — pomyślność dnia i godziny. Rytuał miał być wykonany nie „kiedy nam się uda”, ale w sposób, który nie naruszy porządku kosmiczno-społecznego. Czasem więc przesunięcie było właśnie sposobem ratowania porządku, a nie jego złamaniem.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Nowy Rok jako długi rozbieg

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Najłatwiej popełnić błąd, myśląc o Nowym Roku w kategoriach naszych „trzech dni wolnego”. W Kamakurze „początek” był rozciągnięty, jakby rok nie zaczynał się jednym kliknięciem, tylko długim, kontrolowanym rozruchem. Pierwsze dni miały swoją gęstość — wizyty, bankiety, rytuały potwierdzające hierarchię — ale potem ten noworoczny ton nie znikał. Rozsiewał się po całym pierwszym miesiącu, czasem zahaczał o drugi. I to ma sens, jeśli pamiętamy, czym było państwo samurajów: siecią zobowiązań, zależności i decyzji, w której „dobry początek” nie jest kwestią nastroju, tylko bezpieczeństwa. Trzeba było zabezpieczyć bazową pomyślność roku warstwowo: modlitwą, rytuałem, gestem władzy, a równolegle — działaniem urzędu.

 

W tym miejscu warto zobaczyć, jak ściśle łączyły się dwa pozornie sprzeczne światy. Dla nas modlitwa i biurokracja stoją po przeciwnych stronach — jedna jest intymna, druga chłodna. Dla nich modlitwa miała formę biurokracji, a biurokracja nosiła w sobie logikę modlitwy. Decyzje o terminach przechodziły przez ręce ekspertów od kalendarza i pomyślności. Raporty krążyły wśród dostojników. Wykonawcy byli wyznaczani, kolejność ustalana, precedens przywoływany. Nawet „oczyszczenie” miało swoich ludzi, swój harmonogram, swoją odpowiedzialność. Rytuał był więc czymś, co państwo robiło — dokładnie tak, jak robiło posiedzenia, rozstrzygnięcia i audiencje.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.I właśnie dlatego omato-hajime pasuje tu idealnie: jest sakralne, bo ma odganiać zło i otwierać rok; jest wojskowe, bo łuk i cel to rdzeń samurajskiej sprawności (tak – łuk to główny atrybut samuraja, wbrew temu, co czasem opowiada popkultura); i jest urzędowe, bo trzeba to zorganizować, zatwierdzić i wykonać w odpowiedniej sekwencji. W noworocznym świetle Kamakury widać wyraźnie, że „czas” był czymś, czym się zarządzało — a zarządzanie czasem nie polegało na liczeniu minut, tylko na tym, by wszystko zaczęło się właściwie, we właściwej formie, pod właściwą pieczęcią. Wtedy rok mógł ruszyć — nie jako prywatna nadzieja, lecz jako publiczny porządek, którego nikt nie powinien naruszyć.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

 

Ślady rytuału dziś

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Kiedy złożymy te sceny w całość, obraz samurajów Kamakury staje się zaskakująco trzeźwy. Nie ma tu romantycznego fatalizmu, który „poddaje się losowi” w imię pięknej klęski. Jest coś zupełnie innego: praktyka utrzymywania świata w ryzach surowej dyscypliny i rytuału. Kalendarz nie jest ozdobą, ale narzędziem; rytuał nie jest dodatkiem, ale sposobem, by to narzędzie działało; precedens nie jest muzeum, tylko instrukcją obsługi porządku. Wizyta w chramie, bankiet, raporty o pomyślnych dniach, pierwsze łucznictwo — to wszystko układa się w jedną logikę: „początek” musi być publiczny, wykonany poprawnie i rozpoznawalny dla wszystkich, bo dopiero wtedy rok może ruszyć jak mechanizm, w którym każdy trybik zna swoje miejsce.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.Jeśli szukać w tym psychologii, to jest to psychologia ludzi żyjących w świecie niepewności, ale nie uciekających w abstrakcję. Oni oswajają przyszłość formą. Zamiast mówić sobie: „będzie dobrze”, wolą przeprowadzić sekwencję działań, które sprawiają, że „dobrze” staje się społecznym faktem: ktoś wybiera właściwą godzinę, ktoś przygotowuje ofiary, ktoś jedzie w procesji, ktoś podaje dokument na „kiju”, ktoś strzela seriami do celu. Świętowanie jest wspólne, ale ma granice; jest radosne, ale pod kontrolą; jest ludzkie, ale wpisane w hierarchię. I właśnie dlatego słowo „jak zwykle” w tych dziennikach urzędniczych tak często powraca: nie jako nuda, lecz jako zaklęcie ciągłości. W świecie, w którym jedna decyzja polityczna może zmienić losy całych rodzin i społeczności, „jak zwykle” bywa najbezpieczniejszą odpowiedzią na lęk.

 

Ukiyo-japan.pl - Michał Sobieraj, notka od autoraSpójrzmy też na dzisiejszą Japonię, w której czas mierzy się już zegarkiem atomowym  — tutaj też wiele gestów brzmi znajomo. Nowy Rok nadal jest tam „wykonaniem początku”: odwiedziny w chramie, porządek pierwszych dni, uprzejme formuły, starannie zaplanowane spotkania, wysyłanie noworocznych pozdrowień, dbałość o „właściwą kolejność” rzeczy. W pracy wciąż istnieje głęboka wrażliwość na rytm procedur i na to, że forma jest sposobem utrzymania spokoju w zbiorowości — nawet jeśli nikt nie nazywa tego już kosmologią. Z Kamakury zostaje więc pewien odruch: czas nie jest tylko tym, co się przydarza, ale czymś, co się organizuje. I może właśnie dlatego, w kraju tak nowoczesnym, tak wiele „początków” wciąż ma charakter publiczny, powtarzalny, ceremonialny — jakby w tle szeptało proste, twarde zdanie sprzed wieków: zacznij poprawnie, a reszta roku potoczy się tak, jak chcesz.

 

Nowy Rok w epoce Kamakura był rytuałem władzy: wizyta shōguna w Tsurugaoka Hachimangū, precedensy, kalendarz, onmyōji i noworoczne łucznictwo omato-hajime.

  1. pl
  2. en
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Książka o historii kobiet w dawnej Japonii - "Silne kobiety Japonii" autorstwa Michała Sobieraj - twórcy ukiyo-japan.pl
Albumy refleksji o japońskiej sztuce ukiyo-e opatrzone esejami z analizą i interpretacją
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime

  

    未開    ソビエライ

Postaw mi kawę na buycoffee.to

  Mike Soray

   (Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)
Logo Soray Apps - appdev, aplikacja na Androida, apki edukacyjne
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime
Logo Gain Skill Plus - serii aplikacji na Androida, których celem jest budowanie wiedzy i umiejętności na rózne tematy.

  

   

 

 

未開    ソビエライ

 

 Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)

 

Osobiste motto:

"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany.- Albert Einstein (prawdopodobnie)

Mike Soray

(aka Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)

Napisz do nas...

Przeczytaj więcej

o nas...

Twój e-mail:
Twoja wiadomość:
WYŚLIJ
WYŚLIJ
Twoja wiadomość została wysłana - dzięki!
Uzupełnij wszystkie obowiązkowe pola!

Ciechanów, Polska

dr.imyon@gmail.com

___________________

inari.smart

Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!