
Wyobraźcie sobie podróż na koniu z Berlina do Władywostoku – ponad 15 tysięcy kilometrów, niemal pół globu. Brzmi jak szaleńcza wyprawa z powieści przygodowej? Tymczasem to autentyczna historia Yasumasy Fukushimy, oficera Cesarskiej Armii Japońskiej, który w latach 1892–1893 przemierzył tę trasę samotnie. Co więcej, podczas tej epickiej podróży Fukushima stał się pierwszym znanym w historii Japończykiem, który odwiedził ziemie polskie.
Fukushima, podróżując przez polskie miasta i wsie, dostrzegał zarówno zgliszcza dawnej świetności, jak i niezłomnego ducha narodu. Te wrażenia uwiecznił japoński poeta Ochiai Naobumi w wierszu „Porando Kaiko” (波蘭懐古 - „Wspomnienie Polski”), który szybko zyskał ogromną popularność w Japonii, poniżej fragment:
さびしき里にいでたれば
ここはいづことたづねしに
聞くもあはれやそのむかし
亡ぼされたる波蘭
"Gdym wreszcie znalazł wieś, szarą i posępną,
Spytałem, gdzież zaszedł i jak zwie się ten kraj.
Litością zdjęty dawnych słuchałem opowieści
O Polsce startej ze wszystkich świata map."
(tłum. przez Agnieszkę Żuławską-Umedę)

Historia Fukushimy to nie tylko opowieść o odwadze, ale także o fascynującym zetknięciu dwóch różnych kultur, które przez ostatnie ponad 100 lat stały się zaskakująco bliskie i przyjazne sobie. Zobaczmy zatem – jak Fukushimie się jechało te 15 tysięcy kilometrów konno!



W miastach takich jak Warszawa i Kraków ludzie marzą o wolności, czytają zakazane książki i uczestniczą w tajnych spotkaniach. Po wsiach echem niosą się opowieści o dawnych czasach chwały, kiedy Polska była potęgą Europy. Na Syberię wciąż zsyłani są ci, którzy odważą się podnieść głos przeciwko carowi, a ich losy stają się inspiracją dla innych. To czas heroicznej walki o przetrwanie tożsamości narodowej Polaków – od zrywów powstańczych po codzienny opór wobec rusyfikacji.

Obie te historie – Japonii i Polski – w końcu splatają się ze sobą, choć na pierwszy rzut oka dzieli je wszystko: kultura, geografia, historia. A jednak w ich sercach bije ten sam rytm – rytm narodów walczących o swoje miejsce na świecie. Yasumasa Fukushima, podróżując z Berlina przez Polskę do Władywostoku, staje się świadkiem tej niesamowitej opowieści.

Już jako dziecko wykazywał niezwykłe zdolności – szybko przyswajał wiedzę, a jego pasją stały się języki obce. Kiedy miał zaledwie 15 lat, udał się do Edo (dzisiejszego Tokyo), aby szkolić się w Kobusho, prestiżowej szkole wojskowej. Tam nauczył się nie tylko taktyki wojennej, ale także zachodnich technik walki, które wkrótce zdominowały nowoczesne armie. To był moment, gdy młody Fukushima zrozumiał, że przyszłość Japonii wymaga zmiany, a on sam postanowił zostać jej narzędziem.

Pierwsze wielkie misje Fukushimy odbyły się w Mongolii i Chinach. Wysłany w 1879 roku, miał za zadanie obserwować rosyjskie wojska na terytorium przylegającym do Mongolii Wewnętrznej. Przebrany za podróżnika, wtopił się w miejscową ludność, badał ich stosunek do Japończyków i szukał potencjalnych sojuszników. Po powrocie sporządził szczegółowy raport, który stał się podstawą dla dalszych działań japońskiego wywiadu w regionie.

Po powrocie do Japonii w 1893 roku Fukushima stał się bohaterem narodowym. Jego podróż została okrzyknięta wyczynem godnym samurajskiego ducha, a cesarz Meiji osobiście odznaczył go Orderem Świętego Skarbu III klasy. W prasie opisywano go jako wzór japońskiej wytrwałości i odwagi, a młodzież szkolna uczyła się o jego dokonaniach jako inspiracji do służby dla ojczyzny.
Fukushima przez całe życie łączył w sobie cechy starego i nowego świata. Był samurajem z całego serca, a jednocześnie symbolem nowoczesnej Japonii, która śmiało stawiała czoła wyzwaniom globalnej polityki. Jego życie to opowieść o determinacji, honorze i niegasnącej ciekawości świata.

Dla opinii publicznej wyprawa Fukushimy była prezentowana jako romantyczna eskapada podróżnika. Sam oficer określał ją jako „badawczą” – miał obserwować zwyczaje ludów zamieszkujących Azję, dokumentować krajobrazy i relacje międzyludzkie. Ale prawda była zupełnie inna. W rzeczywistości Fukushima miał jeden cel: zbieranie informacji dla japońskiego Sztabu Generalnego. Rosja, sąsiad Japonii, była postrzegana jako główny rywal, a budowa Kolei Transsyberyjskiej stanowiła zagrożenie strategiczne. Fukushima miał ocenić, jak zaawansowane są prace, zbadać warunki transportu wojsk i zebrać dane o garnizonach rosyjskich.
11 lutego 1892 roku Fukushima wyruszył z Berlina. Jego trasa prowadziła przez Prusy, Polskę, Rosję i Syberię, aż do Władywostoku. Podróż odbywał na koniu, czasem zmieniając wierzchowce na trasie. Wyobraźmy sobie tę scenę: samotny jeździec przemierzający zasypane śniegiem pola, małe wioski i rozległe, bezkresne równiny. Każdy dzień to nowe wyzwanie – mróz, zmęczenie, a także nieufność lokalnych mieszkańców wobec egzotycznego podróżnika. Cała podróż zajęła mu 487 dni.
Na ziemiach polskich, wciąż pod zaborami, Fukushima przejechał przez Warszawę, Łowicz, Kutno i Suwałki. Polskie wsie oraz zaniedbane ruiny zamków, które napotykał na swojej drodze, przypominały mu opustoszałe krajobrazy z opowieści o dawnych potęgach. Często zadawał pytania mieszkańcom o ich życie i sytuację polityczną. Jego doświadczenia i refleksje z tego czasu stały się inspiracją do słów wiersza „Porando Kaiko”.
Po opuszczeniu ziem polskich Fukushima wkroczył na rozległe tereny Imperium Rosyjskiego. Przebijał się przez miasta, takie jak Petersburg i Moskwa, obserwując codzienne życie mieszkańców, przepych dworów carskich i trudne warunki życia na prowincji. Rosyjskie garnizony wojskowe stanowiły szczególny punkt jego zainteresowania – badał liczebność żołnierzy, stan wyposażenia i potencjalne trasy przemarszu.
W miarę jak podróżował na wschód, krajobraz stawał się coraz bardziej surowy. Syberyjska tajga, mroźne rzeki i ośnieżone wzgórza rzucały wyzwanie jego wytrzymałości. Pewnego dnia jego koń padł z wyczerpania – Fukushima musiał kupić nowego wierzchowca od miejscowego handlarza. Wyobraźmy sobie zimową noc na Syberii: gwiazdy na niebie, skrzypiący śnieg pod kopytami konia i ciszę, która niemal bolała.

Po niemal półtora roku w siodle, w czerwcu 1893 roku, Fukushima dotarł do Władywostoku. Tam jego wyprawa dobiegła końca – wierzchowiec, który towarzyszył mu w ostatnich etapach podróży, został przetransportowany do Tokyo i stał się atrakcją w miejscowym zoo. Misja zakończyła się sukcesem: Fukushima dostarczył raporty, które wzbogaciły japońskie strategie wojskowe i uczyniły go narodowym bohaterem.
Był luty 1892 roku, gdy Yasumasa Fukushima, na swoim wytrzymałym koniu, przekroczył granice zaboru rosyjskiego, wjeżdżając na tereny dawnej Rzeczypospolitej. W tamtych czasach Polacy żyli pod jarzmem trzech wielkich potęg – zaborców, którzy usunęli Rzeczpospolitą z map świata. Obecność Fukushimy, choć wtedy zapewne niepozorna, miała symboliczne znaczenie – był pierwszym w historii Japończykiem, który stanął na polskiej ziemi.

Chociaż nie zachowały się dokładne relacje dotyczące spotkań Fukushimy z polskimi działaczami niepodległościowymi, nie sposób wykluczyć, że doszło do rozmów, które miały na celu wymianę informacji. Zesłańcy, którzy wrócili z Syberii, lub ich potomkowie, byli prawdziwymi skarbnicami wiedzy o Rosji – o jej administracji, armii, a także nastrojach społecznych. Fukushima, znany z umiejętności nawiązywania kontaktów, mógł pozyskać od Polaków cenne dane, które później wykorzystano w jego raportach dla japońskiego Sztabu Generalnego.

Warszawa: Główne miasto zaboru rosyjskiego, pełne kontrastów – rosyjskie wojska na ulicach, ale i polska inteligencja, która w tajemnicy pielęgnowała kulturę narodową. Fukushima mógł być świadkiem zarówno przepychu carskich urzędników, jak i biedy dzielnic robotniczych.
Łowicz i Kutno: Małe miasta, gdzie widoczne były ślady dawnej Rzeczypospolitej, takie jak stare kościoły czy ruiny dworów szlacheckich. Fukushima opisywał te miejsca jako pełne melancholii i smutku – podobnie jak później uchwycił to Ochiai Naobumi w swoim wierszu.
Suwałki i Augustów: Tereny przygraniczne, gdzie zimowe krajobrazy Syberii zdawały się zaczynać na długo przed jej faktyczną granicą. Białe, zasypane śniegiem drogi i odosobnione domostwa z pewnością zrobiły na nim wrażenie.

Podczas swojej podróży Fukushima miał okazję spotkać się z Polakami różnych klas społecznych. Szczególnie interesujące były jego rozmowy z zesłańcami lub ich potomkami, którzy, podobnie jak on, podróżowali przez rozległe tereny Rosji. Tacy ludzie często byli źródłem wiedzy o nastrojach społecznych w Imperium Rosyjskim oraz o realiach życia pod zaborem.
Mówi się, że Fukushima był nie tylko szpiegiem, ale także uważnym słuchaczem, choć być może jedno wynika z drugiego. Podczas rozmów z Polakami mógł usłyszeć o ich cierpieniu, a także o nadziejach na wolność. To właśnie takie historie mogły zainspirować Ochiaia Naobumiego do napisania „Porando Kaiko”.

Podczas podróży przez Polskę Fukushima nie tylko zbierał dane, ale także przeżywał głębokie osobiste refleksje. To właśnie tutaj, na tych wymazanych z map świata ziemiach, zrozumiał, jak ważne jest zachowanie tożsamości narodowej. Polacy, których spotkał, zostawili w nim ślad – ślad, który później stał się inspiracją dla pięknego, japońskiego wiersza o Polsce. Właśnie dlatego jego podróż przez Polskę była nie tylko geograficznym etapem wyprawy, ale także duchowym doświadczeniem.

„Porando Kaiko” to refleksja nad tym, jak łatwo potęgi mogą upaść, jeśli stracą jedność i wewnętrzną siłę. Polska, niegdyś wielkie królestwo, stała się dla Naobumiego przestrogą dla Japonii, która w owym czasie walczyła o swoją pozycję na arenie międzynarodowej.
Wiersz, choć powstał jako literacka refleksja nad Polską, zyskał wymiar uniwersalny, odnosząc się do zmienności losu narodów i kruchości ich potęgi. Oto treść wiersza odnosząca się do Polski (tłum. Agnieszka Żuławska-Umeda):
***
Pierwszego i drugiego dnia pogodne było niebo
A trzeci, czwarty, piąty dzień już tylko wiatr i deszcz
Błądzimy tak, mój koń i ja po kamienistych drogach
Górską percią, i lasem, i polem rozległym.
Mimo że śnieg nie pada, plecie się z zimą wiosna
I burze i wichury, jakże tę ziemię mrożą
Lody, skujcie ziemię białym jak dziś porankiem
Szrony niechaj pobielą tę dzisiejszą noc.
Przeszliśmy już, mój koń i ja, niemiecką wszerz krainę
I rosyjska granica za nami została
Tutaj mróz jest zwycięzcą, daje się nam we znaki
Nie masz już dnia bez gradu, codziennie pada śnieg
Gdym wreszcie znalazł wieś, szarą i posępną
Spytałem, gdzież zaszedł i jak zwie się kraj
Litością zdjęty dawnych słuchałem powieści
O Polsce startej z wszystkich świata map.
Tam widać ślady potężnego zamku
Tu mur obronny został z dawnych lat
Błyszczą się w ziemnym świetle słońca o zachodzie
Nawet kukła lecąca smutnym kreśli cień.
Zwykłe światu są chwała, zmierzch, rozkwit, upadek
Znana to kolej rzeczy i porządek życia
Ale aż takie zgliszcza i taką ruinę
Sam nie wiem, czy kto widział nawet w mroku snów.
Zwykłe świata pytanie być albo nie być, wznosić czy rujnować
Zasada, której nie zaprzeczy nikt
Trzeba tu być choć raz i zobaczyć
Tę ziemię, na której nie ma dla nieszczęścia granic.

Pieśń znalazła swoje miejsce w repertuarze japońskich szkół i armii. Do 1942 roku była obowiązkowym elementem edukacji patriotycznej, szczególnie w szkołach podstawowych. Uczniowie recytowali wersy i uczyli się historii Polski jako przykładu tragicznego upadku. Pieśń była także popularna wśród żołnierzy, śpiewana podczas marszów i ceremonii wojskowych.
W czasie II wojny światowej pieśń zaczęła być postrzegana jako zbyt depresyjna i niezgodna z potrzebą budowania optymizmu w trudnym czasie. W 1942 roku została oficjalnie zakazana przez japońskie władze, które uznały, że jej smutny ton może działać demotywująco na żołnierzy. Po wojnie, pod wpływem amerykańskiej okupacji, pieśń nie wróciła już do szkolnych programów.

W okresie Meiji Polska była postrzegana jako kraj, który stracił niepodległość z powodu wewnętrznych podziałów i słabości. Japońskie elity wykorzystywały ten przykład, aby podkreślać wagę jedności i silnych instytucji państwowych. Dla wielu Japończyków Polska stała się odległym, ale fascynującym przykładem kraju o bogatej historii i kulturze, który musiał zmierzyć się z okrutnym losem.
Do 1942 (gdzieniegdzie do 1945) roku „Porando Kaiko” było nauczane w szkołach jako część programu literackiego i patriotycznego. Jego wersy recytowano na szkolnych apelach, a melodie rozbrzmiewały podczas lekcji muzyki. Jednak po wojnie, w nowej rzeczywistości pod okupacją amerykańską, edukacja w Japonii została zreformowana, a pieśni wojskowe, w tym „Porando Kaiko”, zostały wycofane z programu.
Choć „Porando Kaiko” zniknęło z oficjalnych programów edukacyjnych, pozostawiło po sobie coś w pamięci Japończyków. Do dziś jest przykładem tego, jak literatura i sztuka mogą łączyć narody, nawet jeśli dzieli je tysiące kilometrów.

Podróż Fukushimy z Berlina do Władywostoku była nie tylko aktem niezwykłej odwagi i wytrwałości, ale również głęboko symbolicznym wydarzeniem. Była dowodem na to, jak dalekowzroczna i zaangażowana w modernizację była Japonia końca XIX wieku. Jednocześnie zetknięcie Fukushimy z Polską, krajem narodu o tragicznych losach, przyniosło inspirację zarówno dla japońskiej literatury, jak i dla wzajemnego zrozumienia obu kultur. Ta niezwykła wyprawa ukazuje, że nawet w czasach podziałów i napięć, możliwe było budowanie mostów między odległymi zakątkami świata.
Dziś Yasumasa Fukushima i jego podróż są pamiętane w Japonii jako przykład determinacji i patriotyzmu. W Polsce natomiast jego wizyta i związane z nią „Wspomnienie Polski” symbolizują niezwykłe i nieoczekiwane relacje, które ukształtowały historię obu narodów. Choć z bólem trzeba przyznać, że zadziwiająco mało my, Polacy, pamiętamy z różnych historii, które w ostatnich wiekach łączyły nasze zaprzyjaźnione narody.
Sprawdź podobne artykuły:
Wojna na papierze, przyjaźń w czynach: tajna współpraca Polski i Japonii w czasie II Wojny Światowej
Polskie dzieci na Syberii: z ziemi japońskiej do polskiej
Polacy pionierami w badaniach nad ludem Ainu na Hokkaido
„Naprzód, Karolina!" , czyli o tym, jak Polka podbiła Japonię
Polacy w Japonii: jak wygląda społeczność polonii w kraju samurajów?
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!