
(miru hito no / kao o tsukurou / ushiromuki)
Gdy ktoś patrzy –
robię minę poważną,
choć jestem tyłem.

Nieraz pisaliśmy o wojownikach, co kataną los rozcinali, oraz poetach, których odmieniła iluminacja po stu dniach medytacji w górskiej jaskini, gdzie jedli mech i słuchali szumu własnego oddechu. Dziś opowiemy o kimś zupełnie innym. O człowieku, który całe życie spędził w zatłoczonym Edo – mieście ryżu, zapachu sosu sojowego i herbaciarni pełnych plotek. Pracował jako urzędnik. Nie walczył. Nie lewitował w ekstazie. Ale widział wszystko – i wszystko zapisywał. W krótkich, złośliwie mądrych wierszach. Bo Karai Senryū był poetą codzienności. A czasem, by opisać ludzką naturę, wystarczy siedemnaście sylab i umiejętność przymrużenia oka tam, gdzie nie wypada być śmiertelnie poważnym.


Na honorowym miejscu siedział mężczyzna w średnim wieku, o twarzy pogodnej i rumianej od sake, z lekko zmierzwionymi włosami upiętymi wysoko na czubku głowy. Był to Karai Hachiemon, znany wszystkim tu zebranym jako mistrz Senryū. Odziany w proste, ciemnobłękitne kimono, nie wyróżniał się bogactwem stroju, lecz roztaczał wokół siebie naturalną aurę szacunku i serdeczności. Przed nim, na niskim stoliku, leżał ogromny stos papierowych pasków – krótkich wierszy nadesłanych przez mieszkańców miasta. Senryū w lewej dłoni trzymał pędzelek, gotowy zaznaczać zwycięskie wersy, podczas gdy prawą, już odrobinę chwiejną, sięgał po kolejną czarkę sake.

Po sali przebiegł cichy szmer aprobaty i kilka śmiechów. Ludzie wiedzieli, że mistrz Karai potrafił równie dobrze rozbawić jak zawstydzić, a jego cięty język nigdy nie oszczędzał nikogo – najmniej zaś samego siebie. I właśnie za to go kochali.

うちこわし / 刀の下手も / 見えて来る
(Uchikowashi / katana no heta mo / miete kuru)
Po rozbiórce domu
wychodzi na jaw, kto
słabo włada mieczem.
(Wiersz ten ironizuje na temat samurajów, którzy – choć nosili miecze jako symbol swej pozycji – w rzeczywistości nie zawsze potrafili się nimi sprawnie posługiwać w pokojowych czasach Edo. Podczas rozbiórki domu, gdy konieczne było sprawne operowanie narzędziami, szybko wychodziło na jaw, kto naprawdę ma wprawę w posługiwaniu się ostrzem, a kto jedynie udaje.)
Przez tłum przetoczyła się fala śmiechu; nawet surowe twarze wojowników nie mogły ukryć rozbawienia. Senryū uniósł brew, z uśmiechem kiwając głową:
– Oj, drogie panie, miejcież trochę litości dla swych mężów! – zawołał. Mistrz, widząc dobry nastrój sali, natychmiast wyciągnął kolejny pasek:
願かけて 神を困らす 商人
(Negai kakete / kami o komarasu / akindo)
Kupiec się modli
o zyski i fortunę –
bogowie ziewają.

– Któż z nas choć raz nie zanudzał niebios swymi drobnymi troskami? Bogowie pewnie już dawno zasnęli od naszych modlitw!
Kolejne wiersze przeplatane były kolejnymi porcjami trunku, który krążył między zebranymi niczym wartki nurt pobliskiej rzeki. Senryū żartował, droczył się z uczestnikami, wytykał ich słabości, ale zawsze z czułością i wyrozumiałością, która sprawiała, że nikogo nie bolały trafne uwagi. Ludzie chętnie podchodzili bliżej, by móc usłyszeć wyraźniej, jak mistrz komentuje poszczególne utwory. Każdy czuł, że Karai Senryū patrzy na nich nie z góry, lecz jak serdeczny przyjaciel – ktoś, kto dobrze wie, jak to jest być zwyczajnym człowiekiem.
Nagle jeden z uczestników, młody samuraj o spojrzeniu bardziej nieśmiałym niż groźnym, odważył się podnieść rękę i poprosił:
– Mistrzu Senryū, może jakiś twój wiersz na koniec?
Senryū podrapał się teatralnie po brodzie, zastanowił przez moment, po czym skinął głową i uniósł się lekko z miejsca. Spojrzał w dal, na rzekę Sumida, w której odbijał się już tylko srebrzysty księżyc, po czym z charakterystycznym dla siebie uśmiechem wyrecytował:
木枯らしや / 跡で芽をふけ / 川柳
(Kogarashi ya / ato de me o fuke / kawayanagi.)
Zimny wiatr wieje –
później znów wypuść pąki,
wierzbo nad rzeką.

Gwar ucichł, a na salę spłynęła chwila ciszy. Ludzie wpatrywali się w mistrza z szacunkiem, czując, że za prostymi słowami kryje się coś więcej – życiowa lekkość, filozofia akceptacji siebie i swoich słabości. To był właśnie Karai Senryū – człowiek, który w prostych wierszach, krótkich i trafnych jak ciosy miecza, uczył mieszkańców Edo najważniejszej lekcji:
że najzdrowiej jest śmiać się ze wszystkiego – zwłaszcza z samego siebie.

W czasach Edo senryū było poezją, którą uwielbiali mieszczanie – właśnie dlatego, że tak cudownie obnażała wady wszystkich ludzi: samurajów, kupców, rzemieślników i nawet mnichów buddyjskich. Krótki, lekki, ale złośliwie celny wiersz był jak idealnie trafiony kamyk w staw – niewielki, ale robiący sporo zamieszania.

深く礼す / 侍の目だけは / 銭を探す
(Fukaku reisu / samurai no me dake wa / zeni o sagasu)
Kłania się głęboko,
samuraj z szacunkiem
bo monety na ziemi szuka
Za tym krótkim, zabawnym obrazkiem kryje się głębsza satyra, która punktuje hipokryzję wielu przedstawicieli klasy samurajów epoki Edo. Oficjalnie wojownicy byli zobowiązani żyć skromnie, zgodnie z kodeksem honorowym bushidō, który piętnował chciwość i przywiązanie do dóbr materialnych. Tymczasem rzeczywistość była dużo bardziej prozaiczna – niejeden samuraj chętnie zapominał o honorze, jeśli w grę wchodził brzęk monet w sakiewce (nie bądźmy dla nich jednak zbyt surowi – to przecież jak najbardziej normalne i ludzkie). Wiersz ten obnaża dwulicowość człowieka, pokazując, że czasem pozory szlachetności kryją za sobą bardzo prozaiczne, a wręcz śmieszne motywacje.
I na tym właśnie polega cała magia senryū – ten krótki błysk humoru, to mrugnięcie okiem do czytelnika, które przypomina, że z naszych ludzkich wad najlepiej po prostu serdecznie się pośmiać. Zwłaszcza, jeśli dostrzegamy je we własnym lustrze.

Wszystko zaczęło się 25 sierpnia 1757 roku, kiedy to w jednej z herbaciarni w Edo, Karai – wówczas jeszcze występujący pod pseudonimem Mumeian Senryū („Senryū z Anonimowej Chatki”) – zorganizował coś, co nazwano Senryūhyō Manku Awase (川柳評万句合), czyli „konkurs oceniania dziesięciu tysięcy wierszy senryū”. Brzmi imponująco? Bo było! Do udziału zgłoszono tysiące krótkich wierszy, napisanych przez ludzi z różnych warstw społecznych skomplikowanego ekosystemu Edo – kupców, cieśli, mnichów, samurajów na skraju bankructwa i zwykłe gospodynie domowe. Każdy chciał, by jego wers trafił na usta całego miasta. A wszystko zależało od jednego człowieka – sędziego z ironicznym uśmiechem i przenikliwym spojrzeniem.

Co ciekawe, zwycięskie i najciekawsze wiersze Senryū zaczął publikować w cyklicznej antologii pod tytułem „Haifū Yanagidaru” („Beczka Wierzbowa”) – zbiorku tak soczystego, że praktycznie każdemu podpadł. W ciągu życia poety wydano 23 tomy, ale tradycja kontynuowana przez jego następców rozrosła się aż do 167 tomów! Wystarczyło zajrzeć do jednego z nich, by odnaleźć nie tylko śmiech, ale też aktualny portret społeczeństwa Edo – z jego codziennymi troskami, modą, przesądami i... wiecznym zamiłowaniem do plotek.
Popularność senryū wybuchła jak fajerwerki na święcie Tanabata. Poezja, która wcześniej zarezerwowana była dla elit, nagle stała się zabawą dla wszystkich – od sklepikarza z Ueno po starszą panią z księgarni w Nihonbashi. Senryū nie wymagało znajomości klasyki, nie wymagało też powagi. Wymagało jednego: by umieć się śmiać – z innych, ale przede wszystkim z siebie. I to była prawdziwa rewolucja w literaturze japońskiej. Przyjrzyjmy się przykładom.
***
泥棒を / 捕えてみれば / 我が子なり
(dorobō wo / toraete mireba / wagako nari)
Złapałem złodzieja –
a gdy spojrzałem mu w twarz,
to był mój syn.

***
女好き / 川柳好きと / 書いておけ
(onna zuki / senryū zuki to / kaite oke)
Kobiety lubił
i senryū – to mu
napisz na grobie.

***
髪結いが / ほどいてみたい / 帷子
(kamiyui ga / hodoite mitai / katabira)
Czesarka patrzy –
chciałaby rozwiązać
letnie kimono.

Wiersz nie mówi niczego wprost, a jednak wszystko jest jasne. To mistrzostwo senryū: zaledwie siedemnaście sylab, a ukazują cały mikrospektakl namiętności, zakłopotania i społecznych granic. Karai Senryū pokazuje, że nawet najbardziej ulotne pragnienia i niewypowiedziane myśli są godne poezji – i uśmiechu.
***
笑ふ門に / 鬼が居候
(warau kado ni / oni ga isōrō)
W domu, gdzie śmiech,
mieszka na doczepkę
sam diabeł.

「笑う門には福来る」 (warau kado ni wa fuku kitaru)
„Szczęście przychodzi do domu, w którym jest śmiech”.
Karai Senryū odwraca ten optymistyczny frazes, podrzucając wersję złośliwą, ironiczną, z dużą dawką czarnego humoru.
Zamiast szczęścia – w takim domu zadomowił się oni (japoński demon). Może dlatego, że śmiech bywa złośliwy? Może dlatego, że nie każde radosne miejsce jest naprawdę szczęśliwe? A może po prostu: gdzie dużo śmiechu, tam i trochę chaosu, emocji, nieprzewidywalności – a to przecież ulubione środowisko demonów.
Senryū pokazuje tu, że nawet za pozornie ciepłą atmosferą może kryć się coś niepokojącego. I znów – bez osądzania. Tylko obserwacja, przymrużenie oka, lekko demoniczny chichot zza papierowej ściany.
***
鬼の目に / 涙を見せる / 女かな
(oni no me ni / namida o miseru / onna kana)
Kobieta potrafi
pokazać łzy nawet
w oczach demona.

Karai Senryū jak zwykle niczego nie mówi wprost – nie moralizuje, nie potępia. Obserwuje. Kobieta zyskuje tu siłę nie przez fizyczną przewagę, lecz przez emocjonalny wpływ. To subtelna gra między współczuciem a kontrolą, między wrażliwością a teatralnością. W trzech linijkach – i ani sylaby więcej – Senryū pokazuje, że to, co miękkie, może wzruszyć nawet to, co z kamienia.
***
禿げ頭 / 見て見ぬふりの / 盲かな
(hage atama / mite minu furi no / mō kana)
Łysa głowa –
niewidomy udaje,
że jej nie widzi.

Można to czytać na wiele sposobów. Może „niewidomy” to tylko ironiczny komentarz – ktoś, kto mógłby zwrócić uwagę, ale z grzeczności (albo złośliwości) udaje, że nie zauważył. Może to drwina z udawanej uprzejmości – tego typowego „zachowania twarzy” w japońskiej kulturze. A może po prostu zwykła sytuacyjna komedia: ktoś nie chciał zawstydzić innego, ale zrobił to tak teatralnie, że zawstydził go jeszcze bardziej.
W każdym razie, Senryū po raz kolejny pokazuje, że najlepszym lustrem człowieka jest... drugi człowiek – najlepiej wtedy, gdy patrzy się oboma oczami bacznie i uważnie, choć jedno oko jest nieco przymrużone.

Rzeka to żywioł zmienny, płynący, elastyczny. Nie opiera się przeszkodom – omija je, otacza, potrafi być łagodna jak strumyk lub silna jak nurt podczas ulewy. Wierzba zaś, z jej cienkimi gałązkami, które uginają się pod wiatrem, ale nie łamią – symbolizuje giętkość, lekkość i zdolność przetrwania dzięki elastyczności. Wierzba się nie sprzeciwia – ona tańczy z losem.
I taka właśnie była poezja senryū. Nie krzyczała, nie moralizowała. Uśmiechała się pod nosem, powściągliwie. Kiedy życie przygniatało, senryū nie próbowało go poprawiać – po prostu pokazywało je w krzywym zwierciadle. Śmiesznie? Tak. Ale i prawdziwie.

Twarde drzewo łamie się w burzy, ale wierzba – przetrwa. Podobnie człowiek, który potrafi śmiać się z siebie, spojrzeć z dystansu, zaakceptować swoją niedoskonałość – ma większą szansę, by nie poddać się przeciwnościom losu. Senryū, poprzez swoje wiersze, uczył tego nie w teorii, lecz codziennie – jednym uśmiechem na raz.


Współcześnie w Japonii odbywają się konkursy senryū dla seniorów, uczniów, pracowników korporacji, czy rezydentów domów opieki. Jednym z głośniejszych przykładów jest wiersz, który wygrał w konkursie „Srebrne Senryū” w 2020 roku:
テレワーク / やってみたいが / 俺無職
(Terewaaku / yattemitai ga / ore mushoku)
Telepraca –
chciałbym spróbować,
ale nie mam pracy.

Humor Karai Senryū, choć narodził się w epoce drzeworytów i zadłużonych samurajów, trafia dziś do ludzi korzystających z Wi-Fi i narzekających na aplikacje mobilne. Bo śmiejemy się nadal z tych samych rzeczy: z siebie, ze swoich słabości, z tego, że coś miało być inaczej – a wyszło jak zwykle.
I właśnie dlatego śmiech Senryū płynie jak rzeka – przez epoki, pokolenia i języki. Bo dopóki człowiek się potyka, dopóty warto się z tego pośmiać.
Sprawdź podobne artykuły:
Ikkyū Sōjun mistrz zen, który znalazł oświecenie w domach uciech z butelką sake w dłoni
Czerwone łzy i czarna krew: nowoczesne haiku Ban’ya Natsuishi
Samurajska poezja śmierci Jisei: zajrzeć w głąb człowieka w jego ostatniej chwili
Wadliwy człowiek w kartonie: Mechaniczny koszmar obrazów Tetsui Ishidy
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!