
"Mnisi w tej świątyni –
ich medytacja to pusty spektakl.
Za ich murami, pod gwiazdami,
stary osioł odnajduje prawdę zen.”

„Prawda leży w milczeniu – (…)
Ja milczę, gdy jestem pijany,
a gdy śpiewam, słychać zen."
Jego życie jest niczym buddyjski koan: mistrz zen, który krytykował instytucje buddyzmu jako skorumpowane i przepełnione próżnością, jednocześnie zachowywał niezłomną wierność duchowi tej tradycji. Dla Ikkyū zen był żywym doświadczeniem – smakowaniem wina, śpiewaniem pieśni, kochaniem kobiet i odnajdywaniem prawdy w każdym oddechu. Ta nieposkromiona energia życia uczyniła go postacią jednocześnie fascynującą i trudną do zrozumienia.
Historia Ikkyū Sōjuna to nie tylko opowieść o duchowym buntowniku – to zaproszenie do przemyślenia, co znaczy żyć w zgodzie z własną naturą. Zen, jak mawiał, jest wszędzie – jeśli tylko ma się odwagę je dostrzec.

W tej niespokojnej epoce, w 1394 roku, na świat przyszedł chłopiec, któremu los rozpisał niezwykły scenariusz. Mówiono, że był nieślubnym synem cesarza Go-Komatsu i jednej z nisko urodzonych dam dworu. Jego matka, skazana na wygnanie z pałacu, uciekła na przedmieścia Kyoto, gdzie wychowywała go w ukryciu. Czy chłopiec, którego nazwano Sengikumaru (千菊丸), mógł zrozumieć ciężar tego dziedzictwa? W oczach jego matki musiał być jednocześnie cudem i przekleństwem – przypomnieniem miłości, ale i zdrady, która odebrała jej miejsce na cesarskim dworze.

Sengikumaru – teraz znany jako Shūken (宗堅 – dosł. „wytrwały w nauce” – typowe imię nadawane młodym uczniom) – szybko wyróżnił się inteligencją i talentem do poezji. Jego serce jednak często ogarniała samotność i poczucie pustki. W ciszy świątynnego ogrodu chłopiec nieraz zadawał sobie pytanie: „Dlaczego mnie tu zostawiono? Czy to miejsce ma mnie uczynić kimś wyjątkowym, czy raczej pozbawić wszystkiego, co ludzkie?” i zapewne: „gdzie jest mama teraz?”.

W wieku trzynastu lat przeniesiono go do Kennin-ji, większej i bardziej prestiżowej świątyni. Ale tamtejsze życie jeszcze bardziej go rozczarowało. Zamiast prawdziwej praktyki zazen, widział tylko rywalizację o pozycję i przechwałki w talencie do tworzenia wyszukanych fraz. W swoich pierwszych wierszach – krótkich, ale pełnych buntu – opisywał tę pustkę i hipokryzję. W jednym z nich pisał:
学道習禅
失却本心。
漁夫之歌、価千金。
湘江夜雨、楚雲中月。
不尽風流、夜夜吟詩。
(Gakudō shūzen / Shikkaku honshin. / Gyofu no uta, atai senkin. / Shōkō no yoru ame, So'un no naka tsuki. / Fujin furyū, yoru yoru ginshi.)
"Nauka drogi i studiowanie zen
powoduje utratę pierwotnego umysłu.
Pieśń rybaka warta jest tysiąc sztuk złota.
Wieczorny deszcz na rzece Xiang,
księżyc wśród chmur Chu –
niekończące się furyu,
śpiewanie wierszy noc za nocą."

To właśnie wtedy, po raz pierwszy, Shuken zaczął rozumieć, że prawdziwe oświecenie rodzi się nie w ucieczce od cierpienia, ale w jego akceptacji. Gdy opuszczał brzeg jeziora, pozostawiając za sobą młodość i naiwność, jeszcze nie wiedział, że jego życie zmieni imię – od tej pory miał być znany jako Ikkyū Sōjun, lub też 狂雲 (Kyōun – „Szalona Chmura”).

Ken’o potrafił milczeć całymi dniami, a jego nauki były głębokie niczym same wody wielkiego jeziora Biwa. Nieraz, gdy młody Shuken pracował nad jednym z koanów, mistrz rzucał mu uwagi w rodzaju: „Ucisz umysł, bo inaczej będziesz jak drzewo podcinane własnymi gałęziami!” To był pierwszy mistrz, który pokazał mu, że zen nie polega na słowach ani formie, lecz na bezpośrednim doświadczeniu rzeczywistości. Kiedy Ken’o zmarł w 1414 roku, Ikkyū wpadł w rozpacz, czując, że stracił przewodnika.



Ostatecznie Ikkyū spalił inka, podkreślając swoje odrzucenie formalności i hierarchii religijnej. Dla niego zen nie był czymś, co można przekazać papierem, tytułem czy ceremonią. Był żywym doświadczeniem, które można odnaleźć wszędzie – w dźwięku kruka, w smaku sake, w uśmiechu kochanki, a nawet w chaosie i cierpieniu. Odrzucając inka, Ikkyū symbolicznie wypowiedział wojnę skorumpowanemu zen swoich czasów, którego świątynie skupiały się bardziej na bogactwie i prestiżu niż na duchowej praktyce.
W ten sposób Ikkyū stał się buntownikiem – szaloną chmurą przemierzającą Japonię, zawsze wierną prostocie i prawdziwości zen. Jego życie miało być dowodem na to, że duchowe przebudzenie nie wymaga ani tytułów, ani świątyń, lecz jedynie odwagi, by spojrzeć w głąb siebie i zobaczyć świat takim, jaki jest naprawdę.

W jednym z jego wierszy czuć tę prostotę życia i pogardę dla konwencji:
"Mnisi w tej świątyni –
ich medytacja to pusty spektakl.
Za ich murami, pod gwiazdami,
stary osioł odnajduje prawdę zen.”

W jego poezji prostytutki i miłość cielesna nabierały niemal sakralnego znaczenia:
"Mocny na osiem sun (cali),
to moja ulubiona rzecz.
Jeśli jestem sam w nocy,
obejmuję je silnie –
piękna kobieta nie dotknęła go od dawna.
W moim fundoshi jest cały wszechświat!"

Jednak wędrując, widział również, jak zen, który miał być ścieżką prostoty i prawdy, zamienił się w maszynę napędzaną ambicją. Wielkie świątynie gromadziły bogactwa, mnisi rywalizowali o wpływy, a duch zen rozmywał się w próżnych ceremoniach. Ikkyū nie oszczędzał słów, krytykując tych, którzy jego zdaniem zdradzili prawdziwego ducha praktyki.
W jednym ze swoich najbardziej ciętych wierszy pisał:
"Czym są te świątynie,
te wielkie sale pełne złota?
Mnisi jak pawie,
przepełnieni dumą.
Pod starym drzewem,
rybak śpiewa prawdziwe sutry."

Ikkyū, choć włóczęga, pozostawał duchowym nauczycielem, a jego wiersze były jego naukami. Jedna z jego myśli podsumowuje lata wędrówek i buntu przeciwko konformizmowi:
"Nie wierzcie słowom, które piszą wielcy mnisi.
Prawda leży w milczeniu –
ale oni boją się zamilknąć.
Ja milczę, gdy jestem pijany,
a gdy śpiewam, słychać zen."
Dla Ikkyū jego podróże, krytyka skorumpowanego zen i prosty kontakt z życiem w jego intensywniejszych barwach były drogą do Oświecenia. Wino i kobiety, medytacja i rozmyslania – to były jego pasje. Wędrując, udowadniał, że zen można odnaleźć wszędzie – w głębi lasu, w śmiechu prostytutki, a nawet w hałasie rynku. Jego bunt i wiersze stały się głosem zen poza murami świątyń – prawdziwego, nieskrępowanego i żywego.

Ikkyū w swojej poezji nie unikał tematów tabu. Seks, cielesność i miłość stawały się dla niego równorzędnymi drogami do oświecenia, na równi z medytacją czy kontemplacją natury. Dla Ikkyū cielesność była nie tylko aktem fizycznym, ale formą duchowego odkrycia. Wierzył, że zaakceptowanie własnej natury, z jej pragnieniami i niedoskonałościami, jest kluczem do zrozumienia prawdziwego zen. To podejście było radykalne, zwłaszcza w epoce, gdy mnisi gloryfikowali ascetyzm i odrzucenie cielesnych przyjemności.



Twórczość Ikkyū jest trudna do jednoznacznego sklasyfikowania. Jest połączeniem zmysłowości z duchowością, ironii z głębią. Zmusza do refleksji nad tym, co oznacza być człowiekiem – zaakceptować swoje pragnienia, lęki i ograniczenia, a jednocześnie szukać czegoś większego.

Ikkyū uczy nas, że duchowość nie polega na ucieczce od życia, ale na pełnym w nim uczestnictwie. Wino, śmiech, zmysłowe przyjemności, a także ból i samotność – wszystko to jest częścią drogi, której nie można odrzucić, jeśli chce się dotrzeć do prawdziwego zrozumienia. Jego przekaz nie jest jednak łatwy. Wymaga odwagi, by spojrzeć na siebie samego bez osądów i zaakceptować zarówno swoje światło, jak i cień. Wymaga gotowości, by odrzucić to, co znane i wygodne, i wejść w nieznane – tam, gdzie nie ma pewności ani jasnych odpowiedzi.
Twórczość Ikkyū to takie szturchnięcie: „Czy naprawdę rozumiesz, co znaczy być człowiekiem?”. Jego odwaga, by rzucić wyzwanie zarówno sobie, jak i otaczającemu go światu, przypomina, że duchowość nie jest odległym ideałem, lecz codziennym wysiłkiem, by być autentycznym.
"Jeśli deszcz ma padać, niech pada.
Jeśli wino płynie, niech płynie.
Pod mostem czy w pałacu,
Zen jest wszędzie,
jeśli masz odwagę je dostrzec."
Sprawdź podobne artykuły:
Czerwone łzy i czarna krew: nowoczesne haiku Ban’ya Natsuishi
Jak nie walczyć z sobą samym na każdym kroku? Wabi Sabi to nie wystrój wnętrz tylko wystrój życia.
Maurycy Beniowski: awanturniczego Polaka przygody w Japonii okresu Edo
Genialna dziwność Itō Jakuchū – poznajmy jednego z malarskich ekscentryków Japonii Edo
Obsesja samounicestwienia – jak sztuka Yayoi Kusamy przenosi widza do koszmaru choroby psychicznej
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!