

Jego pobyt w Japonii – choć krótki – na zawsze zapisał się w historii. W japońskich dokumentach Beniowski był początkowo postrzegany jako potencjalny rosyjski szpieg, który miał mierzyć głębokość portów, ale wkrótce, gdy jego pamiętniki dotarły na archipelag, naród, który początkowo widział w nim zagrożenie, zaczął go postrzegać jako przyjaciela. Beniowski, ryzykant i awanturnik, przekroczył jedne z najbardziej niedostępnych granic na świecie – pozostawiając po sobie ślad, który Japonia zapamiętała. Poznajmy go bliżej!


Beniowski dołączył do Konfederacji Barskiej w 1768 roku, w czasie, gdy Rzeczpospolita Obojga Narodów przeżywała ogromny kryzys polityczny. Konfederaci starali się bronić suwerenności Polski przed wpływami Rosji, a Beniowski szybko zdobył uznanie jako zdolny i odważny dowódca. Walczył z wojskami rosyjskimi, ale wkrótce los się od niego odwrócił. W jednej z bitew został schwytany przez Rosjan i skazany na zsyłkę na Syberię. To wydarzenie zapoczątkowało jeden z najbardziej niezwykłych rozdziałów w jego burzliwym życiu – okres, w którym stał się sławny nie tylko jako konfederat, ale jako człowiek, który wymykał się wszelkim normom i ograniczeniom. Samozwańczy hrabia (nie miał oficjalnie tytułu hrabiowskiego), który dotarł tam, gdzie jeszcze żaden Polak nie dotarł.
Zesłanie na Syberię okazało się punktem zwrotnym w życiu Beniowskiego. To właśnie tam zaczął snuć swoje plany ucieczki i szukać możliwości, by wyrwać się z rosyjskiej niewoli. Jest to historia, która prowadzi do jeszcze bardziej szalonych i nieprzewidywalnych przygód, z których Beniowski zasłynął na arenie międzynarodowej.
W 1770 roku, Maurycy Beniowski, niespełna trzydziestoletni szlachcic o niespokojnym duchu awanturnika, został zesłany na Syberię, na niemożliwie odległą i nieprzyjazną Kamczatkę. Po przegranej walce w konfederacji barskiej i aresztowaniu przez Rosjan, wydawało się, że los jest dla niego bezlitosny. Zsyłka na odległe rubieże Rosji była niemal równoznaczna z wyrokiem śmierci. Kamczatka, zimna, nieprzyjazna i odcięta od reszty świata, stawała się więzieniem dla tysięcy dusz, które miały tu powoli gasnąć. Ale Beniowski nie zamierzał ulec – w jego sercu nie tyle tlił się płomień walki o wolność, ile pożar skończonego tułacza i awanturnika, a Kamczatka miała być tylko kolejną sceną w jego wielkim przedstawieniu.
Trafił do Bolszeriecka, jednej z najbardziej odległych i surowych osad na Kamczatce. Warunki były wręcz nieludzkie. Zesłańcy mieszkali w prymitywnych chatach, jedli zgniłe resztki, które przynosiło im wyjątkowo nieprzyjazne tu morze, a surowe zimy często oznaczały śmierć z powodu chorób i wycieńczenia. Beniowski, który zawsze wyróżniał się swoją energią i charyzmą, szybko nawiązał kontakty z innymi więźniami oraz miejscowymi. Jego zdolności organizacyjne, spryt i determinacja sprawiły, że zdobył sympatię nie tylko towarzyszy niedoli, ale i niektórych strażników.
Już po kilku miesiącach, zamiast poddawać się codziennym trudom, Beniowski zaczął planować coś, co wydawało się niemożliwe – wielką ucieczkę z tej lodowej pułapki. Wiedział, że musi działać szybko i zdecydowanie, bo los więźniów na Kamczatce był łatwe do przewidzenia: zimy niszczyły ciała, a czas duszę.
Najpierw pozyskał kilku zaufanych sojuszników – zarówno wśród więźniów, jak i miejscowych. Ich plan był ryzykowny, niemal samobójczy: przejęcie statku i ucieczka przez pełne niebezpieczeństw wody Pacyfiku. Aby tego dokonać, musieli nie tylko zdobyć broń i kontrolę nad statkiem, ale też odpowiednio się przygotować do długiej podróży.

Wbrew wszelkim przeciwnościom, uciekli – nie tylko z Kamczatki, ale z całej Syberii i Rosji. Pod osłoną nocy wypłynęli na lodowate wody Pacyfiku, gotowi stawić czoła każdemu niebezpieczeństwu, jakie mogła rzucić im natura.

Żegluga wzdłuż Alaski była prawdziwym testem dla całej załogi. Statek wymagał napraw, które przeprowadzano na wyspach Aleuckich. To tam, w surowym klimacie zimy podbiegunowej, uciekinierzy zdołali zdobyć cenne futra, które wkrótce miały stać się ich atutem w Japonii. Ich trasa prowadziła dalej na południe, przez nieznane wody w kierunku tajemniczych wysepek kraju, które od lat był zamknięty dla (prawie) wszystkich obcych.

Beniowskiego i jego towarzyszy przyjęto z godnością, jak przystało na japońską tradycję. Feudał, nieświadomy prawdziwej tożsamości gości, uznał ich za holenderskich kupców. Beniowski, zawsze doskonały w manipulowaniu sytuacją, nie prostował tego błędu. Wręcz przeciwnie, wykorzystał go do swojej korzyści, rozpoczynając negocjacje handlowe. W zamian za futra zdobyte na Aleutach otrzymał złoto, porcelanę, perły i inne cenne towary, które były nieocenione dla podtrzymania morale i przetrwania jego załogi.
Mimo że kontakty były pełne uprzejmości, bariera językowa stanowiła poważne utrudnienie. Obie strony próbowały porozumieć się gestami i podstawowymi wyrazami, ale nieporozumienia narastały. W końcu, po krótkiej wymianie handlowej, Beniowski i jego załoga zostali odesłani na statek z zapasami żywności: ryżem, herbatą, tytoniem, owocami i winem. Japonia, którą ujrzeli, była dla nich krajem egzotycznym, pełnym zagadek i fascynujących zwyczajów, z jakimi nigdy wcześniej się nie zetknęli.
Na Izu
Jednak przygody Beniowskiego w Japonii dopiero się rozpoczynały. Po opuszczeniu Izumi, 2 sierpnia ruszyli dalej na południe i dwa dni później, 4 sierpnia, przybili do brzegów półwyspu Izu, również na Honshu. Miejsce to, znane z niezwykle stromych klifów i dzikich krajobrazów, było kolejnym przystankiem w podróży. Znów spotkał się z uprzejmością i pomocą ze strony Japończyków, którzy przekazali załodze więcej zapasów, w tym ryżu i owoców. Tym razem jednak wymiana handlowa była bardziej formalna. Beniowski napisał nawet dwa listy skierowane do holenderskiej faktorii w Nagasaki, które miały zaalarmować Holendrów o rosyjskich planach ekspansji.
Po krótkim postoju, załoga wyruszyła dalej, podziwiając nie tylko tajemnicze wybrzeża, ale także obserwując japońskie rybackie łodzie, które pojawiały się na horyzoncie. Morze było pełne życia. Podróż wzdłuż japońskich brzegów napełniła podróżników podziwem dla kultury i porządku tego tajemniczego kraju, ale także poczuciem, że ich losy mogły w każdej chwili wejść na bardziej niebezpieczne tory.

Już samo pojawienie się obcego statku na wodach Japonii wzbudzało duże zainteresowanie, a gdy Japończycy dostrzegli europejski okręt, zaczęli się gromadzić na wybrzeżu, obserwując przybyszy. Niepewność co do intencji obcych przeplatała się z tradycyjną japońską uprzejmością wobec gości. Mimo barier językowych, udało się nawiązać pierwszy kontakt. Beniowski, jako charyzmatyczny przywódca, postanowił wykorzystać swoje umiejętności dyplomatyczne, by przekonać miejscowych do wymiany towarowej.
W zatoce Tosa Beniowski zarzucił kotwicę i rozpoczął próby dyplomacji. Japonia, którą znał tylko z opowieści i fragmentarycznych informacji, z każdym dniem stawała się coraz bardziej namacalna i realna. Japońscy rybacy i rolnicy przynieśli na statek ryż, cukier, herbatę, tytoń oraz suszone owoce, które stanowiły cenne uzupełnienie dla wycieńczonej załogi. Choć lokalny władca Tosy był ostrożny wobec obcych, to jednak doceniał siłę handlu i wymiany dóbr, co pozwoliło na owocną współpracę. Ten kruchy kontakt stał się sposobem na przetrwanie dla załogi Beniowskiego, która pospiesznie uzupełniała zapasy.


Tanegashima okazała się również kluczowa dla jego przyszłych planów. Na wyspie Beniowski sporządził szczegółowe szkice wybrzeża, które później włączył do swojego pamiętnika. Były to jedne z nielicznych europejskich relacji dotyczących tej części Japonii w owym czasie. Japończycy, choć ostrożni, widzieli w obcych pewną szansę na poszerzenie kontaktów handlowych, co działało na korzyść Beniowskiego – został przyjęty znacznie lepiej, niż miał prawo się spodziewać.


W kolejnych latach Beniowski udał się do Francji, gdzie próbował zdobyć poparcie dla swoich projektów kolonizacyjnych na Madagaskarze. Zyskał przychylność króla Ludwika XV, co pozwoliło mu wyruszyć na wyspę z zamiarem założenia kolonii. Na Madagaskarze zyskał sympatię miejscowych władców i próbował wprowadzić tam swój porządek, jednocześnie angażując się w handel i politykę. W tym okresie ogłosił się królem Madagaskaru, co dodało jego postaci jeszcze więcej awanturniczego uroku.
Ostatecznie jednak jego plany kolonizacyjne zakończyły się niepowodzeniem. Beniowski zginął w 1786 roku w wyniku potyczki z francuskimi żołnierzami na Madagaskarze. Jego życie, pełne przygód, od Syberii przez Japonię po Madagaskar, stało się inspiracją dla wielu opowieści, a pamiętniki, które po sobie zostawił, stały się niezmiernie poczytną rozrywką przełożoną na wiele języków.

Beniowski opisał, między innymi, funkcjonowanie wodociągów w Nagasaki, które zaskoczyły go swoją nowoczesnością. W czasie, gdy w wielu częściach Europy wodociągi były rzadkością, w Japonii obfite zasoby wody pitnej były sprawnie dystrybuowane nawet do najodleglejszych miejsc. W swoich wspomnieniach zwrócił uwagę na brak koni w Japonii – zjawisko, które było dla niego niecodzienne, biorąc pod uwagę, że w Europie były one podstawowym środkiem transportu. Japończycy, jak pisał Beniowski, zamiast koni korzystali z ludzkiej siły, przewożąc towary i osoby w lektykach i wozach ciągniętych przez ludzi.

Z drugiej strony, japońskie raporty, które powstały na temat wizyty Beniowskiego, również mają ogromne znaczenie historyczne. Japońscy urzędnicy skrupulatnie rejestrowali wizyty obcych statków i notowali szczegóły dotyczące spotkań z Europejczykami. Beniowski był jednym z niewielu Europejczyków, który nie tylko odwiedził Japonię w tym okresie, ale także pozostawił po sobie ślady w japońskich dokumentach, które do dziś stanowią cenne źródło wiedzy na temat ówczesnych relacji z obcokrajowcami.

Jego podróże i kontakty z japońskimi feudałami pozostają niezwykłym epizodem w historii międzykulturowych relacji. Możemy jedynie spekulować, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby dane mu było dłużej przebywać na wyspach Japonii, jednak jedno jest pewne – jego historia na zawsze pozostanie jednym z barwniejszych rozdziałów w kontaktach między Japonią a Zachodem.
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!