

A jednak najciekawsze zaczyna się dopiero wtedy, gdy przestajemy traktować ją jak „yōkaia z bestiariusza”, a zaczynamy czytać jak zwierciadło kultury i psychiki. Kobieta jako Inna: idealizowana i karana, upragniona i podejrzana – w patriarchalnych narracjach przez wieki ustawiano kobiecość na granicy fascynacji i lęku. Matka z ciemnej baśni: czułość splątana z chłodem, opieka spleciona z przemocą – ta, która nakarmi i ta, która udusi. A na końcu nasza epoka, która próbuje ją „ocieplić” – dać jej podmiotowość, wstyd, empatię, misję, czasem nawet ekologiczny gniew – jakbyśmy nie umieli już znieść obojętności świata. Dziś spróbujemy poznać lepiej yōkaia yuki-onna – „kobieta-śniegu” (雪女) – nie tylko jej historię i legendę – spróbujemy wyczytać pewne głębsze prawdy z tych pięknych, obojętnych, zimnych oczu…


Pierwsze, co uderza, to brak rzeczy, które powinny być oczywiste. Nie ma śladu butów. Nie ma wgnieceń w śniegu, chociaż stoi na poboczu. Jest tylko ona – kobieta. Pani mrozu. „雪女”, dosłownie „śnieżna kobieta” – słowo dziecinnie proste, a jednocześnie tak ciężkie, że aż podejrzane, bo w folklorze Japonii proste nazwy często posiadają głębie o niezbadanych otchłaniach. Kiedy podchodzimy bliżej, widzimy twarz: blada, niemal przezroczysta, jak skóra człowieka oglądanego przez cienką warstwę lodu. Usta są delikatne, ale ich linia nie obiecuje ciepła; oczy – jeśli patrzą – patrzą bez gniewu, co bywa gorsze, bo gniew przynajmniej jest ludzki. Jej obojętność nie jest z tego świata.

Ona porusza się dopiero wtedy, kiedy my już stoimy. Nie robi kroku; raczej przesuwa się, jakby ślizgała się po powierzchni świata. I dopiero wtedy widzimy coś jeszcze: w jej dłoniach jest zawiniątko, małe, białe, ciasno otulone – dziecko albo tylko jego kształt, bo w tych legendach często to, co „niesione”, jest próbą. W niektórych wersjach, gdy człowiek bierze to zawiniątko, robi się ono coraz cięższe, aż śnieg dosłownie przygniata go do ziemi; w innych odmowa kończy się drastycznie dla odmawiającego. A w tej najcichszej, najsłynniejszej opowieści – tej, w której śnieżna kobieta potrafi zostać żoną – największym grzechem nie jest tchórzostwo, tylko słowo: zdradzenie tajemnicy, wypowiedzenie jej na głos, jakby mroźna noc była czymś, co można opowiedzieć przy kominku bez konsekwencji.
Nie mówi od razu. Patrzy. Jest nieprawdopodobnie piękna – tak, że aż boli głęboko w sercu. Wystarczy, że porusza ustami, a w powietrzu wokół pojawiają się mikroskopijne kryształki lodu zagęszczając mróz tak, że trudno oddychać. I wtedy dociera do nas, dlaczego ta postać wciąż wraca w japońskiej wyobraźni: bo jest pięknem, które nie daje się dotknąć, i bliskością, która może zabić. Stoi naprzeciwko jak pytanie zadane w śniegu: ile w nas jest ciekawości, a ile głodu? Ile współczucia, a ile potrzeby posiadania? Wreszcie – ile obojętności jesteśmy w stanie znieść, a jaka obojętność jest już nieludzko zimna?

Warto zajrzeć w głąb znaków, bo one same są małą opowieścią o tym, jak kultura „widzi” zimę. 女 to klasyczny przykład pisma obrazkowego: w dawnych formach oznaczało postać kobiety klęczącej z rękami złożonymi z przodu – gest kojarzony z łagodnością, spokojem, „miękką” postawą ciała. A 雪 to nie tylko „śnieg” jako zjawisko, lecz także pewna czynność świata: w popularnych objaśnieniach budowy znaku mówi się o 雨 („deszcz”, szerzej: to, co spada z nieba) oraz o elemencie wywodzonym od 彗 („miotła”, „zmiatanie”), uproszczonym w dzisiejszym kształcie – stąd skojarzenia, że śnieg to „deszcz, który da się zmieść” albo że biel śniegu „zmiata” brud i przywraca krajobrazowi świeżość. To ważne, bo w tle Yuki-onny stale pracuje dwoistość: śnieg jako piękno i śnieg jako wyrok.

Jeśli jednak chcemy wskazać najwcześniejsze ślady pisane, często przywołuje się wzmiankę związaną z mnichem-poetą Sōgim (宗祇) i z tradycją przypisywaną „Sōgi Shokoku Monogatari” (1685 r.) – Yuki-onna jest tu jeszcze bardziej „zjawiskowa”: pojawia się jako bardzo wysoka, upiornie biała kobieta w białym stroju, widziana o świcie.

Bywa też zjawą: opowieść „duchowa” o tym, że w zamieci wracają dusze tych, którzy zginęli na śniegu – ton bardziej funeralny, bliski teatrowi i balladzie.
I wreszcie jest trzecia gałąź, może trochę zaskakująca, bo obnaża mechanikę folkloru: wersje żartobliwe, sprowadzone do anegdoty, gdzie Yuki-onna bywa „ukarana” ogniem, rozpuszcza się przy palenisku albo zostaje wciągnięta w fabułę o złośliwej teściowej, kąpieli czy małżeńskich przepychanek – groza odparowuje, zostaje ludowa ironia.

U Hearna jest dwóch drwali z prowincji Musashi: stary Mosaku i młody Minokichi. W zamieci nie udaje im się przeprawić przez rzekę, nocują więc w chatce przewoźnika. W środku nocy przychodzi „kobieta w bieli” – Hearn długo zwleka z nazwaniem jej wprost Yuki-onną, buduje ją opisem: biel, cisza, dziwne zimno. Zabija Mosaku, a Minokichiego oszczędza tylko pod jednym warunkiem: ma przysiąc, że nigdy nikomu o tym nie powie.

To, co ważne w tym bardzo skrótowym opisie jest zarazem najbardziej znaczące: yuki-onna to wielowymiarowa postać japońskiego folkloru i nie możemy jej tylko widzieć przez pryzmat fantastycznych opowiastek. Zejdźmy zatem o piętro niżej, w głąb.


Dlatego Yuki-onna tak często bywa w legendach obojętna, chłodna, bez gniewu. Jej „moralność” nie jest moralnością człowieka. To kluczowa sprawa, bo w naszych umysłach czai się pułapka: jeśli coś jest groźne, chcemy natychmiast dopisać mu motywację, winę, intencję. A śnieg nie ma winy. Śnieg nie ma też litości. Śnieg jest bezwzględny w tym szczególnym sensie, w jakim bezwzględne bywa prawo grawitacji i głęboki mróz – działa zawsze, działa równo, nie da się go przekupić. Yuki-onna jest więc nie tyle „złem”, ile figurą przypominającą, że istnieją siły, wobec których etyczne kategorie człowieka tracą sens. I to właśnie budzi pierwotny lęk: nie przemoc, lecz nieludzka neutralność.

W zen istnieje intuicja, że człowiek cierpi, bo stale próbuje utrzymać siebie jako centrum i miarę wszystkiego. A świat nie jest zorganizowany wokół „ja”. Śnieg jest jedną z najbardziej bezdyskusyjnych lekcji tej prawdy: zasypuje drogę, zmienia mapę, zmusza do pokory. W tym sensie Yuki-onna działa jak kōan zapisany w folklorze – nie rozwiązuje się go sprytem. Można go tylko przeżyć. Spotkanie z nią jest spotkaniem z nieprzystawalnością człowieka do świata: z faktem, że nasza wola nie jest suwerenna. Zima przychodzi wtedy, kiedy przychodzi. Nie pyta o nastrój, plany, moralne zasługi.


W tym miejscu można powiedzieć coś mniej oczywistego: Yuki-onna jest też krytyką ludzkiej pychy. Człowiek chciałby zawładnąć światem – nazwać go, opowiedzieć, ujarzmić. Tymczasem ta postać wchodzi w folklor jak cichy sabotaż: przypomina, że są rzeczy, które nie istnieją po to, by służyć, i nie dają się „wytłumaczyć” do końca. Można je tylko uszanować. Właśnie dlatego w wielu wariantach opowieści pojawia się motyw próby: jak odpowiesz na współczucie? A jak na piękno? Piękno może być śmiertelne, a śmiertelność – piękna. To nie jest romantyzowanie okrucieństwa natury. To jest zgoda na to, że świat nie jest moralną sceną, tylko żywą, nie-ludzką rzeczywistością, której jesteśmy częścią.
Yuki-onna jest więc nie tylko „zagrożeniem”. Jest językiem, którym Japonia opowiada o zimie jako o czymś absolutnym: bezinteresownym, nieprzekupnym, niewzruszonym. A kiedy czytelnik zaczyna to czuć – nie rozumieć, tylko czuć – wtedy nagle okazuje się, że największy dreszcz nie bierze się z tego, że ona może zabić. Największy dreszcz bierze się z myśli, że ona wcale nie musi chcieć. Że zima działa, bo jest zimą. I że my, całym naszym hałaśliwym „ja”, jesteśmy wobec niej tylko oddechem, który na chwilę bieleje w powietrzu – po czym znika.
W kulturze japońskiej biel nie jest „neutralnym tłem”. Jest językiem. Czasem modlitwą, czasem wyrokiem. I dlatego Yuki-onna – niemal zawsze przedstawiana jako istota cała biała, „przezroczysta”, w jasnym stroju, pojawiająca się w zamieci – działa tak mocno: bo niesie w sobie dwa przeciwstawne kody znaczeń naraz. W jednym ujęciu jest „czysta” jak śnieg. W drugim – „pusta” jak śnieg.

Ale ta sama biel ma w Japonii drugi biegun: biel pogrzebową. Klasyczny wizerunek yūrei w białym odzieniu wynika właśnie z faktu, że biel była tradycyjnie kojarzona także ze strojem „ostatniej drogi” (katabira/kyōkatabira). W shintō biel jest znakiem rytualnej czystości, a zarazem bywa „zarezerwowana dla kapłanów i zmarłych”. To jest szczególnie ważne przy kobiecie śniegu, bo ona stoi dokładnie na granicy tych dwóch rejestrów: wygląda „jak czystość”, ale jej obecność ma często smak śmierci i wymazania.
Tu dochodzimy do tego, co można nazwać estetyką zimna – pięknem, które nie koi, tylko rani. Śnieg ucisza świat, wygładza kontury, unieważnia ślady. A w tej ciszy człowiek nagle słyszy siebie zbyt wyraźnie. Właśnie dlatego w analizach obrazów Yuki-onna tak często powraca myśl, że ona jest bardziej personifikacją „zimowej pogody” i potęgi natury, a nie po prostu „kobietą-potworem”.

W praktyce folkloru ta ambiwalencja jest genialnie prosta. Śnieg potrafi wyglądać jak oczyszczenie – krajobraz „oddycha”, wszystko jest jasne, uporządkowane. A jednocześnie śnieg jest żywiołem, który zabiera orientację, zmienia drogę w pułapkę, zasypuje ślady, sprawia, że człowiek gubi się. W tym sensie Yuki-onna jest nie tylko „biała”. Ona jest białością, która anihiluje: dotknie – i zostaje tylko cisza. Jej piękno nie jest zaproszeniem, lecz granicą.
I tu pojawia się najciekawsze: w „Kwaidanie” (w wersji, która „ustaliła” obraz Yuki-onny w wyobraźni masowej po europejskiej i amerykańskiej stronie) biel nie działa wyłącznie jako groza. Ona działa jako sekret. Zima staje się intymna: wchodzi do chaty, potem do domu, w końcu do małżeństwa – i przez lata może wyglądać jak zwykłe życie. Dopiero zdradzenie tajemnicy sprawia, że „biel” wraca do swojej właściwej natury: nie jako kolor sukni, tylko jako mgła, w której rozpuszcza się to, co miało mieć twarz.
Dlatego biel Yuki-onna jest tak niepokojąca również kulturowo: ona pokazuje, że to, co czyste, bywa także tym, co bezlitosne; że tego, co piękne nie można posiadać; że w naturze istnieje porządek, który nie zna naszych kategorii „dobro/zło”. A kiedy mówimy „estetyka zimna”, mówimy w gruncie rzeczy o tym, że w pewnych momentach Japonia uczy się patrzeć na świat nie jak na dekorację dla człowieka, tylko jak na siłę, która ma własną godność i własną obojętność – i właśnie ta obojętność bywa najbardziej lodowata.
W figurze Yuki-onna jest coś bezlitośnie czytelnego: pojawia się zwykle wtedy, gdy mężczyzna jest sam, gdy idzie „przez świat” – przez góry, las, zawieję – czyli przez przestrzeń, którą tradycja opowiada jako ryzyko, inicjację, próbę. A ona nie jest po prostu „kobietą”. Jest kobietą-inną: zbyt piękną, zbyt bladą, zbyt spokojną, zbyt nieporuszoną naszym lękiem. W tym sensie Yuki-onna działa jak idealny ekran projekcyjny: można w nią wlać fascynację i grozę jednocześnie, nie plamiąc sumienia, bo przecież „to tylko yōkai”.

W tej logice mieści się też mechanizm kary. Yuki-onna pojawia się często jako „fatalna” w najstarszym sensie tego słowa: nie dlatego, że jest demonicznie zła, tylko dlatego, że jej bliskość ma cenę. Mit mówi wprost: pragnienie bywa śmiertelne; ciekawość bywa śmiertelna; a czasem wystarczy samo naruszenie granicy. Yuki-onna Lafcadio Hearna została wzmocniona jako figura „mająca wolę” i emocjonalną nowoczesność – to już nie czysty demon pogodowy, lecz obca kobieta z własnymi decyzjami. Ale pod spodem wciąż działa stara matryca: „kobieta”, która wymyka się kontroli, musi zostać opowiedziana jako niebezpieczna. Wtedy system oddycha spokojniej.
Tyle że Yuki-onna nie jest wyłącznie fantazją męskiego strachu. Jest także zwierciadłem realnych struktur. Kiedy patrzymy na dzieje Japonii – zwłaszcza w perspektywie wczesno-nowożytnej i nowoczesnej – widzimy, jak mocno życie kobiet było splątane z systemem domu/rodu (ie), z hierarchią, dziedziczeniem, obowiązkiem, reputacją (tematem tym zajmuję się głębiej w książce „Silne kobiety Japonii"). Badania historyczne często podkreślają, że „ie” organizowało codzienność i tożsamość, a rola kobiety bywała w nim definiowana funkcjonalnie: jako żona, synowa, matka, ręce do pracy i strażniczka domowego ładu (zobacz, jak wyglądała codzienność „żony samuraja”: Kobieta niewidzialna – życie żony samuraja).
W epoce Meiji, kiedy Japonia intensywnie budowała nowoczesne państwo, pojawił się szczególnie mocny ideał „良妻賢母” (ryōsai kenbo – „dobra żona, mądra matka”), popularyzowany jako projekt społeczny i edukacyjny: kobieta ma tworzyć dom – ale dom ma służyć narodowi. W takim krajobrazie kulturowym Yuki-onna staje się jeszcze bardziej znacząca: bo ona jest kobietą, którą da się ujarzmić tylko na jeden sposób – w narracji mitu.

W mrocznych baśniach matka bywa zawsze ambiwalentna – karmi i truje, tuli i dusi, chroni i pożera. Yuki-onna jest takim właśnie archetypem: nie „złą matką”, tylko figurą tego, że macierzyństwo nie jest wyłącznie jasne i ciepłe. Ono ma w sobie cień: bezsenność, poświęcenie, wymóg rezygnacji z „ja”, a czasem także przemoc strukturalną – bo matka bywa narzędziem reprodukcji społecznego porządku. W „Kwaidanie” ten porządek widać aż nadto wyraźnie: kiedy prawda wychodzi na jaw, Yuki-onna nie zabija męża ze względu na dzieci – i to jest moment kluczowy. Ona ma moc absolutną, ale narracja zatrzymuje ją w miejscu, które jest kulturowo „bezpieczne”: matka ma być tą, która ostatecznie odstępuje.
Tu dochodzimy do trzeciego wątku – braku (lub kradzieży) głosu. W feministycznym egzystencjalizmie Simone de Beauvoir pisała o kobiecie jako „Innej”: definiowanej nie w sobie, lecz w relacji do mężczyzny, jako do normy. Yuki-onna jest przerażająco podobna: istnieje w opowieści jako funkcja męskiego doświadczenia – jako nocna próba, jako sekret, jako małżeńskie szczęście, jako groźba kary. Nawet jej „ja”, jeśli się pojawia, zwykle jest krótkie i późne: dopiero w momencie demaskacji. Yuki-onna ucieleśnia tu społeczną projekcję ról kobiecych, a jednocześnie jest przecięciem ludzkiego i „innego świata”. Jej głos zostaje dopuszczony wtedy, gdy musi nastąpić wyrok – po czym znika. Jakby jedyną formą kobiecej podmiotowości, na jaką kultura jest gotowa, była podmiotowość katastroficzna.

Można więc czytać istotę Yuki-onna jak spór wewnątrz kultury: między pragnieniem, by kobiecość była ciepła, „użytkowa” i przewidywalna, a przeczuciem, że istnieje też kobiecość niepodlegająca – chłodna, samodzielna, nie do „wyjaśnienia”. I w tym sensie pytanie „gdzie kończy się mit, a zaczyna społeczna projekcja płci?” nie ma jednej odpowiedzi. Bo projekcja jest częścią mitu. A mit – jeśli jest dobry – zawsze zdradza prawdę o tych, którzy go opowiadają: o ich lękach, o ich ideałach, o ich zakazanych pragnieniach i o tym, jak bardzo potrzebują, żeby „śnieżna kobieta” dała się na chwilę sprowadzić do roli zrozumiałej… zanim znów odejdzie w noc, w której nie ma już niczyjego spojrzenia.



A mimo to – niezależnie od tego, czy Yuki-onna jest dziś romantyczna, wojownicza, komediowa czy ekologiczna – ona wraca z jednego powodu. Bo dotyka w człowieku miejsca, którego nie da się ogrzać żadnym piecem: tej części nas, która pozostaje obca nawet dla nas samych. W legendzie jest to sekret i przysięga; w psychice – strefa przemilczenia; w kulturze – lęk przed tym, co nie reaguje na prośby. Yuki-onna przypomina, że prawda nie zawsze jest ciepła. Czasem jest jak śnieg: piękna, czysta, bezlitosna, milcząca. A my, choć uciekamy w świat ognia, opowieści i wyjaśnień, wciąż po cichu wiemy, że to „zimne” bywa bardziej realne niż wszystko, co sobie o sobie opowiadamy.
Sprawdź podobne artykuły:
Warai Onna - Yokai z gór Shikoku, który śmiechem sprowadza psychozę i śmierć
Górska wiedźma Yamanba – kobieca dzikość, która przerażała mężczyzn patriarchatu tradycyjnej Japonii
Ama – kobiety morza w Japonii. Nurkują w głębinach, gdy mężczyźni czekają na brzegu
„Lis na niej przysiadł” – opętania kitsune-tsuki kobiet na japońskiej prowincji
Na początku kobieta była Słońcem – historia Amaterasu
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!