


Zacznijmy od pytania, które zadaje sobie każdy językowy detektyw: co właściwie znaczy „Kutchan Jaga Matsuri”? Brzmi jak coś wesołego i ziemniaczanego, ale przyjrzyjmy się temu słowu z mikroskopową precyzją językoznawcy – rozkładając je na trzy składniki: くっちゃん・じゃが・祭り.
くっちゃん – Kutchan, czyli dolina jak ruraNa pierwszy ogień idzie くっちゃん (Kutchan) – nazwa miasteczka, w którym odbywa się festiwal. Choć dziś zapisuje się ją kanji jako 倶知安, z czego dałoby się złożyć coś w rodzaju „wspólnego spokojnego poznania”, to tak naprawdę te znaki to czysta fonetyczna dekoracja. Ich znaczenie jest wtórne, wręcz mylące – klasyczny przypadek ateji, czyli japońskiego zwyczaju przypisywania kanji na podstawie dźwięku, a nie sensu.
Prawdziwe korzenie nazwy Kutchan sięgają języka Ainu – rdzennych mieszkańców Hokkaidō. Słowo クシャニ (kushani) oznacza „miejsce, gdzie woda wypływa z czegoś przypominającego rurę” albo bardziej poetycko: „wypływające ujście jak z rurki”. Chodziło zapewne o sposób, w jaki rzeka przeciska się przez wąskie doliny i kanały – geograficzna metafora, jakich pełno w toponimii Ainu.
Zatem: くっちゃん = Kutchan = kushani = rura wodna z widokiem na ziemniaki.
Niech żyje geolingwistyka.
じゃが – czyli ziemniak w wersji skróconej i tropikalnejCzęść druga – じゃが (jaga) – to nic innego jak skrócona forma słowa じゃがいも (jagaimo), czyli ziemniaka. Ale to dopiero początek tej kartoflanej historii. Zacznijmy od końca: いも (imo / 芋) to ogólne japońskie słowo oznaczające „bulwę” lub „korzeń jadalny”. Ma swoje pełnoprawne kanji: 芋, które składa się z: 艹 – radicaluu roślinnego (czyli „trawa”, „liść”, „zieleń”), oraz 于, części fonetycznej, nadającej brzmienie (choć dziś sama rzadko używana). Znak 芋 występuje także w słowach takich jak さつまいも (satsumaimo) – batat, albo ながいも (nagaimo) – długi ziemniak, czyli yam.
Ale co z じゃが? To nie jest japońskie słowo. W rzeczywistości pochodzi od ジャガタライモ (jagataraimo) – czyli ziemniaka z Dżakarty! W okresie Edo, ziemniaki trafiły do Japonii z południowo-wschodniej Azji przez szlaki portugalskie i holenderskie, a konkretnie przez Batawię (czyli dzisiejszą Dżakartę). Japonia, wówczas zamknięta na świat, przyjmowała nieliczne dobra przez port w Nagasaki – a ziemniak, jako egzotyczna nowinka, dostał etykietkę „jakartowego korzenia”.
Z czasem długie jagataraimo skrócono do jagaimo, a stąd już prosta droga do słodkiego i poręcznego jaga (じゃが).
祭り – czyli święto, które łączy ludzi z bogami (i z bulwami)Na koniec zostaje nam ostatni człon – 祭り (matsuri). To słowo, które Japończycy (oraz wszyscy miłośnicy anime) rozumieją intuicyjnie – jako festiwal, święto, uliczne wydarzenie. Ale warto spojrzeć na jego kanji: 祭.
Znak ten składa się z dwóch kluczowych komponentów:
- 示 (radikał o znaczeniu „ołtarz”, „ofiara”, „boskość”) – często spotykany w znakach związanych z religią, rytuałem, duchowością (np. 神 – bóg, 社 – świątynia shintō).
- 又 – symbol ręki lub powtórzenia, ale także czynnej obecności, działania.
Zatem 祭 to „działanie wobec bóstwa”, „rytuał ofiarny”, „celebracja łącząca ludzi i kami”. I rzeczywiście, pierwotne matsuri miały charakter czysto religijny, związany z lokalnym shintō i rytuałami dziękczynnymi za plony. Z czasem funkcja sakralna przemieszała się z rozrywkową – pojawiły się pochody, tańce, jedzenie, stoiska i konkursy. Dziś matsuri to zarówno modlitwa, jak i popcorn. Zarówno taniec, jak i duchowość. Zarówno korokke, jak i kontemplacja.
Konkretnie:
„Festiwal ziemniaka w Kutchan”,
a „poetycko”:
„Święto wdzięczności za bulwę z Dżakarty w miejscu, gdzie woda płynie jak przez rurę.”
Nieźle jak na trzy skromne składniki, prawda?


Nic więc dziwnego, że ziemniaki są tu nie tylko warzywem – są częścią tożsamości. W rolnictwie Kutchan aż blisko połowa produkcji to ziemniaki – w szczególności odmiany takie jak:
- Danshaku Imo (男爵いも) – czyli „ziemniak barona”, król klasyki, mączysty i aromatyczny, idealny na puree i korokke,
- Kita Akari (きたあかり) – dosłownie „północne światło”, ziemniak o głębokim smaku, lekko słodkawy, świetny do sałatek i gotowania na parze,
- Tōya (とうや) – delikatniejszy, aksamitny w konsystencji, mniej wyrazisty w zapachu, ale lubiany przez kucharzy za swoją wszechstronność.
To nie są zwykłe kartofle – to bohaterowie lokalnej gospodarki i kuchni, z własnymi charakterami, zastosowaniami i... twarzami. Dosłownie.

Kutchan to więc miejsce, gdzie ziemniak nie jest tylko dodatkiem do obiadu – jest powodem do dumy, symbolem gospodarczego przetrwania, źródłem święta i elementem lokalnej kultury. A wszystko to u stóp jednej z najpiękniejszych gór Japonii. Trudno o lepsze tło dla tańczących ludzi i parujących garnków.

Po wojnie festiwal przechodził różne metamorfozy – w latach 60. i 70. funkcjonował przez chwilę jako 羊蹄火まつり (Yōtei Hi Matsuri), czyli „Festiwal Ognia u stóp Yōtei”. Brzmiało to dumnie i widowiskowo, ale ziemniak – jak to ziemniak – nie lubi patosu, tylko konkrety i ciepłą atmosferę. Mieszkańcy uznali, że trzeba postawić na to, co naprawdę ich łączy – wspólną ziemię, wspólny trud i wspólną kolację. I tak w 1976 roku oficjalnie narodziło się くっちゃんじゃが祭り – Kutchan Jagamatsuri, czyli „Festiwal Ziemniaka w Kutchan”.


Jednym z najbardziej uroczych elementów historii festiwalu jest jego międzymiastowa współpraca z Ibusuki w prefekturze Kagoshima – ciepłym, subtropikalnym rejonem na południowym krańcu Japonii, gdzie króluje nie poczciwy kartofel, lecz słodki ziemniak – batat. Na przestrzeni lat między Kutchan a Ibusuki odbywały się wymiany kulturowe, gościnne wizyty, wspólne stoiska i wydarzenia, a ich kulminacją były nieoficjalne „bitwy na bulwy”: kartofel kontra batat, północ kontra południe. I choć nikt nie prowadził rankingu zwycięzców, wiadomo, że przy wspólnym stole zawsze wygrywa smak.



Kolejnym widowiskowym punktem jest Jaga Nebuta (じゃがねぶた) – kolorowe platformy przypominające słynne wozy z festiwalu Nebuta w Aomori. Zamiast wojowników z mitów czy legend pojawiają się tu… ziemniaki z twarzami, maskotki „Jaga Tarō” i „Jaga-ko-chan”, animowane scenki z życia rolnika, a wszystko rozświetlone od środka lampionami i ciągnięte przez rozśpiewane grupy dzieci i dorosłych.
Na scenie głównej przez oba dni trwa nieustający festiwal lokalnych talentów. Od rytmicznych bębnów taiko, przez dziecięce zespoły taneczne, aż po pokazy młodzieżowego hip-hopu i śpiewu. Występują szkoły, domy kultury, lokalni artyści i entuzjaści – scena należy do wszystkich.

Finał? Jak na prawdziwe matsuri przystało – pokaz sztucznych ogni, który rozświetla nocne niebo nad polami Kutchan i zarysowuje czarną sylwetkę góry Yōtei. Przez kilkanaście minut błyskają świetlne wachlarze, serpentyny i rozety, odbijające się echem od gór i wody. To symboliczne zakończenie – podziękowanie ziemi, ludziom i samemu ziemniakowi za kolejny rok wspólnej radości.

Jednym z najbardziej wzruszających elementów są uchiwa – tradycyjne wachlarze projektowane własnoręcznie przez lokalnych uczniów. Najlepsze z nich są przechowywane już od dekad i wystawiane do obejrzenia co roku – budzą wśród starszych mieszkańców mnóstwo emocji i wspomnień.

Czy ziemniak może być mostem między kulturami? Ależ oczywiście. W Polsce mówimy na niego z czułością „pyra” albo „kartofel”, w Japonii – z uśmiechem „jaga”. W obu krajach ten niepozorny bulwiasty towarzysz posiłków ma miejsce szczególne. Może nie wygrywa rankingów elegancji, ale za to wygrywa serca.
To, że świętujemy jedzenie, wiele mówi o nas samych. To nie tylko sposób na sytość – to wyraz wdzięczności. Za plony, za wspólny stół, za to, że mimo różnic potrafimy się razem śmiać, tańczyć i… smażyć ziemniaki. W świecie podziałów, festiwal ziemniaka to radosna afirmacja tego, co zwykłe i wspólne.

Gdzie? Centrum miasta, głównie ulica Ekimae Dōri zamknięta dla ruchu – zamienia się w festynowy deptak pełen zapachów i muzyki.
Jak się przygotować? Zabierz wygodne buty (dużo chodzenia i tańczenia), lekki strój (będzie gorąco!). Warto wypożyczyć yukatę.
Gdzie spać? Jeśli ktoś przyjeżdża z daleka, najlepsza baza to Niseko – kurort narciarski znany z luksusowych hoteli, gorących źródeł i pięknych widoków. W sezonie festiwalowym noclegi trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. Jest drogo. Można poszukać skromniejszych miejsc, ale często niezbędny będzie do tego język japoński.
Co warto kupić? Gadżety z ziemniaczaną parą celebrytów – Jaga Tarō i Jaga-ko-chan – obowiązkowo! A także lokalne produkty z ziemniaków (chipsy, ciastka). Oraz piękne, ręcznie robione wachlarze uchiwa (nie będą to może dzieła sztuki, ale są urocze).
Sprawdź podobne artykuły:
Rōnin w Dolinie Piekieł – Noboribetsu na Hokkaido miejscem oczyszczenia dla upadłych samurajów
Rdzenni mieszkańcy Hokkaido Ajnowie – przedsiębiorczy i pomysłowi władcy lodu i fal Morza Ochockiego
Bo Taoshi - japoński sport drużynowy, który łamie zasady bezpieczeństwa i kości
Polacy pionierami w badaniach nad ludem Ainu na Hokkaido
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!