„O sobie myśl lekko, o świecie głęboko”
己を軽んじて世を深く思え
Każdy człowiek, prędzej czy później, dochodzi do momentu, w którym zaczyna zadawać sobie pytanie: co w moim życiu jest naprawdę moje? Czy moje wartości są rzeczywiście moje, czy ktoś inny mi je „podłożył”, jak nie patrzyłem? Czy moje reakcje na świat są świadome, czy jedynie odruchowe? Czy jestem wolny, czy tylko reaguję na ukryte wpływy – cudze oczekiwania, lęki, nawyki, pragnienia, które narzuca mi świat?
Dokkōdō nie jest kodeksem etycznym. Nie mówi, co jest dobre, a co złe. Nie poucza, jak należy żyć w społeczeństwie. Nie chce uczyć lojalności, moralności, nie chce „kształtować charakteru” zgodnie z oczekiwaniami innych. To nie bushidō – droga samurajów, których życie opierało się na podporządkowaniu. Dokkōdō jest szczególnym rodzajem japońskiego stoicyzmu: to wyższy stopień samostanowienia – to droga człowieka, który już nie musi należeć do nikogo. Tu samuraj najpierw jest intelektualnie niezależny, dopiero potem feudalnie lojalny. Choć nigdy się spotkać nie mogli, zadziwiające jest, jak czasem podobnie o świecie piszą Musashi Miyamoto i Marek Aureliusz.
Musashi nie pisał Dokkōdō dla świata. Ani dla społeczeństwa japońskiego. Ani samurajów. Nie pisał dla potomnych. Pisał dla jednej osoby – dla swojego ucznia, któremu chciał przekazać najcenniejszą lekcję. To istotne. Nie był to tekst, który miał budować legendę. Nie było to moralizowanie tłumu. Był to przewodnik dla jego ucznia: człowieka, który już znał drogę miecza – ale jeszcze nie nauczył się drogi wolności. I być może właśnie to sprawia, że Dokkōdō jest tak wyjątkowe.
Choć świat Musashiego był inny niż nasz, jego filozofia jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek. Bo we współczesnym świecie nie jesteśmy niewolnikami daimyō i feudałów – ale ilu ludzi jest niewolnikami własnych pragnień rozbudzanych przez przemysł przyjemności? Ilu jest więźniami sukcesu, zakładnikami międzyludzkich zależności oraz ofiarami swojego ego, które domaga się aprobaty widowni, podsycane przez społeczną machinę? Sprawdźmy zatem, jak Mistrz Musashi uczy wolności.
„Akceptuj wszystko takim, jakie jest.”
世々の道を背く事無し
Miyamoto Musashi, pod koniec życia, spisał Dokkōdō – „Drogę Samotnego Wędrowca”. Nie był to traktat wojenny, nie była to strategia walki, ani nawet nauka moralności. Dokkōdō było testamentem – krótkim, surowym, jakby wyciosanym w kamieniu zbiorem zasad, które miały zapewnić prawdziwą niezależność, niezależność ducha. To Musashi pozostawił swojemu najbliższemu uczniowi. Nie pisał go dla świata, dla potomnych, dla budowania legendy. Pisał go dla kogoś, kto już znał drogę miecza, ale jeszcze nie nauczył się drogi wolności.
I choć od tamtych czasów minęły stulecia, pytanie pozostaje aktualne: czy można być wolnym w świecie pełnym zależności? Czy człowiek może istnieć niezależnie od emocji, od wydarzeń, od innych ludzi? Dokkōdō nie odpowiada na to pytanie w sposób łagodny. Nie mówi o kompromisach, nie mówi o połowicznych rozwiązaniach. Mówi jasno: jeśli chcesz być wolny, nie możesz być niczyim więźniem – ani świata, ani samego siebie.
Musashi nie był filozofem w akademickim sensie tego słowa. Nie pisał w teorii – on żył tym, co głosił. W jego czasach człowiek, który nie potrafił przystosować się do rzeczywistości, ginął. Życie było brutalne, nieprzewidywalne. Być niezależnym oznaczało być zdolnym do przetrwania. Ale Musashi poszedł dalej – nie wystarczyło unikać śmierci. Trzeba było unikać wewnętrznego zniewolenia, bo zniewolenie to początek klęski. Choć nigdzie bezpośrednio tego nie pisze, trudno oprzeć się wrażeniu, że w oczach Musashiego honor oznaczał bardziej niezależność osądu niż lojalność wobec feudała. Być może, gdyby pisał te zasady dla świata, dla społeczeństwa – byłoby bardziej wychowawczo – tak dla dobra ogółu. Ale pisał to dla jednej osoby – to daje nam wyjątkową możliwość poznania tego, co naprawdę mógł myśleć.
Dokkōdō nie jest kodeksem etycznym. Nie mówi, co jest dobre, a co złe. Nie poucza, jak należy żyć w społeczeństwie. Nie chce uczyć lojalności, moralności, nie chce „kształtować charakteru” zgodnie z oczekiwaniami innych. To nie bushidō – droga samurajów, których życie opierało się na podporządkowaniu. Dokkōdō to wyższy stopień samostanowienia – to droga człowieka, który już nie musi należeć do nikogo. A szczerze – taka niezależność jest czymś jeszcze trudniejszym w XXI wieku niż w czasach feudalnych, choć z innych powodów.
To nie przypadek, że Musashi pisał je pod koniec życia, gdy oddał wszystko, co materialne, gdy nie miał już wrogów, ani mistrzów, gdy stał się „pusty” i pełny zarazem. Dopiero wtedy można mówić o prawdziwej wolności.
Popkultura ukształtowała obraz samuraja jako postaci fanatycznie lojalnej. I rzeczywiście – kodeks bushidō kładł nacisk na służbę. Samuraj żył dla swojego pana, dla swojego rodu, dla swoich obowiązków. Jego istnienie było warunkowe – wartość miał tylko o tyle, o ile spełniał oczekiwania innych. Ale to nie był jedyny samurajski światopogląd.
Musashi żył na marginesie feudalnej hierarchii. Nie miał pana, nie miał mistrza, nie miał „przynależności”. I nie dlatego, że nie mógł – ale dlatego, że nie chciał. Nie był roninem w sensie pejoratywnym – był roninem z wyboru. Dla niego prawdziwy wojownik nie mógł być zależny. Bo jak można mówić o honorze, jeśli człowiek nie ma swobody wyboru? Co to za honor, jeśli człowiek nie ponosi pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, lecz pozwala sobą kierować, przyjmując wartości i ideały, które zostały mu narzucone?
Honor w rozumieniu Musashiego nie był ślepą lojalnością. Był odpowiedzialnością – pełnym przyjęciem konsekwencji swoich czynów. A pełna odpowiedzialność jest możliwa tylko dla człowieka niezależnego.
Bushidō stworzyło lojalnych żołnierzy. Dokkōdō stworzyło samodzielne umysły.
Czy Musashi znał pisma Marka Aureliusza? Z pewnością nie. Ale gdy mówił: „Akceptuj wszystko takim, jakie jest”, brzmiało to jak echo słów rzymskiego cesarza-filozofa: „Jeżeli z powodu czegoś zewnętrznego cierpisz, to nie to coś cię niepokoi, lecz twój sąd o tym. Masz więc moc, by ten sąd usunąć.”
Dokkōdō to japoński stoicyzm. Nie w znaczeniu akademickim, ale w znaczeniu praktycznym – to filozofia, która pozwala przetrwać w świecie pełnym chaosu i nieprzewidywalności, zachowując niewzruszoną wewnętrzną równowagę.
Nie chodzi tu o obojętność. Chodzi o świadomość, że to nie świat powinien się dostosować do nas – to my musimy dostosować się do świata. Nie chodzi o bierne godzenie się na wszystko. Chodzi o działanie bez iluzji, że rzeczywistość musi być inna, niż jest.
Nie chodzi o życie bez emocji. Chodzi o wolność od emocji, które odbierają nam kontrolę nad sobą.
Dokkōdō nie jest kodeksem dla wojowników. Jest kodeksem dla tych, którzy chcą być wolni.
I to jest prawdziwa droga samuraja, która może inspirować nas i dziś. Nie ta z filmów. Nie ta z legend o lojalnych wojownikach ginących za swych panów.
Droga Musashiego to droga człowieka, który wie, że jest sam. I właśnie dlatego – że nie szuka nikogo, kto by go prowadził, kto by go wspierał, kto by go wybawił – jest silniejszy.
„Nie postępuj według zwyczajowych przekonań.”
物毎に好き好む事無し
Popkultura uwielbia samurajów – ale nie wnika głębiej w ich sposób myślenia. Przedstawia ich jako wojowników o niezachwianej lojalności, gotowych oddać życie za pana, nie kwestionujących swojego miejsca w hierarchii. I choć jest w tym część prawdy (począwszy wręcz od samej nazwy „samurai” – o czym więcej tu: 10 faktów o samurajach, które często mylimy: poznajmy prawdziwego człowieka pod tą zbroją), to zbyt często zatrzymuje się na powierzchni. Samuraj w filmach i książkach jest posłuszny, a jego honor sprowadza się do służby – tymczasem w rzeczywistości honor był czymś znacznie bardziej złożonym. Nie był ślepą wiernością, lecz wyrazem pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. A to oznacza, że prawdziwy samuraj nie mógł być całkowicie zależny od innych. Bowiem pełna odpowiedzialność za swoje czyny to działanie według własnych i uświadomionych wartości, nie pod kontrolą ideałów, którymi człowieka od urodzenia karmiono.
Samuraj, który działał wyłącznie z obowiązku, był niczym automat. Ale samuraj, który rozumiał swoje decyzje i przyjmował ich konsekwencje, był kimś więcej – był człowiekiem o pełnej wewnętrznej niezależności.
Honor, w zachodnim rozumieniu, często bywa postrzegany jako reputacja – coś, co istnieje w oczach innych, coś, co można utracić przez plotki, zdradę, publiczne upokorzenie. W feudalnej Japonii było podobnie – dobre imię rodu, zobowiązania wobec pana i kodeks honorowy (zwany od okresu Edo „bushidō”) sprawiały, że samuraj mógł być zmuszony do śmierci nie dlatego, że popełnił czyn haniebny, ale dlatego, że tego wymagała sytuacja. To bardzo konfucjańskie – „bycie szczerym to nie mówienie tego, co jest prawdą, tylko tego, co powiedziane w danej sytuacji być powinno”.
Ale Musashi widział honor inaczej. Dla niego honor nie był fasadą ani społeczną etykietą – był wewnętrzną wartością, która istniała niezależnie od opinii innych. Prawdziwy honor oznaczał, że człowiek działał świadomie i w pełni odpowiadał za swoje decyzje – a to było możliwe tylko wtedy, gdy był wolny od manipulacji, oczekiwań i przywiązania do cudzych opinii.
Jeśli honor to lojalność, to lojalność wobec czego? Wobec pana? Wobec klanu? A co, jeśli pan działa niehonorowo (to jest – niezgodnie z Twoimi wartościami)? Co, jeśli klan wymaga od ciebie czynów, których nie akceptujesz? Wówczas lojalność przestaje być wartością – staje się ślepą podległością. Musashi wiedział, że nie można mówić o honorze, jeśli nie ma się swobody wyboru. Człowiek zależny od innych nie jest odpowiedzialny za siebie, ponieważ jego czyny są jedynie spełnianiem cudzej woli.
To właśnie ta różnica sprawia, że Musashi był prawdziwie wolny. Nie dlatego, że mógł robić wszystko, na co miał ochotę – lecz dlatego, że nic nie mogło nim sterować, poza jego własnym osądem.
„W żadnej kwestii nie przywiązuj się do swoich upodobań.”
物毎に好き好む事無し
Człowiek, który niczego nie oczekuje, niczym nie może być rozczarowany. Tą pozornie prostą prawdę poznajemy już u starożytnych Greków. Kto nie uzależnia się od tego, jak „powinno” być, pozostaje nietykalny wobec kaprysów losu. To nie jest obojętność – to najwyższy stopień wolności.
Żyjemy w świecie, który uczy nas przywiązania do własnych pragnień. Mamy oczekiwania wobec ludzi, wobec pracy, wobec przyszłości. Wydaje nam się, że jeśli tylko będziemy odpowiednio kontrolować rzeczywistość, to ułoży się ona zgodnie z naszym planem. Ale świat nie działa według naszego planu – i Musashi doskonale to rozumiał.
Nie chodzi o to, by przestać działać. Chodzi o to, by przestać łudzić się, że rzeczywistość się do nas dostosuje. „Powinno być” odnosi się tylko do tych rzeczy, które sami możemy kreować. Reszty świata nie obchodzą nasze „powinno być” i nie ma co się za to ani obrażać, ani smucić.
Musashi przetrwał dziesiątki pojedynków. Wędrował bez pieniędzy, bez ochrony, bez komfortu. Nigdy nie miał gwarancji, że dożyje następnego dnia. Nie miałoby jednak sensu narzekać na swój los – bo świat nie miał obowiązku troszczyć się o Musashiego.
To właśnie stoickie podejście uczyniło go niezwyciężonym. Każdy pojedynek, każda noc spędzona w deszczu, każde kolejne wyzwanie – Musashi nie oczekiwał, że będą inne. Nie pytał, dlaczego życie jest trudne. Nie zadawał sobie pytania, czy zasługuje na coś lepszego. Wiedział, że rzeczywistość jest nieprzewidywalna i obojętna wobec ludzkich pragnień.
Ale czy to oznacza, że Musashi odrzucał wszelkie wygody? Że uważał luksus za coś złego, a biedę za duchową wartość? Nie. Nie chodziło o to, by odrzucać komfort, lecz by nie uzależniać od niego swojego spokoju.
Człowiek, który przyzwyczaja się do wygody, zaczyna jej oczekiwać. Kiedy jej nie dostaje – cierpi. To nie luksus jest problemem – problemem jest przywiązanie do niego. Musashi rozumiał, że jeśli uczynimy komfort i stabilność fundamentem naszego poczucia szczęścia, stanie się ono kruchą iluzją, rozbijaną przez najmniejszy podmuch losu.
Nie ma nic złego w dobrym jedzeniu, w wygodnym domu, w ciepłym łóżku – ale jeśli ktoś nie potrafi być szczęśliwy bez nich, to nie on posiada te rzeczy, lecz te rzeczy posiadają jego. Musashi wiedział, że najsilniejszy jest ten, kto potrafi czuć się dobrze w każdej sytuacji – niezależnie od tego, czy jest w pałacu, czy śpi pod gołym niebem.
Dlatego nie przywiązywał się do niczego, co mogło zostać mu odebrane. Nie dlatego, że był ascetą, ale dlatego, że był wolny. To właśnie jest nauką Dokkōdō.
„Nie szukaj przyjemności dla niej samej.”
「身に樂しみを巧まず」
Musashi nie odrzucał przyjemności dlatego, że były „złe” lub „niemoralne”. Nie podchodził do życia w kategoriach grzechu i cnoty, jak czyniono to w średniowiecznej Europie oraz współczesnej kulturze konsumpcjonizmu (w pierwszym przypadku grzechem mógł być na przykład seks, w drugim bycie nie „na bieżąco”). Dokkōdō nie jest kodeksem etycznym – jest kodeksem niezależności. Musashi nie mówi, że przyjemność sama w sobie jest zła. Mówi jedynie: „Nie uzależniaj się od niej, jak chcesz żyć niezależnie”.
To bardzo ważna różnica. Nie chodzi o ascezę – chodzi o wolność. Można cieszyć się smakiem dobrego jedzenia, ale jeśli nie potrafimy być szczęśliwi bez niego, to nie my kontrolujemy swoje życie, lecz nasze przyzwyczajenia. Można korzystać z komfortu, ale jeśli tracimy spokój, gdy zostaje nam odebrany, to nie jesteśmy panami siebie – jesteśmy zakładnikami własnych oczekiwań.
Musashi przestrzega nas nie przed samymi przyjemnościami, lecz przed przywiązaniem do nich. To, co dziś daje satysfakcję, jutro może stać się źródłem cierpienia – jeśli nie jesteśmy gotowi na to, że życie jest ciągłą zmianą. A im więcej rzeczy uznamy za „konieczne” do szczęścia, tym bardziej sami odbieramy sobie wolność.
Człowiek uzależniony od przyjemności nie jest wolny. Nie on wybiera, lecz jego pragnienia wybierają za niego. Musashi rozumiał, że pogoń za przyjemnością dla niej samej to najprostsza droga do utraty kontroli nad sobą. Hedonizm działa jak pętla – im więcej bodźców dostarczamy, tym bardziej ich potrzebujemy. Gdy stają się nieosiągalne, zaczynamy cierpieć.
„Nie opieraj się pod żadnym pozorem na impulsie emocji”
「一生の間欲心思わず」
Musashi nie ufał chwilowym impulsom. Emocje są jak wiatr – zmienne, kapryśne, potrafią rzucać człowiekiem od euforii do rozpaczy. Czasem ludzie myślą, że są swoimi emocjami, że jeśli gniew się pojawił, to muszą się na niego zdać. Jeśli przyszła zazdrość, to są nią całkowicie ogarnięci. Jeśli poczuli lęk – nie mają wyboru, muszą mu ulec.
Ale to iluzja.
Emocja jest jak iskra. Może się pojawić (to, czy się pojawi, może wcale od nas nie zależeć) – ale to my decydujemy, czy pozwolimy jej wzniecić pożar. Musashi nie pozwalał, by jego działaniami kierował chaos uczuć. Nie odrzucał emocji (są częścią rzeczywistości, a pierwsza zasada mówi wszak, by rzeczywistość akceptować, jaka by nie była). Nadawał im jednak właściwe miejsce – były informacją, nie decydentem.
Stoicy mówili o „dychotomii kontroli” – są rzeczy, na które mamy wpływ, i takie, które są poza naszą kontrolą. Własne reakcje należą do tej pierwszej kategorii. Człowiek, który nauczy się odróżniać to, co rzeczywiście kontroluje, od tego, co pozostaje poza jego zasięgiem, odzyskuje prawdziwą wolność.
Musashi stosował to w praktyce. Nie marnował energii na żal, gniew czy pretensje. Nie tracił czasu na to, czego nie mógł zmienić – ale za to panował tam, gdzie było to możliwe: nad sobą.
Nie można kontrolować świata. Ale można kontrolować swoją reakcję na niego.
Uczą nas zarówno Musashi Miyamoto, jak i Marek Aureliusz.
„Bądź oderwany od pragnień przez całe życie.”
「萬に依怙の心無し」
Pragnienie jest subtelną formą uzależnienia. Nie tylko w sensie materialnym – chodzi o każdą formę oczekiwania, które uzależnia nasze szczęście od czegoś zewnętrznego. Jeśli człowiek musi coś mieć, by czuć się spełnionym, to staje się zakładnikiem tego, co posiada.
Nie chodzi o to, by niczego nie chcieć – chodzi o to, by nie być więźniem własnych pragnień.
Musashi wiedział, że przywiązanie czyni człowieka słabym. Przywiązanie do dóbr sprawia, że boi się je stracić. Przywiązanie do uznania innych sprawia, że staje się podatny na manipulację. Przywiązanie do konkretnego obrazu przyszłości sprawia, że nie potrafi zaakceptować rzeczywistości, gdy ta okazuje się inna.
Jego rozwiązaniem był minimalizm – nie jako estetyka, ale jako wewnętrzna praktyka. Musashi nie otaczał się zbędnymi przedmiotami, nie gromadził bogactwa, nie uzależniał swojego losu od posiadania czegokolwiek. To nie było odrzucenie świata – to była świadoma decyzja, by nie dać się zniewolić rzeczom, które można stracić.
„Nigdy nie pozwól, by rozstanie cię zasmuciło.”
「孰れの道にも別れを悲しまず」
Człowiek niezależny to nie ten, który nigdy niczego nie traci, lecz ten, który nie pozwala, by strata go zniszczyła. Strata, rozstanie, zmiana – to nieuniknione elementy życia. Każda więź, każda relacja, każda sytuacja, w której się znajdujemy, jest tymczasowa. Budda nauczał, że przywiązanie do rzeczy nietrwałych jest źródłem cierpienia – a psychologia współczesna to potwierdza (co nie znaczy oczywiście, że potwierdza inne buddyjskie przekonania).
Badania nad akceptacją emocjonalną pokazują, że ludzie, którzy rozumieją nietrwałość i nie opierają swojej tożsamości na tym, co zewnętrzne, są bardziej odporni psychicznie. Badania Grossa i Johna (2003) nad regulacją emocji wskazują, że osoby, które praktykują reinterpretację zdarzeń i akceptację ich nietrwałości, doświadczają mniejszego stresu i są lepiej przystosowane do zmian.
Musashi też nauczył się tego z życia. Jeśli pozwalasz, by rozstanie – czy to z człowiekiem, miejscem, czy sytuacją – całkowicie cię pochłonęło, to znaczy, że uzależniłeś swoje poczucie stabilności od czegoś, co nigdy nie było pod twoją kontrolą.
Nie oznacza to, że masz być zimny i nieczuły. Chodzi o to, by nie budować swojej tożsamości na czymś, co może zostać odebrane. Bo jeśli twoja siła pochodzi z czegoś, co jest tymczasowe, to twoja siła też jest iluzoryczna.
„Żal i skargi nie są odpowiednie ani dla siebie, ani dla innych.”
「自他共に恨み託つ心無し」
Żal i pretensje to emocjonalne więzienie. Kiedy żywimy urazę, nie karzemy tym tych, którzy nas skrzywdzili – karzemy siebie.
Badania psychologiczne nad wybaczaniem (np. Enright, 2001) pokazują, że osoby, które uczą się odpuszczać urazy, doświadczają lepszego zdrowia psychicznego, niższego poziomu kortyzolu (hormonu stresu) i większego poczucia kontroli nad własnym życiem.
Musashi proponuje nie trzymać się przeszłości, nie spalać energii na rozdrapywanie ran. Życie jest działaniem – a nieustanne rozpamiętywanie krzywd odbiera siłę do działania. Stoicy mówili o amor fati – miłości do losu. Oznaczało to przyjmowanie wszystkiego takim, jakie jest, bez buntu, bez skarg. Epiktet pisał:
"Nie denerwują cię rzeczy, ale twoje opinie na ich temat."
Jeśli rozpamiętujesz urazę, nie pozwalasz sobie na ruch do przodu. Jeśli obwiniasz świat za swoje cierpienie, oddajesz mu kontrolę nad sobą. Wybaczenie nie oznacza zapomnienia – oznacza odcięcie łańcucha, który cię więzi. W wybaczaniu wcale nie chodzi o sprawcę winy. On jest zupełnie nieistotny.
„Myśl lekko o sobie, a głęboko o świecie.”
「身を淺く思ひ、世を深く思ふ」
Ludzie, którzy są więźniami własnego ego, są także więźniami opinii innych. Jeśli przywiązujemy się do obrazu siebie, który stworzyliśmy – czy to jako silnej osoby, jako kogoś „nieomylnego”, czy kogoś, kto zawsze musi być na piedestale – stajemy się podatni na ciosy, gdy świat nie potwierdza naszej wizji. Lub podatni na manipulację – gdy ktoś odkryje naszą słabość i steruje nami poprzez pochlebstwa i „głaski”.
Badania Baumeistera nad samooceną i jej wpływem na psychikę pokazują, że osoby o wysokiej, lecz kruchej samoocenie, które nie tolerują krytyki, są bardziej podatne na gniew i lęk. Natomiast osoby, które mają zdrowy dystans do siebie, rzadziej doświadczają emocjonalnych wstrząsów.
Musashi wiedział, że kto za bardzo przywiązuje się do własnego obrazu, ten staje się łatwym celem. Jeśli uważasz się za mądrego i nie dopuszczasz możliwości błędu – każde zwątpienie zaboli. Jeśli budujesz swoją tożsamość na pochwałach – ich brak cię zniszczy.
Lekkość wobec własnego ego to wolność. Wolność od cudzych opinii. Wolność od własnych wewnętrznych lęków. Wolność od iluzji, że jesteś „kimś”, kto zawsze musi być w dany sposób postrzegany. Po raz kolejny zwróćmy uwagę – tu nie ma wartościowania: rozbuchane „ego” nie jest ani złe, ani dobre. Po prostu przeszkadza – i dlatego Musashi przed nim przestrzega.
Musashi nie pisał Dokkōdō dla każdego. Nie jest to kodeks moralny ani zbiór zasad, które należy przyjąć bezrefleksyjnie. To raczej taki test, czy w tym lustrze zobaczymy nasze przywiązanie do rzeczy, których nie kontrolujemy?
Człowiek współczesny może uważać się za wolnego – może podejmować decyzje, wybierać ścieżki, wyrażać swoje opinie. Ale czy rzeczywiście jest niezależny? Jeśli jego emocje zależą od tego, jak traktują go inni – czy jest wolny? Jeśli jego poczucie wartości zależy od sukcesów, które mogą zostać mu odebrane – czy naprawdę panuje nad sobą?
Samuraje to klasa społeczna – zatem wśród nich byli mędrcy i głupcy, pijacy i mistrzowie. Co jednak istotne, w swym ideale, samuraj był niezależny, zanim był lojalny – to jest coś, o czym zapomniała popkultura w swojej gloryfikacji wojowników japońskich. Nie było w tym sprzeczności – wręcz przeciwnie. Tylko człowiek, który potrafi myśleć samodzielnie, może świadomie wybrać, komu i czemu chce służyć.
Dzisiaj nie musimy żyć według Dokkōdō. Możemy unikać trudnych pytań, usprawiedliwiać swoje przywiązania do rzeczy zmiennych, pozwalać światu decydować za nas. Ale możemy też wejść na drogę Musashiego i Marka Aureliusza. Możemy zadać sobie pytanie: co naprawdę kontroluję w swoim życiu? Co mogę stracić, a mimo to pozostać silnym?
Jak praktykować Dokkōdō?
Nie ma instrukcji. Nie ma przewodnika. Każdy musi odpowiedzieć sobie na to pytanie sam.
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
Osobiste motto:
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!