
Choć katana ta powstała w epoce krwi i wojny, jej losy nie skończyły się na polu bitwy. Po śmierci Dōsetsu przeszedł w ręce jego córki, Tachibany Ginchiyo, jednej z najbardziej niezwykłych kobiet epoki Sengoku, która z mieczem w dłoni broniła swojego rodu przed klanem Shimazu. Potem Raikirimaru był przekazywany przez pokolenia – z rąk do rąk kolejnym samurajom klanu Tachibana, poprzez czasy pokoju epoki Edo, aż po burzliwy okres restauracji Meiji, gdy świat samurajów zniknął, ale ich legendy pozostały. Dziś miecz ten można zobaczyć w Muzeum Tachibana w Yanagawa, w prefekturze Fukuoka. Choć jego ostrze jest teraz ciche, nadal nosi ślady burz, które przetrwał – jego zakrzywiona klinga w stylu shinogi-zukuri odbija światło, jakby wciąż miała w sobie iskrę dawnego piorunu.
Raikirimaru to oręż, dzieło sztuki oraz historia zapisana w stali; legenda, która nie umiera. Jego blask widać nie tylko w muzealnej gablocie, ale i w kulturze popularnej – w anime, grach i literaturze. Japonia od wieków potrafi ożywiać swoje mity, nadając im nowe życie. Tak i katana „przecinająca pioruny”, która wciąż budzi podziw, trafiła do niezliczonych opowieści. Czy rzeczywiście przecinała pioruny? I jak to się stało, że ze zwykłego miecza nazywanego „Siewka” stała się zaklętą przez samego Hachimana gromowładną kataną, która stworzyła legendę wielkiego wojownika i dowódcy – Dōsetsu Tachibana? Sprawdźmy!

Miecz noszący imię Raikirimaru (雷切丸) to nie zwykła broń, to śmiertelnie niebezpieczne dzieło sztuki, które na przestrzeni wieków zyskała legendarną sławę.. Raikiri (雷切) – dosłownie „Przecinający Piorun” – brzmi jak wyrok wydany przez niebiosa, jak gniew burzy skondensowany w zimnym, stalowym ostrzu. Dodany do nazwy honorowy przyrostek maru (丸) nadawał jej wyjątkowy, niemal mityczny status, zarezerwowany dla najcenniejszych przedmiotów.

Legenda mówi, że Raikirimaru to właśnie to ostrze – broń, która stanęła naprzeciw pioruna i odniosła zwycięstwo. To nie jest po prostu „miecz o pięknej nazwie”. To nazwa, która stała się legendą, wyryta w żelazie i przesiąknięta krwią, potęgą i odwagą wojownika, który nie ugiął się nawet przed gniewem bogów.

Klinga była wykuta w shinogi-zukuri (鎬造), klasycznym stylu, w którym wyraźnie zaznaczona jest shinogi – grzbietowa linia na powierzchni ostrza, zwiększająca jego sztywność i skuteczność cięć. Iori-mune (庵棟) – typowo ostro profilowana grzbietowa krawędź klingi – dodawała mieczowi surowego, agresywnego wyglądu.


Zmiany te były typowe dla mieczy przekazywanych z pokolenia na pokolenie – zarówno z powodów praktycznych, jak i rytualnych. Gdy w pewnym momencie miecz został poddany suriage, czyli skrócony poprzez usunięcie części nakago, poskutkowało to koniecznością przebicia nowych mekugi-ana – otworów na kołek mocujący w rękojeści, co widać w obecnym wyglądzie miecza.
Hammon (刃文), czyli hartowany wzór na ostrzu, był w stylu nie-deki suguha (沸出来直刃) – prostym, spokojnym wzorem linii hartowania o szerokim nioiguchi, który dawał subtelny, ale elegancki efekt wizualny.

Miecze samurajskie były nie tylko bronią, ale także przedmiotami sztuki, a Raikirimaru nie był wyjątkiem. Jego obecny fuchigashira (縁頭) – zestaw okuć rękojeści, wykonany jest w stylu późnego Edo, gdzie często stosowano motywy burzy, błyskawic i gniewnych bóstw. Niestety nie wiemy, jakie okucia oręż ten miał w momencie powstania w okresie sengoku, choć oczywiście się domyślamy, że były tam zdobienia ptaków chidori. Pierwotny fuchigashira mógł być wykonany z shakudō (赤銅), czyli stopu miedzi i złota o głębokiej czarnej barwie, lub sentoku (宣徳) – mosiądzu o złocistym odcieniu, to były bowiem najczęściej używane materiały do tachi wysokiej jakości w okresie sengoku.
Legenda Raikirimaru – Miecz, który przecinał pioruny

Przez długie godziny zmagał się z nieznośnym upałem, który spowijał całą okolicę lepką, nieruchomą parą oraz dusznością powietrza taką tylko, jaka występuje w upalny dzień przed samą letnią burzą. W końcu, zmęczony, znalazł wytchnienie pod rozłożystym drzewem nieopodal swego miasta Fujikita. Otaczała go cisza bezwietrznego, letniego popołudnia.

Najpierw poczuł chłodny podmuch, jakby powietrze nagle zmieniło swoją naturę, stając się ostrzejsze, niemal cięte nożem. Potem przyszła cisza – ta niezwykła, złowieszcza cisza, jaką zna każdy wojownik na chwilę przed uderzeniem wrogiej armii. Gdy otworzył oczy, dostrzegł, jak niebo pękło, a spomiędzy chmur błysnął żółto-biały jęzor światła. Grzmot rozdarł powietrze, wibrując w kościach, w ziemi, w samej, gęstej atmosferze.
I w tej właśnie chwili, drugi piorun uderzył wprost w drzewo, pod którym siedział.
Błysk był tak silny, że na ułamek sekundy świat zniknął – nic nie istniało poza oślepiającym światłem. Pień drzewa eksplodował w deszczu iskier i płomieni. Dōsetsu, wojownik o wyostrzonych instynktach, wyrwał swój miecz i zamachnął się – w odruchu, który był dla zaprawionego w boju samuraja równie naturalny jak oddech.
Jego ostrze, Chidori (千鳥), „Pliszka”, przecięło powietrze.

Świat wokół zadrżał.
Ciepło uderzyło w Dōsetsu jak fala uderzeniowa, choć nie został pochłonięty przez płomienie. Jego ciało drżało od potężnej energii, która go przeniknęła. Przeżył. Ale od tego dnia jego życie miało się już nigdy nie być takie samo.
Niektóre wersje tej historii mówią, że pozostał jedynie z niewielkim bólem nóg, który towarzyszył mu do końca życia. Inne twierdzą, że piorun go dotknął, że jego lewa noga została sparaliżowana, przez co później był zmuszony do poruszania się w norimono – lektyce, z której prowadził swoje wojska. Najbardziej dramatyczne wersje mówią, że cała lewa połowa jego ciała została sparaliżowana, a mimo to, nie zaprzestał walki i wciąż walczył w kolejnych bitwach, wciąż był groźnym wojownikiem, wciąż prowadził ludzi do boju.
Cokolwiek wydarzyło się tego dnia pod drzewem, jedno jest pewne: Chidori nie była już Chidori.
To nie był już lekki, szybki ptak unoszący się nad falami – to było ostrze, które przecięło piorun, ostrze, które rzuciło wyzwanie bogom i przetrwało.
Od tego dnia, jego miecz nosił nową nazwę: 雷切丸: Raikirimaru – „Przecinający Piorun”.
Miecz, który przecinał wszystko na swojej drodze

Raikirimaru, ostrze, które przecinało pioruny, stało się przedłużeniem jego woli, przeklętym i błogosławionym zarazem. Od tamtej pory każde cięcie jego miecza miało w sobie coś nadludzkiego – jakby w stali zaklęta była sama energia burzy.

Twierdza wznosiła się na skalnym szczycie, niemalże nietykalna. Atak frontalny oznaczałby rzeź. Ale Dōsetsu nie był człowiekiem, który godził się na ograniczenia. On je przecinał.

Gdy pierwszy z żołnierzy Akizuki dostrzegł ruch w ciemności, było już za późno. Raikirimaru świsnął jak cięcie pioruna, jego ostrze oświetliło mrok jednym, błyszczącym ruchem. Krew wystrzeliła z rozciętego gardła strażnika, lecz zanim zdołał upaść, Dōsetsu był już dalej – niczym cień, który nigdy nie zostaje w tyle. W jednej chwili mrok ożył. Brama, która miała być nie do zdobycia, padła, jak przecięty papier ryżowy pod wściekłym naporem ostrza Raikirimaru.

Ludzie przysięgali, że w nocnej mgle widzieli rozbłyski na ostrzu, jakby broń wciąż nosiła w sobie gniew pioruna. Zamek Iwaya, dumny i wyniosły, upadł przed świtem. Nieprzenikniona twierdza została wzięta w jedną noc – bez oblężenia, bez armat, bez nadziei dla obrońców.
Tachibana Dōsetsu nie zostawił więźniów.

Zamachnął się Raikirimaru – pierwsza głowa potoczyła się po mokrej ziemi, a krew, niczym złowróżbna rosa, osiadła na jego zbroi. Nim przeciwnik zdążył odpowiedzieć, dwa kolejne cięcia otworzyły ciała wojowników jak gniewne błyskawice, które przecinają góry. Kolejne głowy, kolejne ciała osuwały się w powietrzu na ziemię. A wszystko to – w czasie krótszym, niż przeciwnik zdążył krzyknąć „tatakai!”. Dōsetsu z Raikirimaru w dłoni był dosłownie błyskawiczny.
Przez pole bitwy przetoczyła się fala przerażenia. Ludzie mówili później, że nim pierwsze ciała upadły, Dōsetsu już powalił kolejnych siedmiu ludzi, a jego miecz płonął niczym żywy płomień.

Mówią, że gdy rozpoczęła się bitwa pod Tatarahama, prowadził swoich ludzi z lektyki, z której wydawał rozkazy. A jednak, gdy nadszedł kluczowy moment, zignorował ból, sięgnął po Raikirimaru i ruszył naprzód, wbiegając samotnie w sam środek armii wroga.
Widziano, jak cięcie Raikirimaru rozcinało pancerze jak suche drewno. Widziano, jak Dōsetsu upadał, by zaraz potem poderwać się z powrotem, walcząc, jakby sam piorun wypełniał jego ciało. Ludzie mówili później, że jego miecz nie odbijał światła – on je pochłaniał, jakby rzeczywiście został kiedyś naznaczony przez błyskawicę.
Przez całe życie Tachibana Dōsetsu wziął udział w 37 bitwach, nie dając się ani starości, ani śmierci, ani zdradliwym ranom, które nosił w ciele. Podobno w późniejszych latach, gdy już nie był w stanie chodzić, siadał w lektyce, trzymając w jednej dłoni swój miecz, a w drugiej teppō (muszkiet), gotów strzelać do każdego, kto śmiałby stanąć na jego drodze.
Zmarł w 1585 roku, odchodząc jako człowiek, którego legenda przetrwała całe pokolenia.
Ale Raikirimaru nie zginął razem z nim.

Ginchiyo, wychowana nie na damę, lecz na onna-bugeisha - wojowniczkę, nie bała się wziąć na siebie odpowiedzialności, która dla wielu kobiet jej epoki byłaby brzemieniem nie do uniesienia. W wieku zaledwie 16 lat przejęła dowództwo nad klanem Tachibana, stając się głową rodu w świecie, w którym kobiety rzadko miały głos, a jeszcze rzadziej miecz. Raikirimaru był dla niej nie tylko orężem, ale i dziedzictwem, przypomnieniem o ojcu, który nie widział w niej słabości, lecz siłę zdolną stawić czoła całemu światu. Gdy w późniejszych latach broniła swojego zamku przed klanem Shimazu, dowodziła wojownikami, szkoliła kobiety do walki i nieugięcie stała na czele swojego ludu, można było odnieść wrażenie, że duch Dōsetsu wciąż był przy niej – że Raikirimaru w jej rękach nie tylko złowrogo pobłyskiwał, ale dawał jej autentyczną moc psychiczną, by udźwignąć na swoich młodych barkach brzemię, które powaliłoby nie jednego dorosłego męża. Więcej o niej przeczytasz tu -> w 4 rozdziale książki „Silne kobiety Japonii").

W kolejnych stuleciach miecz Raikirimaru był przekazywany kolejnym pokoleniom rodziny Tachibana, stając się symbolem ich dziedzictwa i honoru. Podczas okresu Edo (1603–1868) miecz był starannie przechowywany i konserwowany, choć rzadko używany w boju ze względu na relatywny pokój tamtych czasów. W okresie Meiji (1868–1912), kiedy Japonia przechodziła gwałtowne przemiany społeczne i polityczne, rodzina Tachibana, podobnie jak wiele innych rodów samurajskich, musiała dostosować się do nowych realiów. Mimo to Raikirimaru pozostał w ich posiadaniu jako cenny artefakt historyczny, świadczący o bogatej przeszłości rodu.




W tym kontekście nasuwa się pytanie – dlaczego nie każdy naród potrafi zrobić to samo? Polska, jak i wiele innych krajów, również ma swoje epickie opowieści, ale czy potrafimy nadać im taki blask, by stały się nie tylko historią, lecz i inspiracją dla popkultury? Japończycy nie pozwalają, by ich przeszłość zatonęła w archiwach – oni wciąż przekształcają ją w coś świeżego i atrakcyjnego, co dociera do kolejnych pokoleń, nie tylko w Japonii, ale na całym świecie. Dzięki temu młodzi ludzie, zaczynający swoją przygodę z kulturą Japonii od gry, anime czy mangi, z czasem sięgają głębiej – do prawdziwej historii, tradycji i filozofii tego kraju. Raikirimaru, miecz będący częścią legendarnego dziedzictwa samurajów, jest doskonałym przykładem na to, że nawet historia zamknięta w muzealnej gablocie może wciąż inspirować – wystarczy tylko umiejętnie pozwolić jej przemówić.
Sprawdź podobne artykuły:
Krwawe ostrza Muramasy – historia Japonii w cieniu przeklętej katany
Rōnin w Dolinie Piekieł – Noboribetsu na Hokkaido miejscem oczyszczenia dla upadłych samurajów
10 faktów o samurajach, które często mylimy: poznajmy prawdziwego człowieka pod tą zbroją
Jak Japonia stała się krajem samurajów? – bunt króla piratów Fujiwara no Sumitomo u schyłku Heian
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!