



Podziwiając w naszym pokoju nowo wniesioną choinkę, jeszcze bez żadnych ozdób, zastanawiam się: dlaczego zimą tak potrzebujemy zieleni? Dlaczego chcemy, żeby coś symbolizowało życie, kiedy wszystko w bieli dookoła wygląda jak odpoczynek od tegoż życia?

W Japonii zamiast jednego drzewa w centrum pokoju pojawia się triada: 松竹梅 (shōchikubai), czyli sosna, bambus i śliwa — zestaw, który w japońskim odczuwaniu zimy nie tyle „ozdabia” pomieszczenie, co porządkuje wyobraźnię: trwałość, elastyczność i pierwszy oddech wiosny jeszcze w mrozie. W słownikowym skrócie to po prostu „zestaw pomyślności” — ale w praktyce jest to całe kulturowe zdanie o tym, jak przechodzi się przez czas trudny, chłodny, niepewny.

W japońskim te trzy rośliny mają dwa podstawowe sposoby „brzmienia”. Pierwszy jest codzienny, domowy, taki jak rozmowa w kuchni: to czytania kunyomi, czyli „japońskie” odczytania znaków. Sosna to 松 czytane まつ (matsu), bambus to 竹 czytane たけ (take), a śliwa to 梅 czytane うめ (ume). Te formy są miękkie, naturalne, jakby rośliny stały tuż za oknem.

Ta podwójność nie jest detalem dla językoznawców. Ona mówi coś istotnego o Japonii: o tym, jak w jednym społeczeństwie potrafią współżyć dwa style odczuwania świata. Jeden jest blisko natury i życia codziennego, drugi nosi w sobie smak tradycji pisma, ceremonii i „rzeczy podniosłych”. I oba są prawdziwe — zależnie od tego, czy mówisz o gałęzi w dłoni, czy o symbolu, który ma „postawić” cały dom w dobrym rytmie na Nowy Rok.
A teraz spójrzmy na same znaki, bo kanji są tu jak miniaturowe opowieści. Każdy z nich ma w sobie „mikrosymbolikę”, która działa nawet wtedy, gdy jej nie analizujesz świadomie.
松
松 (sosna) zaczyna się od klucza (radical) 木, czyli „drzewa”. Ten element jest jak pień — rdzeń znaczenia. Druga część znaku pełni funkcję fonetyczną (公 – „publiczny”), pomaga w odczytaniu. Znak jest prosty, wręcz ascetyczny — i może właśnie dlatego tak dobrze pasuje do sosny, która w japońskiej wrażliwości nie krzyczy kolorem ani kwiatem, tylko przemawia spokojem i długim oddechem.
竹
竹 (bambus) jest jeszcze ciekawszy: wygląda jak dwie łodygi, a właściwie jak dwa „bambusowe pędy” z liśćmi, zapisane szybko, jak szkic pędzlem. To znak, który w pewnym sensie sam jest obrazem. Bambus w Japonii jest rośliną niezwykle wszechstronnego zastosowania: z bambusa robi się ogrodzenia, kosze, łyżki, przyrządy do herbaty, elementy architektury, a w dawnych czasach — także różne przedmioty codzienne, które miały być lekkie, mocne i sprężyste. Ta praktyczność sprawiła, że bambus stał się tak znaczący, iż 竹 funkcjonuje także jako radical w innych znakach.
Warto zwrócić uwagę, że w znaku 竹 (bambus), nie mamy radicalu drzewa 木. A to z tej szczególnej przyczyny, iż w tradycji japońskiej bambus nie jest uznawany za drzewo, a jego materiał – za drewno. Stanowi oddzielną, samodzielną kategorię materiałów. Coś może być zrobione z kamienia, drewna, albo właśnie bambusa. I to widzimy właśnie w owym braku klucza drzewa 木 w znaku 竹.
梅
梅 (śliwa, ume) – tu znowu mamy 木 — „drzewo” — a obok niego 毎, element kojarzony z „każdym, zawsze, regularnie”, to również element fonetyczny, ale nie tylko. Widzimy w nim pewien rytm powrotu: coś, co powtarza się nie jako mechaniczna rutyna, lecz jako cykl natury. Śliwa w japońskim odczuwaniu jest drzewem „początku”: potrafi zakwitnąć, gdy zima jeszcze nie odpuściła, i dlatego jej kwiat jest często rozumiany jako subtelna odwaga. Nie triumf, nie fajerwerk — tylko cichy gest: „to już się zaczęło”.
I w tym miejscu widać, jak pięknie język splata się z obyczajem. Kiedy Japończyk mówi „shōchikubai”, nie myśli tylko o trzech roślinach. Myśli o pewnym porządku świata: o tym, że zimą nie chodzi jedynie o przetrwanie, ale o zachowanie formy, godności i nadziei — takiej, która nie jest naiwna, bo zna chłód. W Polsce choinka bywa sercem domu, niezbędnym elementem końca grudnia. Tak i w Japonii te trzy rośliny wracają zimą jako znaki pomyślności i początku — szczególnie w przestrzeni progu, w noworocznych dekoracjach. Choć każde z drzewek ma swoją symbolikę, razem stanowią coś jeszcze innego – Kadomatsu.


Symbolicznie kadomatsu działa jak „adres” i „zaproszenie”: to miejsce, w którym ma się zatrzymać szczęście i dobro — jakbyś stawiał przed domem zielony znak: „szczęście - tu, tu przyjdź!”. Gdy patrzysz na nie z bliska, widać, że to nie jest przypadkowy bukiet: kompozycja jest surowa, zimowa, pełna napięcia między twardym bambusem, miękką sosną i delikatną ume — dokładnie tak, jak zimowy czas między końcem i startem.


Z czasem w Japonii przesunął się akcent: to, co w Chinach było przede wszystkim ideałem moralnym uczonego, zaczynało coraz mocniej funkcjonować jako znak „medetai” — pomyślności, świętowania, dobrego początku. Innymi słowy: duch nie znika, ale zmienia ubranie. Zamiast rozważań o charakterze pojawia się także praktyka: dekorowanie, wręczanie, ozdabianie, „ustawianie świata” na nowy rok.
Dlatego 松竹梅 pojawia się na przedmiotach, które towarzyszą przejściom — Nowy Rok, ślub, narodziny, uroczystości. Dlatego widzimy go w dekoracjach noworocznych, jak kadomatsu, gdzie elementy sosny, bambusa i czasem ume stoją przy progu domu jak żywy znak: „tu jest początek”. Dlatego też Japończycy potrafią używać tej triady w codzienności, nawet na menu w restauracji, jako eleganckiego sposobu powiedzenia: „są trzy poziomy” — bez zawstydzania, bez ostentacji, w języku tradycji.

A jednak — i to jest najpiękniejsze oraz najważniejsze – i temu poświęcimy resztę artykułu — w tym motywie „uszczęśliwiania” nie ginie jego pierwotna powaga. Shōchikubai nadal mówi o zimie, która nie jest dekoracją. Nadal mówi o tym, że życie ma okresy wychłodzenia: psychicznego, społecznego, historycznego. I że w takich okresach człowiek potrzebuje nie tyle głośnej nadziei, co małych, pewnych znaków: czegoś zielonego, co trwa; czegoś sprężystego, co nie pęka; i czegoś delikatnego, co jednak potrafi zakwitnąć pierwsze. W tym sensie shōchikubai jest bardzo „świąteczne” — ale świąteczne mądrze: nie tandetne, tylko głębokie, choć proste. Poniżej poznamy lepiej samą symbolikę poszczególnych elementów tej triady, aby lepiej pojąć nie tylko shōchikubai, ale w przyszłości także japońską sztukę – w której drzewa te odgrywają często bardzo ważną rolę.
松 (matsu)

W kadomatsu gałęzie sosny to sygnał, że dom jest gotowy na nowy cykl, że wejście zostało „ustawione” na przyjęcie pomyślności. Ale sosna jest obecna jeszcze gdzieś: w tradycji teatru nō na tylnej ścianie sceny często widnieje malowana sosna — kagami-ita — nie jako dekoracja w europejskim sensie, tylko jako znak stałego tła, „osi świata”, która nie zmienia się wraz z dramatem człowieka. W malarstwie tuszowym sosna bywa z kolei tematem ćwiczącym rękę i umysł: pień, igły, rytm gałęzi — uczy dyscypliny gestu.
Nasza choinka też jest w gruncie rzeczy emocją wiecznego drzewka iglastego. Nikt nie przynosi do domu świerka, bo „lubi botanikę”. Przynosi go, bo potrzebuje czegoś, co wygląda jak życie wtedy, gdy świat na zewnątrz robi się surowy. Japońska sosna mówi podobnym głosem, tylko mniej „świątecznym”.
竹 (take)

Co ważne, bambus w Japonii jest równocześnie symbolem i narzędziem. To materiał praktyczny: ogrodzenia, kosze, łyżki, rurki, elementy architektury, przybory ceremonii herbacianej. Przez tę „narzędziowość” bambus stał się też materiałem granicznym — takim, który porządkuje przestrzeń. W shintō tymczasowe miejsca sacrum potrafią być wyznaczane bardzo prosto: zielonymi gałęziami, słupkami, sznurem. Bambus świetnie się do tego nadaje, bo jest prosty, czysty w linii i natychmiast „tworzy ramę” dla świata. W tym sensie bambus jest symbolem ochrony nie dlatego, że „ma magiczną moc”, tylko dlatego, że kultura od dawna używa go do tworzenia ładu: tu jest granica, tu jest próg.
W sztuce bambus jest przede wszystkim symbolem i szkołą minimalizmu. W malarstwie tuszowym kilka pociągnięć pędzla potrafi udźwignąć całą opowieść: cienka linia łodygi, krótkie, ostre liście, rytm wiatru. Bambus jest przez to idealnym tematem dla wrażliwości zen: pokazuje, jak z małej liczby środków wydobyć maksimum obecności.
梅 (ume)

Ume ma też w Japonii bardzo konkretną, historyczno-literacką biografię. Zanim sakura stała się absolutną ikoną, wczesna japońska wrażliwość poetycka długo i intensywnie smakowała właśnie ume — jej zapach, jej „wczesność”, jej elegancję. A później doszła warstwa, która zrobiła z ume symbol kultury i nauki: postać Sugawary no Michizane — uczonego i poety z epoki Heian, po śmierci czczonego jako Tenjin, opiekun nauki i kaligrafii (więcej o nim przeczytasz tu: Tenjin – dzięki swym talentom zajął wysokie stanowisko mimo, że był spoza układu. Zniszczyli go. Zemścił się zza grobu.). Z ume wiąże się jedna z najbardziej ludzkich scen tej tradycji: Michizane, wygnany z Kyoto, miał żegnać się ze swoją śliwą i prosić ją, by nie zapomniała o wiośnie. Dlatego do dziś przy chramach Tenjina często zobaczysz śliwy — nie jako „ładne drzewka”, tylko jako żywe przypomnienie, że nauka i wrażliwość są też formą wierności: komuś, czemuś, temu, co w nas najlepsze.
„Gdy zawieje wiatr ze wschodu,
rozbudź swą woń,
kwiecie śliwy —
choć już nie ma twego pana,
nie zapomnij o wiośnie.”
東風吹かば 匂ひおこせよ 梅の花
主なしとて 春を忘るな
(Kochi fukaba / nioi okose yo / ume no hana / aruji nashi tote / haru o wasuru na)
- Sugawara no Michizane (菅原道真), ok. 901 r. (dzień przed zesłaniem na Dazaifu) Kyoto, rezydencja Michizane, „Shūi Wakashū” (拾遺和歌集)

To widać także w tym, jak triada pracuje w estetyce. Japońska sztuka lubi zestawienia, które nie są „wyliczanką”, tylko napięciem między jakościami: twarde i miękkie, stałe i ruchome, surowe i kruche. Shōchikubai jest właśnie takim napięciem — dlatego tak naturalnie wchodziło w ornamentykę na tkaninach, w lakier, w ceramikę, w drobne przedmioty codzienne, które miały nie tylko cieszyć oko, ale też „nastroić” dom.

W tle jest pojęcie bardzo japońskie: yorishiro — materialny „punkt zaczepienia”, w którym może zamanifestować się obecność sacrum. Kadomatsu i inne noworoczne znaki wejścia działają więc jak uprzejme, precyzyjne zaproszenie dla Toshigami — bóstwa Nowego Roku, które przynosi błogosławieństwo, urodzaj i ochronę na nadchodzący cykl. I tu shōchikubai pokazuje swoją najgłębszą funkcję: to nie dekoracja „żeby było ładnie”, tylko kultura progu, kultura powitania, kultura ładu.

Chodzi o poszerzenie własnego słownika odczuwania. Żeby w grudniu, tu w Polsce — wśród ciepła domu, ciszy wieczoru i zapachu żywicy — umieć poczuć te dawne symbole i to, co ludzie żyjący wieki temu zarówno na ziemiach Słowian, jak i Yamato widzieli w tych drzewach: sosna, która trwa; bambus, który powraca; ume, która inspiruje. I to w zupełności wystarczy, by choinka stała się nie tylko piękna, ale też mądra.
未開 ソビエライ
未開 ソビエライ
Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)
"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany." - Albert Einstein (prawdopodobnie)
___________________
Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!