Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.
2025/12/23

Idziemy na bōnenkai! – wśród Japończyków, w izakayi, pośród niepisanych reguł i rytuałów

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

 

„Spotkanie by zapomnieć rok”

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Chcesz doświadczyć, jak to jest iść na końcowo-roczną firmową kolację w Japonii? Jak naprawdę zachowują się Japończycy, kiedy schodzą z biurowej sceny do izakayi? Chodźmy zatem! Dziś będziemy obok wszystkiemu się przypatrywać: od pierwszego pytania rzuconego nieśmiało i półgłosem w open space’ie, przez nerwową logistykę rezerwacji, aż po moment, gdy ciepło pary uderza w twarz i nagle zaczyna działać cały niewidzialny mechanizm relacji – pod spojrzeniami, pod uprzejmością, pod „to tylko luźne wyjście”.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Bo bōnenkai (忘年会) to nie jest po prostu „impreza na koniec roku”. To słowo jest jak mały kod kulturowy: 忘 („zapomnieć”, ale z odcieniem: „odłożyć ciężar z serca”), 年 („rok” jako cykl, który trzeba domknąć), 会 („spotkanie” – a więc coś, co dzieje się w grupie, nie w samotności). To świecki rytuał, stojący obok "Shōgatsu" – nie element noworocznych obrzędów, tylko osobna klamra, która ma pozwolić ludziom wejść w styczeń lżej, bez cichego długu emocjonalnego wobec kolegów z pracy.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Najciekawsze w bōnenkai wcale nie jest to, ile i co się pije, tylko co wolno wtedy powiedzieć, gdzie i jak usiąść, jak się śmiać — tak, żeby nadal móc spokojnie spojrzeć w oczy znajomym z pracy w poniedziałek rano. To wieczór, w którym japońska uprzejmość na moment mięknie, hierarchia udaje, że odpuszcza, a napięcia z całego roku dostają legalny „wentyl” – ale bez demolki i wolnej amerykanki. W izakayi zobaczysz więc nie tyle imprezę, co precyzyjnie wyregulowany rytuał społeczny: trochę ulgi, trochę wdzięczności, trochę śmiechu, a pod spodem uważne czytanie atmosfery, granic i tego, kto na co może sobie pozwolić.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

 

SCENKA I

Propozycja

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Nasze biuro w stylu open space w centrum Hakodate ma ten sam zapach przez cały rok: delikatna nuta klimatyzacji, zapach tuszu drukarki, która chodzi rzadko, i kawa z automatu, zdecydowanie zbyt słodka. Ale pod koniec listopada zmienia się coś, czego nie widać w kalendarzu Google. Ludzie zaczynają mówić ciszej (choć i tak zawsze jest cicho). W oknach szybciej pojawia się czerń nocy przetykana niezliczonymi neonami. Na korytarzu pojawiają się kartki z komunikatami o „roku rozliczeniowym”, o zamknięciu recepcji, o przesunięciu godzin sprzątania, terminach puszczania approvali. Zbliża się grudzień — a z nim rzecz, która formalnie nie jest obowiązkiem, ale w praktyce bywa czymś bardzo bliskim społecznej powinności: 忘年会 – bōnenkai.

 

W Japonii są sprawy, które zaczynają się od pytania, ale pytanie jest tylko opakowaniem. Sedno znajduje się pod spodem jak nurt pod cienkim lodem. I właśnie w taki sposób — niby przypadkiem — ktoś wypowiada słowo, które natychmiast rozciąga sieć niewidzialnych połączeń pomiędzy biurkami.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Ktoś rzuca półgłosem: „kiedy w tym roku robimy?”. Nie patrzy na nikogo wprost, bo wprost oznaczałoby presję. Nie dodaje wykrzyknika, bo entuzjazm bywa podejrzany. To ma brzmieć jak niewinne pytanie, ewentualnie luźna propozycja, jak pomysł rzucony w przestrzeń — coś, co można podjąć lub zignorować. Ale w tym open space nikt nie ignoruje takich zagadnień. Nawet jeśli początkowo udają, że nie słyszeli.

 

Przez chwilę panuje cisza. Nie niezręczna — raczej robocza. W tej ciszy każdy błyskawicznie wykonuje w głowie tę samą operację: kto powinien odpowiedzieć pierwszy, czy szef już to popiera, czy w tym roku wyniki finansowe pozwalają na bōnenkai, czy może lepiej „skromniej”, w mniejszym gronie. To nie jest kalkulacja cyniczna. To codzienna sztuka utrzymywania harmonii: nikt nie chce wypchnąć się na lidera decyzji, bo decyzja oznacza odpowiedzialność, a odpowiedzialność oznacza ryzyko, że ktoś poczuje się pominięty albo przymuszony.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.W polskiej firmie często wygrałaby prostota: „robimy, kto chętny?”. Tu działa inna logika. Zanim padnie jakiekolwiek „tak”, trzeba się upewnić, że „tak” nie będzie dla nikogo przemocą. Zanim padnie „nie”, trzeba pamiętać, że „nie” może zabrzmieć jak odmowa bycia częścią zespołu (aczkolwiek w moim doświadczeniu nigdy jeszcze nie spotkałem się z odmową, nielicząc obcokrajowców). W Japonii bardzo wiele rzeczy rozgrywa się w półtonach. Bōnenkai jest jednym z tych zjawisk, gdzie półtony są ważniejsze niż słowa.

 

W końcu ktoś — najczęściej osoba starsza stażem, ale niekoniecznie najwyżej w hierarchii — mówi spokojnie, że „to dobry pomysł”. To zdanie brzmi jak drobna aprobata, jednak działa jak sygnał do całej reszty: „robimy bōnenkai, trzeba wszystko przygotować”. I nagle w jednej sekundzie temat przeskakuje z „czy robimy?” na „jak to organizujemy?”, co jest typowo japońskim przejściem: dyskusja o uczuciach i pragnieniach jest bardzo cicha, ale gdy ustapi miejsca dyskusji o logistyce – wybucha wrzawa, bo logistyka jest neutralna, bezpieczna, społecznie akceptowalna.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Pojawia się więc praktyczny realizm sezonu. Grudzień to w Hakodate (jak zresztą i w Tokyo, czy Warszawie) miesiąc rezerwacji, miesiąc pełnych izakai, miesiąc, w którym piątki i soboty są jak złoto — trzeba je brać z wyprzedzeniem albo brać to, co zostanie. I w tej chwili bōnenkai przestaje być abstrakcyjnym „zwyczajem”, a staje się konkretem: termin, miejsce, budżet, liczba osób. Japońska obyczajowość zawsze ma tę drugą stronę: jest w niej coś ceremonialnego, ale też coś bezwzględnie praktycznego.

 

Ktoś mimochodem wspomina o standardowej kwocie na osobę — nie za wysokiej, by nie odstraszyć młodszych, i nie za niskiej, by nie było wstydu. Przede wszystkim zaś – kwota musi oddawać tegoroczne wyniki finansowe firmy. Nie dlatego, że firmy nie stać na imprezę, bo stać. Tylko dlatego, że nie wypada zbyt dobrze się bawić, gdy wyniki są słabe, albo zbyt słabo się bawić – gdy wyniki są dobre. Wszystko musi do siebie pasować, inaczej by wyglądało, że pracowników nie obchodzi dobro firmy.

 

Ktoś przypomina o „nomihōdai”, bo w pakiecie łatwiej kontrolować rachunek i uniknąć sytuacji, w której jeden wypił więcej, a drugi mniej i nagle trzeba to rozliczać zbyt precyzyjnie. Japońska wspólnota nie kocha precyzji tam, gdzie precyzja może powodować wstyd. Woli ryczałt, który wygładza różnice.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.W tym momencie w rozmowie niemal zawsze pojawia się jeszcze jedno słowo, wypowiadane z uśmiechem, jakby to był żart: 無礼講. „Dzisiaj bez formalności”. To hasło jest sednem bōnenkai i jednocześnie jego największym paradoksem. Bo „bez formalności” w Japonii prawie nigdy nie znaczy „bez reguł”. Znaczy raczej: „na chwilę udajemy, że hierarchia nie jest najważniejsza, aby móc odetchnąć”. Ten oddech ma swój kształt i swoje granice, niezliczone i niepisane zasady, w których obcokrajowiec nie ma szans się odnaleźć, nawet jeśli spędził tu wiele lat i zna język dość dobrze.

 

Wiem, że na bōnenkai wypada się rozluźnić, ale nie wypada kogoś zawstydzić (nadmiernym rozluźnieniem). Wypada mówić swobodniej, ale nie wypada łamać atmosfery (czyli swobodnie, ale z rozmysłem kto mówi do kogo i kim). Wypada śmiać się głośniej (głośność jest regulowana przez odrębne zasady), ale nie wypada stać się problemem. To „bureikō” (無礼講 – dosł. „spotkanie bez ceremoniału”) jest jak zawieszenie broni — wszyscy wiedzą, że to tylko do jutra, ale właśnie dlatego działa.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Najciekawsze jednak dzieje się nie w słowach, tylko w tym, co nie zostaje powiedziane: kto będzie 幹事, kanji, „organizatorem”. W polskim rozumieniu organizator to po prostu „ten, kto ogarnia”. W japońskiej — to rola społeczna, w której zawiera się subtelna odpowiedzialność za harmonię całej grupy. Kanji nie tylko rezerwuje stolik. Kanji przewiduje, czy ktoś nie poczuje się wykluczony; czy miejsce będzie wystarczająco „neutralne”, by senior nie miał poczucia spadku prestiżu, a junior nie miał poczucia zbyt wysokich progów; czy zespół zmieści się w prywatnym pokoju (個室), gdzie łatwiej rozmawiać swobodnie, czy lepiej w gwarze sali, gdzie niezręczność ginie w szumie. Kanji pamięta o ostatnim pociągu (終電), o tym, by zakończyć spotkanie w sposób, który nie zostawi nikogo samotnego w poczuciu, że „przesadził” (tak tak, to czy ktoś się nie upije nadmiernie to tez problem całej grupy, którym trzeba się zająć z wyprzedzeniem). I właśnie dlatego ludzie nie rwą się do tej roli.

 

A jednak ktoś musi. I w tej chwili uruchamia się najbardziej realistyczna, najmniej filmowa prawda o biurach w Japonii: odpowiedzialność często spływa w dół. Nie w brutalny sposób, nie rozkazem — raczej miękką sugestią ubraną w troskę o rozwój. Najmłodszy pracownik słyszy, że „to dobra nauka”. I to zdanie, wypowiedziane łagodnie, jest jak pieczęć. Wszyscy uśmiechają się z ulgą, bo system znalazł ofiarę. Nikt nie musiał nikogo zmuszać. Nikt nie stracił twarzy. A jednak decyzja zapadła.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Dopiero wtedy w open space czuć, że bōnenkai „się wydarzy”. Nie jako impreza, ale jako rytuał domknięcia roku. I właśnie tu jest różnica mentalna, którą najłatwiej przeoczyć: bōnenkai nie powstaje z potrzeby „wyszalena się”. Powstaje z potrzeby uporządkowania relacji, z potrzeby spuszczenia pary w sposób społecznie bezpieczny. Japonia lubi wentyle, ale lubi też, żeby wentyl był zamontowany przez inżyniera.

 

Pod koniec tej krótkiej sceny — która z zewnątrz mogłaby wyglądać jak „ustalenie terminu wyjścia” — biuro wraca do swojej rytmiki. Klawiatury znów stukają. W Slacku i  na LINE pojawiają się nowe wątki. Ktoś wstaje po herbatę. Ale w głowie świeżo mianowanego kanji zaczyna tykać inny zegar: lista rezerwacji, mapy, budżety, liczby, pytania o alergie, o preferencje, o to, czy ktoś „nie pije” i jak to rozegrać, żeby nie zrobić z tego tematu.

 

A na samym dnie tego wszystkiego jest coś bardzo japońskiego: świadomość, że nawet najbardziej „luźny” wieczór musi być dopięty na ostatni guzik. I że harmonia nie rodzi się z wielkich deklaracji, tylko ze zdań rzuconych półgłosem, które udają przypadek, a w rzeczywistości spaja zespół na ostatniej prostej roku.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

 

Bōnenkai – odczytajmy kanji

 

Gdy Japończyk mówi bōnenkai, nie mówi tylko o imprezie. To słowo samo w sobie jest małym streszczeniem mentalności końca roku: 忘年会 czyta się najczęściej w odczytaniu sinojapońskim jako ぼうねんかい (bō-nen-kai), a dosłownie składa się z trzech prostych idei: „zapomnieć” + „rok” + „spotkanie, zgromadzenie”.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Pierwszy znak, 忘, bywa tłumaczony mechanicznie jako „zapomnieć”, ale jego obraz jest ciekawszy: w klasycznym ujęciu to 亡 („zniknąć, utracić”) nad 心 („serce/umysł”). W środku tego znaku jest więc sugestia, że zapominanie nie jest tylko operacją pamięci, lecz chwilowym „zniknięciem” ciężaru z serca. W kontekście końca roku brzmi to niemal jak program psychologiczny: nie tyle wymazać fakty, ile odsunąć napięcia, które przyczepiły się do codzienności. Drugi znak, 年, to po prostu „rok”. Trzeci, 会, to „spotkanie, zebranie, zgromadzenie”.

 

I tu pojawia się najważniejszy niuans: „zapomnieć rok” w Japonii nie jest naiwnym „udawaniem, że nic się nie stało”. Źródła językowe pokazują wręcz, że samo „忘年” miało w kulturze chińskiej inne tło znaczeniowe — bywało używane w sensie „zapomnieć o różnicy wieku”, czyli nie czynić z wieku bariery w relacji. Dopiero japońska praktyka nadała temu zwrotowi popularne znaczenie „zapomnieć trud minionego roku” – i to jest piękny przykład tego, jak język zdradza lokalną wrażliwość: Japonia wzięła gotową formułę i „przekierowała” ją z osi wieku na oś psychicznego ciężaru codzienności.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Dlatego bōnenkai nie jest po prostu „ucieczką w alkohol”. Owszem, alkohol jest narzędziem — bo rozluźnia, wygładza, rozwiązuje język — ale narzędziem wpisanym w rytuał społeczny. Sedno jest w tym, że istnieje publicznie dozwolony moment rozładowania: można głośniej się śmiać, można trochę narzekać (ale nadal bardzo ostrożnie z tym), można okazać wdzięczność, można wyhamować dystans hierarchii, a jednocześnie cały proces odbywa się w ramach czytelnych reguł (kto organizuje, gdzie się idzie, jaki jest budżet, kiedy się kończy). W wielu zachodnich kulturach „wyrzucenie z siebie” jest sprawą indywidualną lub intymną; w Japonii indywidualnie jest najczęściej nieosiągalne – trzeba to dopiero umożliwić – grupowo zorganizować. I musi mieć bardzo określoną formę, bo forma chroni relacje i harmonię.

 

W tym sensie bōnenkai działa jak symboliczna kropka. Kropka nie zmienia treści zdania, ale zamyka je i pozwala przejść dalej. Rok pracy, drobnych frustracji, niedopowiedzianych emocji, mikronapięć w zespole – to wszystko dostaje swój „bezpieczny” finał w spotkaniu, które jest oficjalnie nieoficjalne.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Ważne jest też odróżnienie: bōnenkai nie jest częścią shōgatsu, czyli oficjalnych obchodów Nowego Roku, które trwają do 3 stycznia. To nie jest „element noworocznego świętowania”, tylko osobna klamra zamykająca rok przed wejściem w nowy. Dlatego bōnenkai odbywa się zwykle w grudniu, często zanim zacznie się prawdziwy noworoczny czas rodzinny i rytualny.

 

Japoński język lubi takie skondensowane „pigułki znaczeniowe”: jedno słowo, a w nim cała instrukcja obsługi końcówki roku. I czasem ta instrukcja bywa nawet odczarowywana żartem: spotyka się zapis 「望年会」 – „spotkanie, by wyczekiwać/pragnąć roku” zamiast go „zapominać”. To gra jednego znaku: 忘 (zapomnieć) zmienia się w 望 (pragnąć, wyglądać, mieć nadzieję). Ten drobiazg pokazuje, jak Japończycy czują wagę pisma: zmiana kanji potrafi zmienić ton całego zwyczaju — z „zostawiam za sobą” na „patrzę do przodu”.

 

Bōnenkai to nie amnezja, tylko higiena emocjonalna w wydaniu zbiorowym. „Zapomnieć” znaczy tu: na chwilę odłożyć ciężar, by wejść w nowy rok bez zaciśniętych szczęk i bez cichego długu emocjonalnego wobec ludzi, z którymi spędza się większość dni. A ponieważ Japonia jest kulturą, w której harmonia relacji często bywa ważniejsza niż ekspresja jednostki, ta kropka na końcu roku ma znaczenie większe, niż sugeruje proste tłumaczenie trzech znaków.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

 

SCENKA II

Izakaya

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Na zewnątrz mróz w Hakodate jest ostry jak szkło. Wiatr wciska się pod kołnierz i niesie zapach spalin, mokrego asfaltu i pieczonych kasztanów z ulicznego stoiska. Ale wystarczy otworzyć drzwi izakayi, żeby świat zmienił temperaturę o trzydzieści stopni. Uderza ciepło, para i gęsty szmer — ten charakterystyczny, japoński, niby jest dość cicho, ale wszędzie szmer i rozmowy. W środku pachnie sosem sojowym, dashi, grillowanym kurczakiem i alkoholem, który nie jest tylko w szklankach, tylko już jest w powietrzu.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Przy wejściu wąskie przejście. Półka na buty i wieszak na płaszcze. Tu akurat nie ma tatami w całym lokalu, ale w głębi są prywatne boksy, trochę odcięte od sali, z niskimi przegrodami i zasłonkami. Nasz kanji — młody Tanaka-kun, dziś w roli organizatora — staje na pół kroku przed resztą, jak tarcza i kompas w jednym. To on wypowiada nazwisko na rezerwacji, a w jego głosie słychać pewną dozę stresu: już teraz odpowiada za to, czy wieczór się „ułoży”.

 

Ten’in (pani z obsługi lokalu) w czarnym fartuchu kiwa głową, szybko sprawdza listę i prowadzi ich w głąb. „Proszę tędy” nie jest tylko uprzejmością — to moment, kiedy grupa zaczyna zachowywać się jak grupa, a nie jak zbiór pojedynczych osób. Przejście przez ciasny korytarz robi z ludzi organizm: tempo narzuca ten z przodu, reszta dostosowuje krok, nikt nie wyprzedza. Nawet jeśli chwilę temu w open space każdy był oddzielną wyspą, teraz — w tej wąskiej gardzieli lokalu — tworzy się jeden strumień.

 

Boks czeka. Stół jest już zastawiony: dzbanek wody, małe talerzyki, pałeczki w papierowych osłonkach, laminowane menu i przycisk do przywołania obsługi. Na środku leży metalowa misa na kości z yakitori. Na stołku w kącie ktoś od razu układa torby w najciaśniejszy możliwy sposób — to japoński odruch, który mówi: „ja wcale nie zajmuję dużo przestrzeni!”.

 

I zanim padnie cokolwiek o jedzeniu, dzieje się pierwsza, najważniejsza rzecz: siadanie.

 

W kulturze, w której tak wiele jest niewypowiedziane, „zagospodarowanie przestrzeni” (czyli kto gdzie siedzi obok kogo) jest niesamowicie ważne. Wszyscy to wiedzą, to jak oddychanie, oczywiste.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Najdalsze miejsce od wejścia, to „bezpieczne centrum” — kamiza (上座, dosł. „miejsce górne”). Tam, gdzie najmniej przeciągu z korytarza, gdzie nie trzeba co chwilę wstawać, gdy kelnerka przynosi kolejne talerze, gdzie jest odrobinę ciszej. Miejsce, które nie musi być wygodniejsze fizycznie, ale jest wygodniejsze symbolicznie. Kto tam siądzie, będzie „najważniejszy” — gość, szef, osoba najwyżej w hierarchii.

 

Najbliżej wejścia jest shimoza (下座, dosł. „dolne miejsce”) — „niższa” strona stołu, pozycja w gotowości. Tam siada ktoś młodszy, ktoś, kto w razie potrzeby ma wstać, przywołać obsługę, podać, przesunąć krzesło, pilnować, by nic się nie rozsypało. Shimoza to nie kara. To rola: dyżur przy rzeczywistości. Oczywiście przypada juniorom.

 

W tej scenie nikt nie wydaje poleceń. Nie ma: „pan tu, pani tam”. Jest mikroskopijna choreografia spojrzeń i półkroków. Buchō (部長, dosł. „szef działu”) — Nakamura — wciąż jeszcze nie doszedł. I dopóki nie ma buchō, układ jest zawieszony jak niedokończone zdanie.

 

Ktoś staje przy kamiza, potem odruchowo cofa się o krok, jakby dotknął gorącej powierzchni i się poparzył. Ktoś inny udaje, że poprawia płaszcz. Tanaka-kun, kanji, robi rzecz typowo japońską: zamiast powiedzieć „proszę usiąść tu”, staje w miejscu shimoza, jakby to była oczywistość. Pokazuje własnym ciałem: „ja biorę tę stronę”. I nagle reszta układa się wokół tej decyzji jak opiłki żelaza wokół magnesu.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Przynoszą oshibori — gorące, wilgotne ręczniki. Każdy bierze swój i przez sekundę wyciera dłonie, ale też jakby „zmywa” drogę, chłód, miasto. W Japonii te drobiazgi mają znaczenie: niby higiena, ale bardziej rytuał przejścia. Oddech zwalnia, ramiona opadają. Ktoś w kącie zdejmuje marynarkę i wiesza ją na wieszaku tak, żeby nie dotykała niczego obcego. Kolejny drobny gest: „dbam o porządek”.

 

Na stół zaczynają spływać pierwsze malutkie miseczki — otoshi, przystawka „na wejście”, coś w rodzaju obowiązkowej drobnostki, którą dostaje się zanim w ogóle zamówi się cokolwiek. Dla Europejczyka to potrafi być zaskakujące, ale tu nie wywołuje żadnych emocji: system ma działać płynnie. Ruch ma się odbywać bez słów.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.I dopiero wtedy, kiedy wszyscy są już fizycznie „w środku”, pojawia się drugi rytuał: zamówienie napoju, ale jeszcze nie picie.

 

W Japonii nie pije się „po prostu, kiedy się chce”. Najpierw jest wspólna synchronizacja. Wspólny start. To jest jak kliknięcie „enter” dla całej grupy.

 

Tanaka-kun naciska przycisk, pani z obsługi podchodzi, a on mówi jedną frazę, którą słyszały miliony stołów w grudniu:

 

— 「とりあえず、生で。」
(Na razie… piwo z beczki.)

 

Nie dlatego, że wszyscy kochają piwo. Dlatego, że to najprostszy sposób, by wszystkich ustawić na tej samej linii. Piwo jest neutralne. Piwo jest wspólne. Piwo jest równe — przynajmniej na pierwsze dziesięć minut. To jest jeszcze przygotowanie, ustawienie.

 

Ktoś, kto nie pije, wybiera ūron, ale robi to tak, żeby nie „wybić” rytmu. W Japonii nawet odmowa alkoholu potrafi mieć formę uprzejmego ukłonu w stronę grupy: „nie chcę wam przeszkadzać”. I grupa odpowiada podobnym kodem: nikt nie drąży, nikt nie robi z tego tematu. „Nie pije” nie staje się manifestem. Staje się jedną z opcji.

 

Piwo przychodzi błyskawicznie (wierzcie – błyskawicznie. Nie wiem, jak oni nalewają je tak szybko). Kufle stają na stole w tym samym momencie. I teraz dzieje się rzecz, którą cudzoziemiec często przeoczy, bo wydaje się „niczym”: wszyscy czekają.

 

Czekają na buchō.

 

Bo jeśli zacznie się bez niego… nie wiem, co. Nie ma takiej możliwości, nigdy.

 

Gdy Nakamura-buchō wreszcie odsuwa zasłonkę i wchodzi do boksu, cała grupa wykonuje niemal niewidzialny ruch — jakby ktoś podłączył prąd. Buchō przeprasza krótkim ukłonem, ktoś pokazuje mu miejsce, a on, naturalnie, ląduje w kamiza. Nikt nie musiał tego omawiać.

 

A potem pada słowo, które w bōnenkai jest jak uderzenie w dzwon, sygnał startu:

 

— 「乾杯。」
(Kampai!)

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Szkło spotyka szkło. Nikt nie wznosi toastu o wolności ani o wielkich marzeniach. Tu toast jest bardziej techniczny: „zaczynamy”. I nawet w tym „kampai” jest ukryta dyscyplina — młodsi unoszą kufle trochę niżej niż szef, kątem oka sprawdzają, czy ich szkło nie jest wyżej. To nie jest strach. To jest język porządku. Piją również odwracając się w bok. Kobiety piją trzymając oburącz szklankę i w miarę możliwości zasłaniając usta dłonią.

 

Dopiero po pierwszym łyku zaczyna się „luźniej”. Ale luźniej w Japonii nie znaczy chaotycznie. W ciągu kilku minut Tanaka-kun zaczyna działać jak dyspozytor: otwiera menu, wybiera rzeczy, które są „bezpieczne dla wszystkich” — edamame, karaage, yakitori w miksie, może salatkę z daikonem, coś, co łatwo dzielić. W izakayi jedzenie rzadko jest „moje”. Jest „nasze”. Dzielone talerze są materialnym dowodem wspólnoty. Kanji jeszcze na długo przed imprezą spisał sobie w Excelu wszystkie alergie każdego z uczestników, ich ulubione i nielubiane potrawy i tak dobrał każdy posiłek, by najlepiej pasował.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Młody, siedząc w shimoza, wstaje przy każdym wejściu obsługi, mówi ciche „sumimasen”, przesuwa talerze, robi miejsce, pilnuje, by nic nie stało w poprzek. Nikt go nie chwali. I nikt nie mówi, że to jego obowiązek. Po prostu tak działa rola — im mniej o niej mówisz, tym lepiej.

 

Z boku widać, jak buchō rozgląda się po twarzach, jakby kalkulował atmosferę. To jest typowe: lider nie musi dominować słowami, ale zwykle jest tym, kto „trzyma temperaturę”. Jeśli rozmowa robi się zbyt ciężka, rzuci żart. Jeśli ktoś przesadzi, odwróci uwagę. Jeśli ktoś milknie, znajdzie neutralny temat. To też jest bōnenkai: nie tylko jedzenie i picie, ale zarządzanie emocjami w sposób miękki, nie wprost.

 

W sali obok ktoś śmieje się głośniej. Tu śmiech jest bardziej punktowy, pojawia się i znika. W Japonii śmiech często jest narzędziem wygładzania, nie eksplozją. Po dwóch kuflach zaczynają się krótkie wyznania: nie dramaty, tylko rzeczy, które w biurze nie przeszłyby przez gardło — „w tym roku było ciężko”, „dzięki za pomoc”, „przepraszam za tamtą sprawę”. I właśnie w tym jest sedno: bōnenkai nie tyle „wywraca hierarchię”, co pozwala na chwilę dotknąć człowieka pod spodem jego roli.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

 

SCENKA III

„Japoński reset”

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Buchō mówi to z uśmiechem, jakby zrzucał z ramion marynarkę razem z ciężarem całego roku: „今日は無礼講で” — dziś „bureikō”, bez formalności. W boksie izakayi rozlega się ten specyficzny, zbiorowy chichot ulgi, trochę jak powietrze wypuszczone z balonu: niby żart, niby przyzwolenie, niby „można”. Ktoś od razu rozluźnia krawat, ktoś inny odchyla się na oparciu, a rozmowa przez chwilę płynie szybciej, jakby samo hasło „bez etykiety” miało moc zmiany chemii krwi. Ale nawet w tej ulgowej fali jest coś bardzo japońskiego: nikt nie rzuca się na wolność. Wolność w Japonii ma miękkie brzegi.

 

Junior — ten sam Tanaka-kun, nasz kanji, który organizował rezerwację i przez pierwszą godzinę pilnował talerzy — słyszy w słowie „bureikō” coś znacznie bardziej złożonego niż „hulaj dusza”. On wie, że to hasło jest jak uchylone drzwi: można powiedzieć więcej, ale nie wolno wbiec do środka z butami. W jego głowie nie pojawia się myśl „wreszcie powiem, co myślę”, tylko raczej: „może teraz napomknę o tamtej sytuacji…”. Zamiast deklaracji rodzą się więc półzdania, zawieszone śmiechy, zmiękczacze językowe: „no, było ciężko”, „czasem się martwiłem”, „dziękuję za wsparcie”. Tak wygląda szczerość w kulturze, która nie ceni brutalnej bezpośredniości, tylko takie odsłonięcie, po którym da się nadal jutro pracować. Nie jest łatwo się tu odnaleźć Europejczykowi. Ale wierzcie, jeszcze trudniej jest Japończykowi u nas.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.W pewnym momencie buchō mówi coś, co w biurze nie przeszłoby przez gardło: że w tym kwartale „sam czuł presję” i że „przeprasza za ostre maile”. Na stole robi się na sekundę cicho, jakby wszyscy nagle zobaczyli człowieka pod spodem jego roli. I to jest właśnie ten wentyl: na chwilę hierarchia mięknie, ale nie znika; jej ostre krawędzie owija się w alkohol, śmiech i rytuał, żeby nikt nie skaleczył się w szczerości. Każdy dostaje kawałek przestrzeni na oddech — i to wystarcza, bo w japońskiej psychologii relacji często nie chodzi o wygranie rozmowy, tylko o przywrócenie równowagi.

 

A jednak „bureikō” nie jest amnezją. W tle działa pamięć: kto jak się zachował, kto przesadził, kto był taktowny, kto przegapił granicę. Kultura nie wymazuje, tylko czasem uprzejmie udaje, że nie widzi. Dlatego gdy ktoś za bardzo się rozpędza, ktoś inny — zwykle starszy stażem, czasem sam buchō — łagodnie zmienia temat, dolewa wody, rzuca żart, jakby rozpraszał dym. To japoński „luz w granicach”: można powiedzieć prawdę, ale w formie, która nie zostawia plamy.

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.Gdy mijają dwie godziny, ktoś przypomina o czasie, bo rezerwacja jest „na cztery godziny” i za chwilę będzie ラストオーダー — „last order”, ostatnie zamówienie. Nawet relaks ma tu ramy, które chronią przed przeciągnięciem wieczoru w chaos.

 

A kiedy będą wychodzić, zimno znów uderzy w twarze, a miasto znów stanie się głośne i obce, padnie formuła, która brzmi jak uprzejmość, a jest domknięciem rytuału: „otsukaresama deshita”. Dziękuję za wysiłek.

 

(część pracowników nie kończy na tym imprezy i kieruje się dalej, w nieco bardziej szalone rejony, ale o tym kiedy indziej - 二次会 – „nijikai”, „drugie spotkanie”).Ukiyo-japan.pl - Michał Sobieraj, notka od autora

 

Firmowe bōnenkai (忘年会) to nie „zwykła impreza”, lecz rytuał domykania roku: izakaya, „kampai”, hierarchia przy stole i kontrolowany luz (無礼講). Scenki z życia, kanji i psychologia relacji w japońskiej pracy.

  1. pl
  2. en
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Książka o historii kobiet w dawnej Japonii - "Silne kobiety Japonii" autorstwa Michała Sobieraj - twórcy ukiyo-japan.pl
Albumy refleksji o japońskiej sztuce ukiyo-e opatrzone esejami z analizą i interpretacją
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime

  

    未開    ソビエライ

Postaw mi kawę na buycoffee.to

  Mike Soray

   (Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)
Logo Soray Apps - appdev, aplikacja na Androida, apki edukacyjne
Logo Ikigai Manga Dive - strony o Japonii, historii i kulturze japońskiej, mandze i anime
Logo Gain Skill Plus - serii aplikacji na Androida, których celem jest budowanie wiedzy i umiejętności na rózne tematy.

  

   

 

 

未開    ソビエライ

 

 Pasjonat kultury azjatyckiej z głębokim uznaniem dla różnorodnych filozofii świata. Z wykształcenia psycholog i filolog - koreanista. W sercu programista (gł. na Androida) i gorący entuzjasta technologii, a także praktyk zen i mono no aware. W chwilach spokoju hołduje zdyscyplinowanemu stylowi życia, głęboko wierząc, że wytrwałość, nieustający rozwój osobisty i oddanie się swoim pasjom to mądra droga życia. Autor książki "Silne kobiety Japonii" (>>zobacz)

 

Osobiste motto:

"Najpotężniejszą siłą we wszechświecie jest procent składany.- Albert Einstein (prawdopodobnie)

Mike Soray

(aka Michał Sobieraj)

Zdjęcie Mike Soray (aka Michał Sobieraj)

Napisz do nas...

Przeczytaj więcej

o nas...

Twój e-mail:
Twoja wiadomość:
WYŚLIJ
WYŚLIJ
Twoja wiadomość została wysłana - dzięki!
Uzupełnij wszystkie obowiązkowe pola!

Ciechanów, Polska

dr.imyon@gmail.com

___________________

inari.smart

Chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami czy uwagami o stronie lub apce? Zostaw nam wiadomość, odpowiemy szybko. Zależy nam na poznaniu Twojej perspektywy!